Pierwszym co zdradziło mi, że już jesteśmy w Paryżu, była wieża Eiffla, witająca nas z okna samolotu. Chwilę wcześniej stewardessa zapowiedziała lądowanie u celu podróży, jednak dopiero widok sławnej na cały świat budowli faktycznie mnie przekonał. Niedługo później koła pojazdu dotknęły pasa startowego, a kilka chwil później stopy naszej trójki linoleum, którym wyłożona została podłoga na lotnisku. Tutaj Sullivan również zaczęła się rozglądać, ciekawa każdego szczegółu. Sebastian także pozwolił sobie zawiesić na chwilę wzrok na kilku szczegółach, jednak był zdecydowanie mniej zaintrygowany niż nasza towarzyszka.
- Teraz do wujka. - poinformowała, uśmiechając się radośnie. Również odpowiedziałem jej uśmiechem, bo było w jej radości coś pokrzepiającego. Tak jakby była jednym z ludzi, których uśmiech rozświetla nie tylko twarz, ale i cały świat
- Tak, teraz do wujka. - przytaknąłem, nawet jeśli nie potrzebowała mojego potwierdzenia.
Potem wsiedliśmy do taksówki, i to ja wziąłem na siebie niewdzięczną rolę wyjaśnienie kierowcy, dokąd jedziemy. Sullivan nie umiała za grosz francuskiego, mimo że od dziś miała tu zamieszkać, lecz również tylko ona znała dokładną drogę na zadupie, gdzie miał ponoć stać dom jej krewnego. Co za tym idzie ona po angielsku instruowała mnie, a ja przekazywałem to taksówkarzowi, przekładając na jego język. Trochę przez to błądziliśmy, jednak ani dziewczynie, ani jej wujkowi nie powinno to przeszkadzać. Najważniejsze, że finalnie stanęliśmy przed rezydencją z pięknym ogrodem na przodzie. Pośrodku stała wyłączona o tej porze roku fontanna, przedstawiając stojącą na tylnej płetwie rybę, z której pyska w porze letnio-wiosennej tryskała zapewne woda.
- Ale zasuwa. - szepnąłem do Sebastiana, kiedy po wypakowaniu się z taksówki nastolatka pognała na wózku w stronę drzwi wejściowych. Chciała chyba zdążyć przed nami, i jako pierwsza nacisnąć dzwonek.
Mój kamerdyner w odpowiedzi skinął głową, tymczasem brunetka wyciągnęła dłoń, aby nacisnąć przycisk. Okazało się jednak, że nim to zrobiła, drzwi otworzyły się i stanął w nich postawny mężczyzna o blond włosach, brodzie w tym samym odcieniu oraz niebieskich oczach, w których na widok siostrzenicy stanęły łzy.
- Sieglinde. - wydusił, otwierając swe ramiona przed, jak zgadywałem, ulubioną z jego krewnych.
Sullivan momentalnie objęła go mocno, i trwali tak dłuższą chwilę w ciepłym uścisku, który zdawał się nieprzerywalny. Może w ten właśnie sposób przytula się prawdziwa rodzina? Splata więzami nie do przerwania?
Czułem się prawie jak intruz, kiedy wraz z Sebastianem stanąłem za nastolatką. Odniosłem wrażenie, że nie mam prawa uczestniczyć w tej ckliwej scenie, jednak nie miałem innego wyjścia. Na szczęście w porę się od siebie odsunęli, i tym razem mężczyzna skoncentrował swoją uwagę na nas. W jego oczach wciąż tańczyły wesołe, wzruszone ogniki.- A więc to wy pomogliście dotrzeć Sieglinde do domu. - uścisnął dłoń najpierw Sebastianowi, a później mnie. - Wejdźcie do środka, jest bardzo zimno. Tam odpowiednio wam podziękuję.
Miał rację, pogoda nie rozpieszczała, więc nie miałem nic przeciwko jego propozycji. Nim się obejrzałem siedzieliśmy w salonie, przy dużym, drewnianym stole. Od razu zauważyłem, że dwa krzesła zostały odsunięte, aby Sullivan mogła tam bez problemu wjechać wózkiem i siedzieć razem z nami, a potem ze swoim wujkiem, kiedy my już zajmiemy się sobą. Dostrzegłem, że reszta domu została przystosowana w podobny sposób. Wszystko zostało ustawione tak, aby dziewczyna nie napotykała problemów podczas poruszania się po domu.
- Jak minęła podróż? - zapytał Wolfram po poczęstowaniu nas ciasteczkami i herbatą. Jak na kogoś, kto tyle mieszkał we Francji, robił ją bardzo dobrą, chyba że przyrządzeniem naparu zajęła się służba. W każdym razie moje wybredne, angielskie podniebienie było usatysfakcjonowane.

CZYTASZ
BUNT || SEBACIEL
FanfictionCiel jest synem bogatego małżeństwa. Od małego wychowywał się w luksusie i świadomości losu jaki go czeka - gdy dorośnie, ma być kolejną głową Funtomu. Nie protestuje, uczy się pilnie i ponad normę. Gdy kończy dziesięć lat, w jego życiu pojawia się...