82. 𝐌𝐀𝐓𝐊𝐀

140 14 0
                                    

UWAGA

Helloł der^^

Ten rozdział jest jednym z tych, których temat w poruszałam w pierwszej sekcji Od Autorki.  Zawiera opisy aktów przemocy i jej skutków.

Nie polecam czytania go jeśli nie czujesz się na siłach, bądź takie tematy są dla Ciebie( teraz lub zawsze) trudne.

Dark_Mochi się odmeldowuje

--------------------------------------------------------------

Severus Snape w życiu nie widział w Hogwarcie takiego chaosu.

Nawet podczas Bitwy o Hogwart.

Wtedy Śmierciożercy i ich poplecznicy atakowali szkołę w sposób przemyślany i uporządkowany. A to... to była masa bezładnego tłumu, a którym mężczyzna rozpoznał więźniów z Azkabanu, kierowana przez przeklętą wariatkę.

Chociaż nazwanie Lorny wariatką to było zdecydowanie za mało i obrazą dla wariatów.

Uczniowie też poruszali się w sposób pozostawiający wiele do życzenia, bo walczący nauczyciele nie byli w stanie skontrolować tej bezładnej masy, uciekającej po prostu przed siebie.
Bo przecież gdzie mieli uciekać? Nie wszyscy wiedzieli, że smoka już nie ma. Tym razem Rodryka nie było, żeby się wydarł- o ile wiedział, że smoka nie ma- a poza tym, co? Miałby krzyczeć na wszystkie piętra? Przecież nie szło by go usłyszeć.

— To się rusza! — zawołał nagle Corvus, a jego matka odciągnęła go za siebie- choć był wyższy.

Severus zrobił to samo ze swoją rodzicielką, kiedy zauważył, co miał na myśli syn Deidre.

Horda posągów i zbroi z płonącymi brońmi przybyła na miejsce w bojowym orszaku. Początkowo, brunet myślał, że to kolejne niespodziewane zagrożenie ze strony wroga- bo przecież hogwarckie zbroje nie miały na stanie ognia, do jasnej cholery- ale kiedy zauważył, że te wielkie, humanoidalne twory bronią uczniów i kadry, a pozbywają się przytomności napastników- to już wiedział, że się pomylił.

Nagle poczuł szarpnięcie, usłyszał kroki tuż za swoim uchem i mało się nie wywrócił. Odwrócił się gwałtownie, tak jak i jego towarzysze- mogli to zrobić w miarę swobodnie, bo posągi ich osłoniły- i zamarł z przerażenia.

Nizar Avery.

Nizar Avery wyszarpał jego matkę z bezpiecznego chwytu i objął ją całym ramieniem za gardło, a różdżkę przyłożył Eileen do głowy.

Wszyscy sięgnęli po różdżki, ale syn Lorny tylko spojrzał na Severusa.

— Ona mi nie jest potrzebna — powiedział, jakby był w jakimś psychotycznym transie — Ale ty jesteś...

— Zostaw ją — nakazał mężczyzna.

— Już nie jesteś taki pewny bez niej co?

Sufit zadrżał, kiedy któryś z posągów uderzył w niego maczugą biorąc zamach. Wszystko dookoła również się zatrzęsło, chwilę później, kiedy to owa maczuga rozwaliła się w drobny mak.

— Zostaw ją — powtórzył Snape — bo po...

— Pożałuję? — Nizar zaczął wyglądem przypominać jakaś upiorną lalkę z porcelany — Już żałuję. Cordelia nie żyje. Nasz jeden syn jest poważnie ranny, a drugi został przez was pojmany. Moi bracia nie żyją. Zawiodłem moją matkę.

Nikt oprócz niego tego nie żałował. Nawet Corvus i Deidre, którzy przecież mieszkali z tą kobietą.

— Twoja matka zawiodła ciebie, Nizar — rzekł Severus chłodno — Twoja matka zniszczyła was wszystkich.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz