80. 𝐓𝐎𝐏𝐈𝐄𝐋𝐄𝐂

166 16 4
                                    

UWAGA

Helloł der^^

Ten rozdział jest jednym z tych, których temat w poruszałam w pierwszej sekcji Od Autorki.  Zawiera opisy aktów przemocy i jej skutków oraz zabójstwa.

Nie polecam czytania go jeśli nie czujesz się na siłach, bądź takie tematy są dla Ciebie( teraz lub zawsze) trudne.

Dark_Mochi się odmeldowuje

--------------------------------------------------------------
Evelynn pamiętała rozbłysk zielonego światła.

Nie pamiętała za to, jak znalazła się w tej wielkiej, białej przestrzeni bez niczego.
Dosłownie bez niczego. Kobieta zdawała się wisieć w powietrzu, ale kiedy spróbowała dotknąć czegoś, albo stąpać po podłożu- udało się. Powoli, pod wpływem, każdego jej kolejnego dotyku, okolica zaczynała się jakoś zarysowywać.

Aż w końcu zobaczyła przed sobą plażę w Anstruther. Zadziwiająco czystą, bez łódek przy pomoście, bez śmieci, z praktycznie białym piaskiem. Mewy siedziały na falochronach, morze było spokojne...

I na mieliźnie, mniej więcej do pół łydki w wodzie, stał Albus Dumbledore.

Poznała go od razu, mimo, że nie widziała mężczyzny od lat. Nie zmienił się przecież, aż tak bardzo.

Może dlatego, że był martwy.

A może dlatego, że po prostu nosił się zawsze tak samo. Choć tym razem jego szata, włosy, w ogóle cały zdawał się być tak czysty, jakby go wyjęli z pralki.

Zielonooka miała wrażenie, że oszalała, ale wtedy przypomniała sobie rozbłysk zielonego światła, a koło niej- na granicy roślinności i plaży- pojawił się Hardodziob. Stanął tuż przy kobiecie, prawie kładąc jej głowę na ramieniu. Przyjrzała się mu, a potem pierzaste stworzenie zaczęło się powoli zbliżać do morza. Spłoszyło mewy, i to był chyba jego cel, bo zaraz zaczęło w najlepsze wcinać pozostawione przez nie na falochronie ryby.

Tak. Evelynn definitywnie oszalała.

— Jesteś już — powiedział nagle Dumbledore, odwracając się do kobiety. Wyglądał normalnie. Zadziwiająco normalnie.— Podejdź, proszę.

O'Hara podeszła. Bo w sumie co innego miała zrobić? To była jedyna żywa dusza w otoczeniu. No, bo mewy już odleciały, ryby były martwe, a Hardodziob sobie poszedł.
Evelynn weszła do wody po kostki tylko po to, by zorientować się, że w ogóle nie była mokra. Powinna mieć mokrusieńkie buty, skarpetki i spodnie, ale nic takiego nie miało miejsca.

— To wszystko dzieje się w mojej głowie, prawda? — spytała zielonooka, zanurzając dłoń w morzu. Po wyciągnięciu, wciąż była sucha.

— Na to wygląda — odparł Albus — Plaża w Anstruther? Mówiłaś, że to nie jest twój dom.

— To wyzwolenie — rzuciła bez emocji — było dla mnie to tym wszystkim... zresztą, nie ważne. Czy ja umarłam?

— Nie — Dumbledore spojrzał w niebo, na którym w tamtym momencie zarysowało się wschodzące słońce. — gdyby tak było, nie rozmawialibyśmy.

— Nie chcę rozmawiać — rzekła kobieta, dość ostro tym razem — chcę wiedzieć co się stało. Chyba należy mi się to, po tym wszystkim co z twojej winy musiałam przeżyć. I moje dziecko. I Tony. I Severus.

Albus westchnął.

— To było poświęcenie, na które ci ostatni dwaj byli gotowi. A ty... matka zawsze gotowa jest poświęcić wiele dla dziecka. I wszystko stało się tak, jak sądziłem, że będzie. Z jednym wyjątkiem. Nie spodziewałem się, że między tobą a Severusem nawiąże się aż taka nić porozumienia...

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz