5. 𝐏𝐑𝐙𝐄𝐏𝐎𝐖𝐈𝐄𝐃𝐍𝐈𝐀

342 28 7
                                    

Korzystając z tego, że lekcja została tak gwałtownie przerwana i na wykorzystaniu pozostał kwadrans, Evie chciała to wykorzystać do rozmowy z Severusem na temat tego co zaszło. Niestety- gdy wyszła z komnaty, w której zajęcia się zaczęły, po upewnieniu się, że nic tam nie zostało- znów dopadła do niej Blair.

— Profesor McGonagall cię woła.

— Dobrze, już pójdę do jej ga…

— Nie, nie do jej gabinetu.

Evie zmarszczyła brwi.

— To gdzie?

— Do Wieży Północnej.

Evelynn jęknęła. Fakt, że sala do Eliksirów jak i gabinet, który dzieliła z Severusem znajdował się w podziemiach szkoły bardzo ją cieszył, bo nie lubiła biegać po schodach w górę.

Ale Wieża Północna oznaczała wspinaczkę.

— Czyli... — zaczęła, a Blair chwyciła ją mocno za ramię i pociągnęła do siebie, przez co Eve zmuszona była się pochylić.

— Na siódmym piętrze w sali profesor Trelawney. To... pilne. Aha i... już tam wezwała profesora Snape'a. Więc…

Więc Severus- podczas gdy Evie ogarnęła komnatę, struclę i uczniów z trzech domów w tym swoje własne dziecko- miał wystarczająco dużo czasu, żeby powiedzieć jej, że McGonagall chce ich oboje.

Ale tego nie zrobił.

Musiał być na nią wściekły.

Evie też była. Ale na Argusa, bo nie wiedziała po co woźny szedł po Mistrza Eliksirów.

A no tak. Aby jej dopiec.

— Mamo? — spytała Blair.

— Tak? — odparła kobieta.

— Bardzo jesteś zła za Kła?

— Nie. Nie jestem w ogóle zła, to tylko pies. — zapewniła ciemnowłosa — Ale i tak musimy o tym porozmawiać. — Dodała, całując córkę w czoło. — Lecę do pani dyrektor. Widzimy się na obiedzie?

— Aha! — odparła Blair żwawo, a Evie uśmiechnęła się do niej i pobiegła do wieży północnej, pomstując w myślach na Hogwart i na jego sto czterdzieści cztery klatki schodowe. Raz prawie przez poręcz wypadła, nie wspominając już o znikających stopniach.

O dziwo, kiedy dotarła wreszcie pod drzwi, Severus tam na nią czekał.

— Wolniej się nie dało? — zapytał.

— W przeciwieństwie do ciebie, ja mam krótkie nóżki i nie potrafię nimi przebierać z prędkością silniczka motorówki.

— Toś wymyśliła. Bo ja niby tak potrafię.

— Czemu jeszcze nie wszedłeś?

Snape wywrócił oczami.

— Żeby dla ciebie pani dyrektor nie musiała powtarzać, szkoda jej czasu. A teraz właź, już wystarczająco długo tu przez ciebie sterczałem. — Mężczyzna otworzył drzwi komnaty. — Panie przodem. — wycedził.

— Zapraszam zatem — Evelynn wskazała na wejście, a jej rozmówca zdębiał.

— Wchodźcie już, na litość boską — Ze środka rozległ się głos Minerwy i Evelynn wpadła do środka. Severus zaraz za nią, do tego zamykając drzwi.

Muffliato — rzekła Eve, celując różdżką w drewno, które chwilę potem spowiła poświata na ułamek sekundy.

Czarnowłosy spojrzał na kobietę jakoś dziwnie.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz