Z Lily i Michaelem znałem się już jakiś czas. Łączyły nas spotkania, rozmowy i wspólne przeżycia, zarówno te mniej, jak i bardziej zażyłe. Nie stali się dla mnie przyjaciółmi na dobre i na złe, jednak niewątpliwie przeobrazili się w ludzi, którym chętnie poświęcałem swój wolny czas, i tak było również tym razem. Po ciepłym przywitaniu we trójkę ruszyliśmy w stronę promenady, gdzie znajdowało się sprawdzone już stoisko z lodami.
- Ile jeszcze zamierzacie tu zostać? - odezwał się w pewnym momencie Michael, kierując to pytanie w moją stronę.
Wakacje zmierzały ku końcowi. Nieważne, jak bardzo nie chciałbym zatrzymać przy sobie uczucia wolności i ciepła towarzyszącego letnim miesiącom, nieubłaganie nadchodziła jesień, a wraz z nią świadomość, że trzeba ruszyć z miejsca. Było mi tutaj dobrze, jednak nie mogłem trwać w obecnym miejscu do końca swoich dni, a żeby wrócić do Londynu potrzebowałem odkryć coś, co było poza nadmorskim miasteczkiem.
- Nie wiem, na razie nie rozmawiałem o tym z Sebastianem. Wydaje mi się jednak, że nie zostaniemy zbyt długo. Obstawiam, że do końca wakacji.
Moja odpowiedź sprawiła, że na twarzy chłopaka wykwitł uśmiech, w którym kryła się ulga. Jak się po chwili okazało, niespowodowana naszym wyjazdem, a tym, co mogło się z nim wiązać. Z tym, jak mogliśmy pomóc, jeśli w najbliższym czasie zamierzamy udać się gdzieś dalej.
- Od jakiegoś czasu mieszka u mnie kuzynka. - zaczął, z typową dla siebie nieśmiałością, która podpowiedziała mi, że propozycja jaką mi przygotował będzie czymś dużym. - Jej rodzice zmarli mniej więcej rok temu. U nas jest od sześciu miesięcy, jesteśmy jednymi z ostatnich krewnych. Ma jeszcze wujka, z którym ma bardzo dobry kontakt, i który chętnie by ją przygarnął. Problem w tym, że ten wujek mieszka we Francji, a Sullivan, moja kuzynka, jest niepełnoletnia i do tego jeździ na wózku.
- Rozumiem. - skinąłem lekko głową kiedy przerwał, badając moją reakcję. - Kontynuuj, proszę.
- Więc jeździ na wózku i jest niepełnoletnia, nie może sama odbyć tak dalekiej podróży, a rodzice cały czas pracują, i do tego boją się latać samolotem. Ja też z uwagi na wiek nie mogę z nią pojechać, i dlatego gdybyście może wybierali się w kierunku Francji... I to nie byłby kłopot...
- Ale dokumenty... Pieniądze...
- Ten wujek jest w stanie wszystko opłacić. Zaczynając od biletów, na taksówkach którymi zawieziecie ją pod jego dom kończąc. Jest dość dziany. Już z nim rozmawiałem na ten temat, powiedział, że nawet nie będzie problemu z tym, abyście spędzili u niego kilka nocy.
Francja. Nim dobrze przemyślałem, czy taka pomoc byłaby rozsądna, rozmarzyłem się na myśl o tym jakże lubianym przeze mnie kraju. Bywałem tam wielokrotnie, czy to w delegacji z rodzicami, czy też zwyczajnie, jako turysta - chociaż nie, tak byłem tam tylko raz. Mimo to zdążyłem naoglądać się pięknych budowli, posłuchać języka którym sam perfekcyjnie władałem i pokochać ten kraj niemalże tak, jak własną ojczyznę.
Przecież nawet moje imię było Francuskie! To niemalże tak, jakbym po części faktycznie tam przynależał.- Gdzie ten wujek dokładnie mieszka? Jakie miasto?
- Paryż. Praktycznie w centrum.
Och, matko, Paryż.
Cudowny Paryż!
Nie mogłem powiedzieć, że się zgadzam. Musiałem mocno to przemyśleć, i przede wszystkim porozmawiać z Sebastianem. Wypadało też dopytać o kilka bardziej formalnych kwestii, w końcu na taką wyprawę będziemy potrzebować paszportów. Póki co nie odrzuciłem jednak jego propozycji, wręcz przeciwnie. Kiedy zaproponował, że pozna mnie ze swoją kuzynką, ochoczo się zgodziłem.
CZYTASZ
BUNT || SEBACIEL
أدب الهواةCiel jest synem bogatego małżeństwa. Od małego wychowywał się w luksusie i świadomości losu jaki go czeka - gdy dorośnie, ma być kolejną głową Funtomu. Nie protestuje, uczy się pilnie i ponad normę. Gdy kończy dziesięć lat, w jego życiu pojawia się...