61 «Łaciaty problem»

1.4K 268 138
                                    

miłej lektury, bibole! — wika

Ani Joonki, ani Hanjae nie mieli pojęcia, co się wydarzyło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ani Joonki, ani Hanjae nie mieli pojęcia, co się wydarzyło.

Znów mieli wspólny sen — co akurat obecnie w ogóle ich nie szokowało — ale po raz pierwszy ten sen przeniósł się fragmentarycznie do rzeczywistości. Choć dzieliło ich piętnaście tysięcy kilometrów, Hanjae obudził się z ugryzieniem na szyi i zakrwawioną pościelą. To było to same miejsce, które wampir naznaczył swoimi kłami w wyśnionym świecie.

— Chyba powinienem zadzwonić do lekarki Park — mruknął zmieszany Joonki, wpatrując się w ekran smartfona, na którym wyświetlał się rozmawiający z nim Hanjae. Połączyli się na wideo-rozmowie kilka minut temu. — Na pewno czujesz się w porządku? Może lepiej zostań dziś w pokoju...?

— Jest okej — upierał się czerwonowłosy, zakrywając dłonią skaleczenie. — Po prostu trochę piecze, gdy ruszam głową.

— Mam nadzieję, że szybko się zagoi...

— Biorąc pod uwagę, że to twoje ugryzienie, powinno zagoić się szybko — zastanowił się na głos. — Ale, tak czy siak, lepiej skontaktuj się z doktor Park.

Tak też zrobił Joonki — niedługo później napisał SMS-a do lekarki prowadzącej jego przypadek, prosząc o telefon lub też spotkanie. Zaznaczył, że to ważne, że to sprawa niecierpiąca zwłoki, choć było to pewnym... wyolbrzymieniem. Gdyby chodziło tylko o niego, to by się nie śpieszył, ale że to z Hanjae stało się coś niespodziewanego... musiał jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodziło.

Pani Park wyznaczyła termin na dwudziestą pierwszą, więc mógł wyrobić się z wizytą przed zajęciami albo przynajmniej dotrzeć na wykład chwilę spóźnionym. Poprosił Hanjae, by ten informował go bieżąco o swoim samopoczuciu. Przy okazji napisał o tej sytuacji na czacie grupowym jego paczki. Sooah nie wiedziała, jak to skomentować, Minjun zarzucił żartem sytuacyjnym, a Sanghyun uznał, że to musi być jakiś wyższy poziom manipulacji snami.

Ledwo zjawił się w gabinecie lekarskim, a już od progu zaczął się produkować, wypluwając jak najwięcej szczegółów. Mówił tak szybko i tak dużo, że w pewnym momencie zabrakło mu tchu i musiał na chwilę się zatrzymać, aż w końcu zamknął buzię i uśmiechnął się nerwowo, wyczekując komentarza ze strony doktorki Park. Usiadł w milczeniu na krześle, bo do tej pory tylko chodził po pomieszczeniu, gestykulując żwawo dłońmi. Teraz trzymał je na kolanach i podrygiwał, stukając naprzemiennie piętami o podłogę.

— Nie wygląda pani na szczególnie zdziwioną, ale niepokoi mnie, że się pani nie odzywa — wymamrotał, gdy cisza w gabinecie rozciągnęła się w czasie. Zapewne minęło dopiero pół minuty, odkąd zacisnął wargi w linię, ale on odnosił wrażenie, że to była wieczność.

— Takie rzeczy się zdarzają — odparła, kiwając głową. — Nieczęsto i sama się tym przypadkiem jeszcze w mojej karierze nie zajmowałam, ale mogę cię zapewnić, że nie jesteś pierwszym wampirem, który... cóż, można powiedzieć, że ugryzłeś kogoś na odległość.

BIBOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz