Noc po rozmowie z przyjacielem ojca nie była dla mnie łatwa. Długo nie mogłem zasnąć, przewalając się jedynie z boku na bok. Po mojej głowie wciąż krążyły myśli na temat naszej rozmowy i wniosków, które sam wysnułem. Poczułem bezsens tego wszystkiego, miałem wrażenie, że grunt uciekł mi spod nóg. Ponownie rozdrapałem nadgarstek, dręczony niepewnością. Czy serio byłem bez winy? I czy dobrze zrobiłem, uciekając od problemów? Nawet nie mogłem zapytać o zdanie Sebastiana, ponieważ ten po krótkiej rozmowie ze mną wrócił do swojego pokoju, uznając, że jutro zaplanujemy dalszą podróż. Teraz również wiedziałem, że mogę do niego pójść, jednak za bardziej priorytetowy od jego porady uznałem jego sen, więc zostałem u siebie. Finalnie usnąłem dopiero nad ranem, kiedy słońce zaczęło wychylać się nieśmiało zza horyzontu.
Po przebudzeniu na mojej szafce nocnej czekała na mnie nieprzyjemna niespodzianka. Otworzyłem oczy, podniosłem się do siadu i zaspanym wzrokiem omiotłem blat, dostrzegając złożoną na pół kartkę. Od razu domyśliłem się, że schludne pismo które zastałem po jej rozłożeniu należy do naszego gospodarza. Treść była prosta:Po grubszych przemyśleniach doszedłem do wniosku, że powiadomię twojego ojca. Nie powiem mu gdzie byliście do tej pory, nie zdradzę też o czym wczoraj rozmawialiśmy, ani nie powiem, gdzie się wybieracie. Czułbym się jednak nie w porządku, gdybym nie zdradził mu, że was ugościłem. Zrobię to po godzinie dwunastej, macie czas żeby się zebrać. Klucz zostawcie pod wycieraczką, ja wyszedłem do pracy. Bardzo miło było was poznać, a szczególnie ciebie, Ciel. Przepraszam.
Zerknąłem na zegar stojący na tej samej szafce. Według jego wskazówek mieliśmy jeszcze dwie godziny nim ojciec dostanie informację o tym, gdzie jesteśmy. Wystarczająco dużo czasu, abyśmy byli wtedy daleko stąd.
- To było do przewidzenia. - szepnąłem sam do siebie, podnosząc się z łóżka.
Nie byłem na niego zły. Tak myślałem, że mimo wszystko nie będzie umiał okłamać byłego przyjaciela, szczególnie w tak ważnej sprawie. Byłem jednak bardzo wdzięczny za to, że dał nam czas, abyśmy mogli kontynuować naszą podróż. Czułem się wręcz wzruszony takim posunięciem, tyle że obecnie zamiast się rozczulać wstałem, udając się do pokoju, w którym przebywał mój kamerdyner.
To, że mamy jeszcze sporo czasu nie oznacza, że możemy go tracić.Wszedłem do pomieszczenia w którym spał brunet zaledwie kilka minut po własnym przebudzeniu. Już wczoraj widziałem ten pokój, który obecnie nie prezentował się tak okazale przez firanki, które były prawie całkowicie zasunięte. Przedzierały się przez nie jedynie drobne snopy światła, w których błyszczał kurz, w miejscach z taką ilością różnych bibelotów nieunikniony. Promienie oświetlały także pogrążoną we śnie twarz Michaelisa. Usiadłem niepewnie obok, wpatrując się w nią, ponieważ już dawno nie widziałem go w takim stanie. Nieraz przysypiał w pociągu, ale nie był to wtedy tak spokojny i pozornie beztroski sen.
Urzeczony tym widokiem, wślizgnąłem się na miejsce obok, naprzeciwko mężczyzny. W takim stanie, z twarzą rozluźnioną i wtuloną częściowo w poduszkę, wyglądał prawie jak dzieciak z początków naszej znajomości. Miał osiemnaście lat, gdy zaczął pracować dla moich rodziców i sądziłem wtedy, że kiedy będę w jego wieku, stanę się tak dzielny jak on. Rzeczywistość jednak zweryfikowała te plany, dużo mi jeszcze brakowało do jego poziomu.
Westchnąłem cicho i wyciągnąłem dłoń, zaczesując mu za ucho jeden z niesfornych, czarnych kosmyków. Wtedy nieoczekiwanie mężczyzna zarzucił na mnie kołdrę i przyciągnął bliżej, na co wzdrygnąłem się, totalnie nieprzygotowany na taki obrót sprawy.- Nie śpisz? - zapytałem, poniekąd rozczarowany, że anioł ten okazał się być diabłem gotowym przyprawić mnie o zawał serca.
- Mniej więcej od kiedy wszedłeś do pokoju. - mruknął nieprzytomnie, z wciąż zamkniętymi oczami.

CZYTASZ
BUNT || SEBACIEL
FanfictionCiel jest synem bogatego małżeństwa. Od małego wychowywał się w luksusie i świadomości losu jaki go czeka - gdy dorośnie, ma być kolejną głową Funtomu. Nie protestuje, uczy się pilnie i ponad normę. Gdy kończy dziesięć lat, w jego życiu pojawia się...