Cisza. Czasem zbawienna i wyczekiwana, w innych okolicznościach głucha i straszna. Mnie ukazała się obecnie w tej drugiej odsłonie, chociaż nie była aż tak przerażająca. Wprawiała bardziej w mało przyjemny, melancholijny stan. Potęgowała samotność bijącą od obrazu, w który wlepiałem niemrawe spojrzenie. Byłem zmęczony i senny, jednak nie potrafiłem zasnąć, więc starym zwyczajem przetwarzałem w głowie każdy fragment wędrowca wśród morza chmur. Mogłem powiedzieć, że to już mój stary druh bezsennych nocy.
- Czemu nie śpisz? - usłyszałem po chwili cichy głos mojego kompana. Odwróciłem się do niego przodem, marszcząc lekko brwi.
- Ty też nie śpisz?
- Jak widać, paniczu.
- Powinieneś.
- I vice versa. - objął mnie ramieniem i przygarnął bliżej. W odpowiedzi oparłem policzek na jego klatce piersiowej. - Co tam?
- Myślę o naszym wyjeździe. Jest coraz bliżej.
- Ile zostało? Miesiąc?
- Dokładnie tak. - uniosłem lekko głowę, aby spojrzeć na jego skąpaną w blasku księżyca twarz. Robiło się coraz chłodniej, więc spaliśmy przy zamkniętym oknie, jednak starym zwyczajem nie zaciągaliśmy zasłon. - To niby długo, ale zaczynam coraz częściej o tym myśleć. Chyba nawet się ekscytuję.
- Od kiedy uciekliśmy, ekscytacja nawiedza cię niezwykle często.
- Co poradzę, tak już mam. Wydaje mi się jednak, że to dobrze. - przewróciłem się na bok i pociągnąłem go za sobą, przez co leżeliśmy naprzeciwko siebie, twarz do twarzy. - Gdzie pójdziemy jak już będziemy w Paryżu?
- Ty znasz się na tym lepiej. - wzruszył ramionami, kładąc jednocześnie dłoń na moim policzku. Była nieco chłodna, kontrastowała z ciepłem panującym pod kołdrą. - Prędzej ty będziesz nam wybierał atrakcje.
- No weź, na pewno jest jakieś miejsce, w które chciałbyś się wybrać. - spojrzałem na niego wyczekująco i jednocześnie z niemą groźbą, że ma wytypować co najmniej jeden punkt w naszej wycieczce.
Nie mógł być obojętny wobec takiego wyrazu twarzy. Westchnął, przez chwilę się zastanawiając.
- Chciałbym... Pójść do Luwru. Nigdy tam nie byłem, a to podobno piękne miejsce. - pogładził lekko mój policzek. - Poza tym możemy się wybrać na wierzę Eiffla. Co prawda byłem tam z tobą ostatnim razem, jednak chętnie znowu bym tam zaszedł. Z tego co pamiętam, widoki i uczucie towarzyszące staniu na szczycie były zniewalające.
- W Luwrze faktycznie jest ślicznie. - westchnąłem rozmarzony. Byłem kiedyś na wycieczce szkolnej, to właśnie wtedy zwiedziłem większość miejsc kultury w Paryżu. Jeżdżąc do niego z rodzicami, nie miałem zazwyczaj czasu niczego rozsądnie pozwiedzać. - Ale i tak najbardziej lubię gorącą czekoladę, we Francji jest taka gęsta. Najczęściej podają ją z bitą śmietaną, w takim połączeniu smakuje najlepiej. W sumie zjadłbym też croissanta z nutellą, taką prawdziwą, a nie wytworem nutello-podobnym.
- Nie masz na razie dość słodyczy? - zapytał, po części zaczepnie, a po części z autentycznym zdziwieniem.
Od kiedy zacząłem zarabiać, pozwoliłem sobie... Osłodzić trochę życie. Częściej kupowałem pączki, lizaki i ciastka. Trochę jakbym próbował wynagrodzić sobie dzieciństwo, w którym mimo wszystko nie jadłem tego zbyt dużo. Słodycze były obecne w moim życiu głównie wtedy, kiedy rodziców nie było w domu, i to Sebastian się nade mną litował.
- Nie, jeszcze nie. Chociaż podejrzewam, że tak naprawdę nigdy nie będę miał ich dość. - zamknąłem oczy, czując, że chcąc nie chcąc robię się senny. Dopiero krótka rozmowa z nim uświadomiła mi, jak bardzo. - Chociaż... Na razie faktycznie nie ma co nad tym myśleć, mamy jeszcze sporo czasu. Śpimy?

CZYTASZ
BUNT || SEBACIEL
FanfictionCiel jest synem bogatego małżeństwa. Od małego wychowywał się w luksusie i świadomości losu jaki go czeka - gdy dorośnie, ma być kolejną głową Funtomu. Nie protestuje, uczy się pilnie i ponad normę. Gdy kończy dziesięć lat, w jego życiu pojawia się...