miłej lektury, bibole! — wika
Joonki nie spodziewał się, że kiedykolwiek znajdzie się w sytuacji, w której będzie musiał wzywać karetkę dla swojego crusha, stojąc z nim w publicznej toalecie baru karaoke i mimowolnie zaciągając się zapachem jego krwi rozbryzganej po całej umywalce. Tymczasem właśnie podtrzymywał go za ramię, by ten przypadkiem nie osunął się na płytki, a dłoń, w której ściskał komórkę, trzęsła mu się niemiłosiernie, tak samo, jak jego głos. Czuł, że sam zaraz zemdleje i ostatkami sił próbował zachować trzeźwość umysłu. Sprawy nie ułatwiało mu także to, że od dobrych dziesięciu minut nie potrafił schować kłów.
W dupę Draculi, za jakie grzechy?!
Wróćmy jednak do momentu, w którym Joonki wlókł się ze smętną miną przed akademik, będąc przekonanym, że Hanjae, którego w myślach zaczął nazywać zołzą, się nie zjawi. Pogodził się z tym faktem już w momencie, gdy zjarany opuszczał dach akademika, chcąc jak najszybciej oddalić się od osoby, która po raz kolejny zdeptała jego nadzieje.
Generalnie rzecz biorąc — Joonki po prostu skapitulował, a przynajmniej na tę konkretną chwilę. Choć na samym początku gromadził w sobie ogromne pokłady motywacji i jak nikt łudził się, że zdoła przekonać do siebie Hanjae, teraz wydawało mu się to kompletnie niemożliwe. Czerwonowłosy opierał mu się zbyt skutecznie, nawet wtedy, gdy wampir zgodził się, aby na razie zostali jedynie kumplami i chciał po prostu lepiej go poznać.
Jakież ogarnęło go zaskoczenie, gdy jego obiekt westchnień pojawił się na horyzoncie. Niedługo później jak gdyby nigdy nic przywitał się z nim oraz z jego znajomymi, zbierającymi się pod akademikiem, by wspólnie udać się do baru karaoke. Jak czuł się wtedy Joonki? Miał ochotę wybałuszyć gałki tak bardzo, że te wypadłyby mu z oczodołów i potoczyłyby się po płytach chodnikowych, ostatecznie zatrzymując się o czubki butów Hanjae.
Minjun coś do niego szeptał, ale fioletowowłosy niekoniecznie go słuchał, wciąż trwając w niemałym szoku. Zaczął zastanawiać się, czy może wciąż jest zjarany — co prawda wziął raptem kilka buchów i to kilka godzin temu, ale palaczem był raczej niedoświadczonym i do szczęścia nie potrzeba było mu wiele. Teraz nie wiedział jednak, czy faktycznie odczuwał radość. Czekał tylko na moment, aż Hanjae powie wszystkim, że przyszedł tu tylko dlatego, że pewien absztyfikant nie dawał mu żyć.
O dziwo nic takiego się nie stało. Na razie — powtarzał sobie w myślach wampir, wlokąc się za resztą znajomych do taksówki. Usiadł w tym samym rzędzie, co jego crush, ale gdy ten odsunął się maksymalnie na bok, sam przycisnął ramię do szyby i przez całą drogę do baru karaoke wyglądał smętnie za okno. Zastanawiał się, dlaczego chłopak tutaj przyszedł — przecież wcale nie musiał, Joonki nie zamierzał ciągnąć go za kołnierz i błagać, by spędził ten wieczór z nim i jego znajomymi.
Dobra, przestań dramatyzować — pomyślał, wysiadając prędko z auta. Zamiast zachowywać się jak żałosna pipa, pokaż mu, że jesteś odlotowym kolesiem.
CZYTASZ
BIBO
Romance[zakończone] «blood in, blood out» Oh Joonki jest młodym wampirem, cierpiącym na dość absurdalną przypadłość - ma uczulenie na krew, przez co zmuszony jest odżywiać się roślinną hemoglobiną. Żartów na ten temat nie brakuje i wśród innych krwiopijców...