84. 𝐖 Ż𝐘𝐂𝐈𝐔 𝐏𝐄𝐖𝐍𝐄 𝐒Ą 𝐓𝐘𝐋𝐊𝐎 𝐃𝐖𝐈𝐄 𝐑𝐙𝐄𝐂𝐙𝐘

150 14 0
                                    

UWAGA

Helloł der^^

Ten rozdział jest jednym z tych, których temat w poruszałam w pierwszej sekcji Od Autorki.  Zawiera opisy aktów przemocy i jej skutków oraz śmierci.

Nie polecam czytania go jeśli nie czujesz się na siłach, bądź takie tematy są dla Ciebie( teraz lub zawsze) trudne.

Dark_Mochi się odmeldowuje

--------------------------------------------------------------

Severus nie spodziewał się tego, że Deidre rzuci się na jakiegokolwiek z braci Avery, ale też nie spodziewał się, że uda mu się zrzucić z siebie Leara, więc w gruncie rzeczy nie był pewien niczego.

Kobieta nie miała dobrej techniki, ale była szybka. Uderzała w przeciwnika zaklęciami dopóty dopóki ten nie wytrącił jej różdżki. Spadła ona z Wieży podobnie jak Lear, więc Deidre z obrzydzeniem włożyła palec w pusty oczodół wroga i nacisnęła z całej siły. Nizar zawył z bólu, ale zaraz potem- na oślep- uderzył kobietę i ta poleciała na filar zadaszenia i osunęła się na podłoże. Była na wpół przytomna. Nie za wiele mogła zrobić, kiedy to Avery zamachnął się różdżką na Severusa.

Mężczyzna cisnął w przeciwnika tym samym kawałkiem kamienia, którym wcześniej próbował go uderzyć Lear, wybijając Nizara kompletnie z rytmu, a potem podbiegł do Deidre.

— Zjeżdżaj stąd — powiedział, oddając jej swoją różdżkę — szybko.

— A-ale...

— Poradzę sobie, leć! — krzyknął dosłownie wpychając kobietę na schody, a ona aż sobie przysiadła z tego tytułu, bo wciąż do siebie nie doszła.

A Severus, choć niezbyt mu się to podobało i szczerze brzydził się zawsze tego typu rozwiązaniami, jedną ręką złapał Nizara za ubranie, a drugą...

Spuścił mu manto.

Wystarczająco długo, żeby Deidre dała radę się pozbierać i uciec.

W końcu panowie zaczęli się szarpać o różdżkę Nizara, więc Snape z całej siły pociągnął przeciwnika w dół, a potem go kopnął, mało przy tym równowagi nie tracąc. Bądź co bądź, miał rozwaloną głowę, mroczyło go co jakiś czas.

W tym zamieszaniu, różdżka Avery'ego została złamana, każdy z kawałków poleciał w inną stronę.

— Ty... — warknął wróg, z twarzą całą w siniakach, a potem użył słowa, od którego uszy by zwiędły każdemu. Wtedy brunet zauważył, że miał wybite kilka zębów. — obiecałem matce, że cię zabiję. I zamierzam to zrobić!

Tymczasem matka mężczyzny, wciąż leżąca pod wieżyczką, dwa piętra niżej przestała się ruszać i bezwładnie, jak wcześniej jej syn, poleciała na podłoże.

Lear, nie mogąc się poruszać, był w stanie jedynie jęknąć.

— Ma... tko...

Lorna Meadowes nie poruszyła się więcej.

A najstarszy z jej pozostałych przy życiu synów zbladł nagle, jakby spostrzegł ducha i wpatrywał się w przestrzeń przy schodach. Severus odwrócił się zaraz za nim, choć początkowo miał wątpliwości- to mógł być w końcu jedynie tani blef.

I zrozumiał od razu dlaczego mężczyzna zachował się tak, a nie inaczej.

Tuż przed ostatnim stopniem stała Evelynn O'Hara.

Nie. To nie mogła być prawda. To musiały być jakieś omamy, zwidy, cokolwiek.
Bo przecież jak? Przecież widział zielony promień, widział jak spadała do jeziora. To nie mogła być ona.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz