Rozdział 21

182 22 13
                                    


Dzień po naszym zatrudnieniu Madame Red zaprosiła nas do swojego gabinetu, aby omówić szczegóły. W końcu jedyne co wczoraj zrobiła to uścisnęła nasze dłonie i zaoferowała, że możemy tu mieszkać, dopóki będziemy pełnić rolę kelnerów. Jak się okazało, wiązała się z ona wieloma zasadami, których musieliśmy przestrzegać. 

- Jeśli klient zapyta was, ile bierzecie za noc, macie powiedzieć, że nie świadczycie takich usług. - kobieta dziś promieniała, a ton jej głosu był dziarski i pełen sympatii, mimo że znała nas krótko. - Chyba, że chcecie sobie dorobić. Ale to już we własnym zakresie. 

Ani ja, ani Sebastian nie byliśmy zainteresowani opcją takiego zarobku, więc wysłuchaliśmy jak w grzeczny sposób odmówić konsumentom namiętnych chwil. Potem musieliśmy nauczyć się kilku innych formułek na oklepane sytuacje, które mogą nas spotkać podczas pracy. Dowiedzieliśmy się na przykład co zrobić, kiedy ktoś odmówi płacenia lub będzie miał zamiar się do nas dobrać, choć tutaj akurat żywiłem nadzieję, że doświadczę jak najmniej takich sytuacji. Wiedziałem, że zapomnę większość tych reguł kiedy tylko wejdę na salę, jednak czerwonowłosa na koniec optymistycznie stwierdziła, że po krótkiej praktyce nabierzemy wprawy. 

- To wszystko. Idźcie do Grella, on da wam uniformy. Powodzenia. - w ten właśnie sposób zakończył się nasz przyśpieszony kurs bycia kelnerem. 

Gdy opuściliśmy gabinet, skierowaliśmy kroki w stronę pokoju człowieka, który tak chętnie dobierał się wczoraj do mojego kamerdynera. Ciarki przeszły mi po plecach na samą myśl, choć nie do końca wiedziałem skąd taka reakcja. 

- Wyspałeś się, Ciel? - zapytał Sebastian, korzystając z faktu, że byliśmy tylko we dwóch. Zapewne kolejna okazja do rozmowy trafi się dopiero pod wieczór, kiedy skończymy swoją zmianę. 

-W miarę tak. Całkiem wygodne te łóżka. Chociaż w pokoju pachnie czymś dziwnym, sztucznym. 

- Jakby różami, prawda?

- Dokładnie. Tyle, że takimi naprawdę okropnymi. 

- Koszmar. 

- Dokładnie. Za pierwszą wypłatę kupimy odświeżacz powietrza. - ziewnął, leniwie się przeciągając. -Denerwujesz się?

- Nie, nie aż tak. - potrząsnąłem głową. - Jeszcze nie. 

Jak się miało za niedługo okazać, ''jeszcze'' było właściwym określeniem. Kiedy dostaliśmy już uniformy (identyczne jak ten dziewczyny, która wpadła do gabinetu Madame, tyle że nosiliśmy spodnie zamiast spódnic) zaczął zżerać mnie stres. Kiedy przywdziałem nowe ubranie, z pełną mocą doszło do mnie, co będę robił. Wraz z tą wiedzą naszły mnie obawy, czy nikt mnie nie rozpozna, skoro znów jestem ubrany tak oficjalnie. Niby typowo nastoletnie ciuchy nie kryły mnie całkowicie, jednak zdecydowanie mniej przypominałem w nich dawnego siebie. 

- Nikt nie powie, że widział cię w klubie ze striptizem. - Michaelis uspokoił mnie, jakby czytał mi w myślach. Czasem odnosiłem wrażenie, że faktycznie tak jest, choć i tak wydawał się już zbyt niezwykły, aby posiadać również taką umiejętność. - Ludzie raczej nie chwalą się przebywaniem w takich miejscach. 

- Taką mam nadzieję. - przytaknąłem, pocierając lekko nadgarstek, który był obecnie skryty pod rękawem koszuli. Brunet poprosił wczoraj naszą szefową o apteczkę i zgodnie z obietnicą opatrzył zadrapania, owijając moją rękę bandażem.  

- Nie martw się na zapas. Będzie dobrze. - pogłaskał mnie lekko po włosach, nim obaj rzuciliśmy się w wir pracy. 

- Wzajemnie, Sebastianie. 

BUNT || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz