Rozdział 45

91 14 2
                                    


Kilka dni później postanowiliśmy wybrać się na spacer do pobliskiego lasu. Podobno cechowały go bardzo wyraźne ścieżki i mały stopień trudności. Nie miałem póki co ochoty piąć się pod górę, więc odetchnąłem z ulgą, kiedy na własne oczy zobaczyłem w miarę płaski teren. Udaliśmy się szlakiem wcześniej przetartym przez tysiące innych stóp. Być może w tym właśnie momencie moje idealnie wpasowywały się w niewidoczne ślady kogoś, kto szedł tędy z podobnymi problemami i myślami, targany równie silną radością i niepewnością. 

- Myślałeś już o tym, co chciałbyś studiować? - zapytał Sebastian, przerywając ciszę, w której chrzęst śniegu pod naszymi butami zdawał się niewyobrażalnie głośny. 

Rzecz jasna pogoda się nie zmieniła. Wiało mniej niż w nocy, lecz biały puch nieprzerwanie zdobił cały pobliski teren. Otulił dosłownie wszystko, wraz z kłującymi igiełkami na drzewach. Mimo to niezwykle wyraźnie czułem zapach sosny. 

- Nie mam pojęcia, nie zastanawiałem się nad tym. - przyznałem. - Sprawę utrudnia fakt, że nie mam żadnego konkretnego hobby, ani specjalnych zdolności. 

- Ale jeśli już, to przemawia do ciebie bardziej coś humanistycznego, czy ścisłego?

- Chyba ścisłego, to dla mnie prostszy rodzaj wysiłku umysłowego. Może w ostateczności pójdę studiować matematykę, chociaż wtedy Alois pewnie przestałby się do mnie odzywać.

- Ja też bym przestał. 

- No cholernie śmieszne. - prychnąłem, szturchając go w bok. - Co ci się tak zebrało na rozmowę o przyszłości? Dotychczas sądziłem, że to wśród nas prawie że temat tabu. 

- Jakoś tak mi przyszło do głowy. - wzruszył lekko ramionami. - Towarzyszyłem ci przez te wszystkie lata, widząc jak dorastasz, jakich wyborów dokonujesz i jak kształtuje się twój charakter. Ciekaw jestem, gdzie cię to zaprowadziło. Czy zdecydowanie dalej od tego, co pisali ci rodzice, czy może mimo wszystko obierzesz drogę, jaka była ci ''pisana''. 

- Naprawdę nie mam pojęcia. Przez ten czas zapomniałem, że istnieje coś takiego jak studia. Nie przejrzałem na dobre wszystkich ulotek informacyjnych, możliwych kierunków. Może w ogóle nie będę studiował? 

- Nie?

- Zawsze mogę wyjechać do Holandii zbierać truskawki, czy coś. 

- Ambitnie. - tym razem to on mnie szturchnął. 

- Może kiedyś spotkalibyśmy się przy jednym z krzaków. - pociągnąłem go zaczepnie za zarumieniony z zimna policzek. - A ty?

- Wolałbym chyba zostać w Anglii, ewentualnie wyjechać do Norwegii. - burknął, masując policzek, który dość szybko puściłem. 

- Nie, idioto. Chodzi mi o to, czy po zakończeniu naszej współpracy zamierzasz studiować, a jeśli tak, to co. 

- Ach... Nie wiem, czy będę. - podrapał się po karku. - Ale jakbym już miał studiować, to chyba coś niezwiązanego z naukami ścisłymi ani siedzeniem za biurkiem. Praca u twoich rodziców była świetna, chciałbym w przyszłości robić coś podobnego, chociaż wątpię, że konkretnie to. Tak... No nie wiem, ciężko znaleźć pracę o podobnych właściwościach, a jednak inną. 

- Może nauczyciel? 

- Myślisz, że bym się nadawał? 

- Mhm. Może w szkolnych tematach nie nauczyłeś mnie zbyt dużo, ale życiowych owszem. Poza tym jesteś cierpliwy i masz podejście.

- Zastanowię się. - przyrzekł, po czym dodał: - Myślę, że masz przed sobą znacznie lepszą przyszłość niż zbiory truskawek, Ciel. Bez względu na studia, które wybierzesz, a nawet ich brak. 

BUNT || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz