Rozdział 26

152 16 6
                                    


Stałem przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Za mną znajdowała się ściana wyłożona kafelkami w kolorze wściekłego różu. W podobnym odcieniu była umywalka i rama zwierciadła, w którym się przeglądałem. Nie wiem, skąd Madame wzięła tak nietypowe wyposażenie, jednak jego kolor przestał mnie już drażnić. Niemalże nie zwracałem na niego uwagi, skupiając wzrok na swojej sylwetce, w której, co w sumie widziałem już wcześniej, nic się nie zmieniło. Bez względu na moje coraz to nowsze doświadczenia i wyzwania stające na mojej drodze, moje odbicie było takie samo jak wtedy, kiedy po raz ostatni przeglądałem się w lustrze wiszącym w moim rodzinnym domu. 

Moje ręce były tak samo szczupłe, klatka piersiowa wciąż mało umięśniona. Odcień skóry niezmiennie konkurować mógł ze skórą wampira, lecz tutaj akurat sytuacja uległa nieznacznej poprawie z uwagi na codzienne wyprawy na plażę. Do niedawna byłem przekonany, że posiadając takie ciało nie mam szans na sprostanie niczemu, co zostało zapisane w mojej księdze przeznaczenia nim się w ogóle urodziłem. Obecnie moje myślenie uległo zmianie i być może nie była ona diametralna, może nie zmieniła całego postrzegania mojej osoby, jednak nie byłem już tak krytyczny. To właśnie w tym ciele udźwignąłem brzemię związane z byciem uciekinierem i sprostałem pracy w miejscu, którego nigdy nie zamierzałem nawet odwiedzić. Mimo praktycznie zerowej sprawności fizycznej i drobnej budowy, podołałem zadaniu, które jakiś czas temu określiłbym jako nieosiągalne. Być może tak miało być z wieloma rzeczami w moim życiu? 
Nie próbowałem nawet wyobrażać sobie, że mogę sprostać wszystkiemu, co wydawało się ponad moje siły, jednak poddałem tę myśl pewnej wątpliwości. Nie brałem jej już za pewnik i nie widziałem jedynie mojej klęski. Problem był taki, że póki co jeszcze bardzo obawiałem się próbować, aby przetestować swoje faktyczne możliwości. Myśl o możliwej porażce wciąż była wystarczająco silna. 

- Ciel, spóźnimy się. - Sebastian zapukał do drzwi, przez co wzdrygnąłem się, zaciskając palce na umywalce. 

- Wiem, chwila! - zgarnąłem z szafki koszulę i narzuciłem ją na siebie, zapinając w pośpiechu guziki. Z tego wszystkiego zrobiłem to źle, przez co musiałem tą czynność powtórzyć. 

W jej trakcie wpatrywałem się w swoje odbicie, szczególnie bandaż na nadgarstku i lekki, spokojny uśmiech, który niespodziewanie zagościł na mojej twarzy. Poczułem się naprawdę dziwnie, kiedy doszło do mnie, że już naprawdę dawno nie uśmiechałem się sam do siebie. 

***

Morze okazało się dziś bardzo spokojne. Fale były praktycznie zerowe, lecz i tak słyszałem ich przyjemna szum, kiedy rozbijały się o piaszczysty brzeg. Pogoda dopisywała, więc siedziałem z Sebastianem na jednej z wydm, ciesząc się lekturą. Każdy z nas trzymał na kolanach inną część cyklu o Harrym Potterze. System który w związku z tym opracowaliśmy, był prosty - kiedy ja już przeczytałem daną część, dawałem ją Sebastianowi i to on ją czytał, podczas gdy ja brałem się za kolejną.  

- Co to apoteoza? - zapytał niespodziewanie, zakłócając panującą między nami przyjemną ciszę. Niezbyt mnie to jednak zmartwiło, lubiłem brzmienie jego głosu. 

- Gloryfikacja kogoś lub czegoś. - odpowiedziałem niemalże automatycznie, jakbym całe moje życie przygotowywał się do powiedzenia tego.

- Rozumiem. - skinął głową, przewracając stronę. - Czasem odnoszę wrażenie, że znasz cały słownik, Ciel. 

Nie było to tak dalekie od prawdy. Gdy byłem młodszy, miałem pewnego szurniętego nauczyciela języka angielskiego. Kazał nam uczyć się na pamięć słownika, z czego robił potem kartkówki, na których musieliśmy wyrywkowo pisać dokładną definicję wybranych zwrotów. Najpierw przerobiliśmy A, potem zostało w mojej pamięci pisanie pracy z B i C. Uparcie nas z tym pilnował, twierdząc że poznanie nietypowego słownictwa poszerzy nasze horyzonty i będziemy ponad hołotą, czyli według niego wszystkimi, którzy nie mieli wystarczająco pieniędzy na prywatne szkoły. Nim jednak sprawdził naszą wiedzę ze znajomości słówek na D, doszło do niego, że system nie przewidział czasu na nauczanie takich rzeczy i skończyliśmy naszą przygodę ze słownikiem, zamiast tego w ekspresowym tempie przerabiając materiał, z którego mieliśmy już wtedy zaległości. 

BUNT || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz