62. 𝐒𝐏𝐎𝐊𝐎𝐉𝐍𝐀 𝐏𝐑𝐙𝐘𝐒𝐓𝐀Ń

200 18 0
                                    

Pomimo tego, co wydarzyło się w Hogsmeade, cała wycieczka ogólnie wybrzmiała bardziej pozytywnie niż negatywnie. Uczniowie byli zadowoleni, mogąc spędzić czas ze swoimi sympatiami, a ci, którzy w związkach nie byli...

Cóż. Postępowali jak Lotta i Scarlett.

Jednak dla Evie i Severusa, najbardziej pozytywnym aspektem całego dnia był zdecydowanie obiad w wyjątkowo doborowym towarzystwie, z wyjątkowo dobrym jedzeniem i z wyjątkowo ciepłym odbiorem wiadomości, jaką mieli do przekazania. Ciepłym i zabawnym, bo Eileen uściskała swojego syna, mówiąc, że jest "Zuch chłopak." co wywołało u pań O'Hara wybuch śmiechu, a starsza z nich przytoczyła zatem pani Snape anegdotę o "pomocy śpiącego nietoperza".

Eileen była wyjątkowo zaskoczona, bo nie wiedziała, że jej syna "w szkolnych kuluarach" nazywają właśnie Nietoperzem z Lochów.

— A ty jesteś co? — To pytanie starsza kobieta skierowała do Eve.

— Polatucha — padła odpowiedź.

— Od teraz będziesz panią nietoperzową.

— A to nie powinnaś być ty?

— Czy ja ci wyglądam na nietoperza? — spytała Eileen pobłażliwie.

— Wiesz... — Zielonooka przeciągnęła ten wyraz dość mocno, a odbiorczyni wypowiedzi udała oburzenie i już się miała odezwać, kiedy to Blair zabrała głos.

— Jeśli pani by była panią nietoperzową — zaczęła dziewczyna — to czy Severus byłby nietoperzątkiem?

— Blair, nie — wtrącił mężczyzna — nie podsuwaj im pomysłów...

— Ojeju, Gacuś — rzekła Eve takim głosem, jak się mówi do małego dziecka, albo do szczeniaczka, po czym pogłaskała bruneta po policzku — mały Gacuś.

— Litości, Evie.

— Taki mały Gacuś. Jaki słodki.

— Nie jestem słodki i nie jestem mały.

— O nie, ma wściekliznę.

Severus pokręcił głową, parsknął śmiechem i wbił wzrok w talerz.
Coś łupnęło o okno. Siedzący w środku spostrzegli Cyrę, siedzącą na zewnętrznym parapecie. Sówka dzierżyła w dziobie jakiś list.

— Dlaczego na kopercie jest znaczek pocztowy? — zapytała zielonooka, wpuszczając zwierzę do środka i karmiąc ją z ręki resztką kukurydzy z kolby- jednego z dodatków do Sunday Roast. — I dlaczego w zasadzie to jest koperta w kopercie?

— A bo to od Ethel — rzekła Eileen, a Eve zostawiła Cyrze kolbę i zamknęła okno.

— Jaka znowu Ethel, mamo? — zapytał Severus.

— A taka jedna — pani Snape machnęła ręką — Stara znajoma z Hogwartu. Teraz robi w Dworcowym na kuchni. Poprosiłam ją, żeby przysyłała mi wszelkie listy jakie przyjdą pod naszą nieobecność pod Spinner's End. No i właśnie dlatego przyszło teraz o to, to. A Blair była taka kochana, że użyczyła mi sowy.

Trzynastolatka uśmiechnęła się pociesznie, a potem zaczęła śmiać, kiedy Cyra usiłowała przeciągnąć kolbę dziobem po parapecie wewnętrznym, ale rzecz jasna nie była w stanie tego zrobić przez kwestię rozmiaru.

Rzeczywiście, jak Evelynn spojrzała na pierwszą kopertę, był na niej adres z Cokework, a nadawcą była Ethel Van Dijk. Pewnie miała jakieś holenderskie korzenie, albo niemieckie.

— No nie stój tak jak widły w gnoju, Evelynn — Eileen zwróciła się do profesor O'Hara. — Otwórz to i sprawdź do kogo.

Brunetka ostrożnie rozejrwała kopertę. W środku znajdowała się, oczywiście, kolejna. Miała na sobie nadrukowane jakieś logo z zielonym drzewem i wplecionym w nie tekstem SPOKOJNA PRZYSTAŃ. Adres był z jakiejś miejscowości, której Eve nie potrafiła zidentyfikować, a całość zaadresowana była do...

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz