3. Ś𝐂𝐈𝐀𝐍𝐀 𝐏𝐀𝐌𝐈Ę𝐂𝐈

419 28 0
                                    

Blair, nie będąc pierwszoroczną, mogła się wymknąć z uczty wcześniej, żeby podążyć za swoją matką, która wraz z profesorem Snapem odprowadzała nowych uczniów do dormitorium Slytherinu- czyli do lochów.

Dzieciaki nie były tego świadome. Ba, otoczenie zamku fascynowało ich do tego stopnia, że żadne nawet nie zwróciło uwagi, że schodzą coraz niżej, a w takim miejscu logiczne było, co znajdowało się najniżej.

Trzynastolatka przystanęła w korytarzu przy głównych drzwiach, kiedy to cały pierwszy rok Slytherinu zatrzymał się przy Ścianie Pamięci.

Nastrój od razu się zmienił. Jedenastolatkowie wpatrywali się w milczeniu i z należytą powagą w czarno-białe, ruchome zdjęcia, oświetlane jedynie przez słaby blask świec. Mnóstwo roześmianych młodych ludzi, czyichś dzieci, braci, sióstr.

Mnóstwo zabranych żyć.

Dorośli znajdowali się na fotografiach wyżej niż dzieci. I to nie dlatego, że ktoś wyższy je tam zawiesił. Raczej, jak gdybały obie panie O'Hara, było to spowodowane tym, że użyto drabiny. Zdjęcia znajdowały się zbytnio pod sufitem, żeby doszło do tego w innych okolicznościach. Nawet Hagrid, by tam nie sięgnął.

Evelynn przeskoczyła wzrokiem z roześmianych twarzy tragicznie zmarłych dzieciaków na oblicza dorosłych.

Nawet jakby miała trudności, żeby ich rozpoznać to przed oczami stawała jej całą strona z Proroka Codziennego, którego wbrew temu co mówiła McGonagall zdarzało się czytywać zarówno Evie jak i Blair, przedstawiająca twarze wszystkich ofiar Bitwy o Hogwart.

A na samym szczycie tej ściany- tuż nad zdjęciami z Remusem Lupinem, jego żoną Nimfadorą, Alastorem "Szaloonokim" Moodym i Syriuszem Blackiem- znajdował się nie kto inny jak Albus Dumbledore.

No tak. Nawet w takim momencie, Dumbledore musiał znaleźć się na górze.

Nawet jeśli to tak naprawdę on rzucił wszystkich na rzeź, Lordowi Voldemortowi.

Dzieci nie powinny walczyć na wojnie w ramach ideologii dwóch szaleńców.

I mogli Evelynn napluć w twarz, mogli ją wykląć, zwyzywać, wygnać ze świata czarodziejów. Nigdy nie będzie żałować, że zabrała swoje dziecko z Hogwartu i nie pozwoliła, żeby walczyło w Bitwie o Hogwart.  Może była egoistką, ale Blair była wszystkim co miała i nie mogła jej wysłać na śmierć. I było jej przykro, że rodziny straciły swoje pociechy.

Ale najważniejsze było, że Blair żyła.

— Chodźcie już — mruknął Severus, wyrywając Evie z zamyślenia — Nie mamy czasu na włóczenie się po zamku, a tu zaraz zejdzie się cała chmara... Profesor O'Hara, idzie pani?

— Oczywiście, profesorze Snape — odparła kobieta, zapalając za pomocą dłoni te świece przy Ścianie Pamięci, które zgasły.

Wymieniła jeszcze spojrzenie z córką i od razu zrozumiała, że Blair chce na nią zaczekać i pewnie o czymś porozmawiać. Schodząc do lochów miała nadzieje, że jej dziecko nie wplącze się w jakieś kłopoty.

Evelynn rozdzieliła się z Severusem, kiedy ten opuścił Pokój Wspólny Ślizgonów, po odprowadzeniu pierwszorocznych, wyjaśnieniu im o co chodzi z hasłem, przestrzeżeniu przed ruchomymi schodami i spóźnieniami.

W pomieszczeniu nie znajdowali się tylko najmłodsi podpieczni domu Salazara Slytherina. Starsi także. W środku zrobiło się tłoczno.

Wszyscy wpatrywali się w profesor O'Hara.

— Jeśli coś się będzie złego działo to przyjdźcie do mnie — poprosiła, siadając między pierwszorocznymi, na jednej z kanap.

Te dzieci były przerażone. Nie chciały trafić do tego domu.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz