20. 𝐎𝐓𝐖𝐀𝐑𝐂𝐈𝐄 𝐒𝐄𝐙𝐎𝐍𝐔 𝐐𝐔𝐈𝐃𝐃𝐈𝐓𝐂𝐇𝐀

299 28 3
                                    

Kilkanaście minut później wszyscy zaginieni odnaleźli się. Odpowiedzią na zagadkę Averilla i Blythe była ciemność, a Hagrida jak się okazało, odnaleźli w najciemniejszym, najmniejszym schowku na miotły jaki był w zamku.

I nikt nie wiedział jak do diaska się tam zmieścił, ale sądząc po dźwięku jakie wydały kostki jego rąk kiedy z nich strzelił to najprawdopodobniej musiały go "nieźle poskładać".

Blair O'Hara i jej przyjaciółki wychyliły głowy z wielkiej sali, słysząc jak pani dyrektor objeżdża duchy, a zwłaszcza Nicka, za to co się stało. Wysłuchały także historii o tym co takie zrobiła profesor O'Hara, bo rzecz jasna Sir Nicholas poskarżył się na to, co zaszło.
Nastolatki wypadły z wielkiej sali na widok nauczycieli eliksirów oraz Hagrida i rzecz jasna nie obyło się bez uścisków. Jak już się Blair dorwała do matki, to puścić nie chciała, a na Hagridzie- po upewnieniu się, że ani Eve ani Severusowi nic się nie stało- uwiesiła się pozostała trójka dziewczyn, jak bombki na choince.

Kolejne kilkanaście minut później wszyscy uczniowie zostali odprowadzeni do swoich dormitoriów.

Wszyscy za wyjątkiem Blair, która dostała wyjątkowo pozwolenie od pani dyrektor, żeby zostać w kwaterze matki. W końcu był weekend, a nastolatka miała ciężkie przeżycia.

Severus odprowadził obie panie O'Hara na miejsce, tak na wszelki wypadek i został przez Evelynn zaproszony do środka na herbatę. Blair tylko życzyła im dobrej nocy i poszła spać do pokoju matki. Zanim czajnik zagwizdał, nastolatka była już pogrążona w głębokim śnie.

Eve wrzuciła dwie torebki herbaty do kubków i zalała wrzątkiem po czym odstawiła czajnik na metalową podstawkę na blacie i spojrzała na swojego rozmówcę.

- Jak ty się czujesz?

Przez chwilę nie padła żadna odpowiedź, a potem:

- Zaczynam kwestionować twoje zdolności racjonalnego myślenia po tym co dzisiaj zaszło. Z buta w ducha? Naprawdę O'Hara?

- Nie o to pytałam. Nie chcesz iść do skrzydła szpitalnego? I nic dzisiaj nie jadłeś.

- Skąd..?

- Czyli jednak.

Mężczyzna westchnął, na moment chowając twarz dłoniach.

- Severus... - Choć mężczyzna spodziewał się w głosie kobiety politowania to tam raczej była troska. - tak nie można. Wiesz przecież... Chcesz coś? Mam tu dużo rzeczy. A może masz na coś ochotę i ci zrobię od zera, co?

- Evie... - Ciemnowłosy znów westchnął, a potem się zreflektował. - znaczy Eve...

- Może być Evie. Znaczy... możesz Evie. - Kobieta przez chwilę bawiła się nerwowo palcami, w ogóle nie patrząc na rozmówcę.

- Doceniam twoje starania, ale... - Kontynuował mężczyzna. - ja nie mogę. Po prostu nie mogę.

Ciemnowłosa wyglądała na zasmuconą, ale jednocześnie na głęboko zamyśloną.

A potem jakby doznała olśnienia.

Odepchnęła się rękoma od blatu i przysiadła na nim po czym sięgnęła do jednej z szafek. Wyjęła z niej dwie puszki- jedną ciemnobrązową, drugą żółtą, ewidentnie zawierającą coś sypkiego. Ułożyła całość na blacie, wzięła jeszcze talerzyk, kubrk i dwie łyżeczki i dopiero wtedy zeszła na ziemię. Coś tam robiła z tymi wszystkimi przedmiotami, a na końcu zalała zawartość kubka wrzątkiem, posłodziła i rozmieszała intensywnie. Potem przeniosła swoje skupienie na drugą puszkę.

Z tyłu wyglądało to dość magicznie. Severus widział ją już jak warzyła eliksiry, ale to było zupełnie coś innego. Zupełnie inny rodzaj skupienia i motywacji. Jakiś taki... sam nie wiedział, że chciał to tak porównać- jakiś taki bardziej od serca.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz