miłej lektury, bibole! — wika
Hanjae cieszył się, że podróż pociągiem trwała tylko dwie godziny. Chciał się przez ten czas pouczyć, ale trafił na płaczące dziecko w wagonie i musiał zagłuszać ten upiorny dźwięk muzyką. Potem dosiadła się do niego starsza pani, która bez przerwy się wierciła. Wiozła ze sobą słoiki z kimchi, więc zapach fermentowanej kapusty roztaczał się wokół i nie dało się go zignorować.
Odetchnął z ulgą, dopiero gdy wysiadł na stacji docelowej. Z dworca na szczęście odebrał go ojczym, z którym odbył krótką pogawędkę w trakcie jazdy autem. Najpierw rozmawiali o studiach, a potem temat powędrował w stronę wystawy mamy Hanjae.
— Może przejedziemy się tam dzisiaj? — zaproponował starszy mężczyzna.
Hanjae pokiwał głową.
— Rodzinny wypad na wystawę, huh?
— Tuż po rodzinnym obiedzie z okazji urodzin naszego zdolnego syna. — Ojczym Hanjae podłapał jego żartobliwy ton. — Wiesz, że nie ominie cię zjedzenie zupy z wodorostów prawda?
— Obrzydliwość.
Od dawna nazywał Hanjae swoim synem, choć Hanjae nigdy nie mówił do niego per „ojcze". Wolał po prostu używać jego imienia, nawet jeśli przez lata zdążył pokochać partnera matki i traktować go jako członka rodziny.
— Więc... Jak ci się wiedzie na studiach? Tym razem nie pytam o naukę — sprecyzował mężczyzna. — Poznałeś jakichś znajomych?
— Mam Gibona. Po co mi znajomi?
— No tak, Gibon... Ale na pewno kogoś poznałeś.
— Sunghwan jest całkiem spoko. Czasem się razem uczymy — powiedział Hanjae po chwili zastanowienia.
— Niech zgadnę... Zwerbowałeś go do roli niani Gibona...?
— Trochę tak — parsknął. — Ale akurat w ten weekend Gibonem zajmuje się Kiki.
Przygryzł dolną wargę, popatrując na ojczyma. Rozbolał go brzuch i poczuł, że policzki stają cię coraz gorętsze, a więc na pewno i czerwieńsze. Odwrócił więc wzrok w stronę bocznej szyby.
Dasz radę — powiedział sobie w myślach.
Zastanawiał się już wcześniej, kiedy będzie dobry moment, żeby im powiedzieć i czy w ogóle powinien powiedzieć to obojgu rodziców naraz, czy może pojedynczo. Ostatecznie uznał, że najpierw spróbuje z ojczymem. Podejrzewał, że mężczyzna okaże się trochę bardziej wyrozumiały, choć z drugiej strony... Do tej poty nie wyznał rodzicom nawet tego, że jest gejem — w dużej mierze dlatego, że zanim poznał Joonkiego, nie był pewien, czy relacje z kimkolwiek niezależnie od płci w ogóle są dla niego.
— Kiki... Więc masz więcej niż jednego znajomego! — skwitował starszy mężczyzna. — Obaj z twoich studiów?
— Właściwie to nie. Sunghwan to kolega z roku, a Kiki... to mój chłopak.
CZYTASZ
BIBO
Romantizm[zakończone] «blood in, blood out» Oh Joonki jest młodym wampirem, cierpiącym na dość absurdalną przypadłość - ma uczulenie na krew, przez co zmuszony jest odżywiać się roślinną hemoglobiną. Żartów na ten temat nie brakuje i wśród innych krwiopijców...