7. 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐄 𝐂𝐙𝐘𝐍𝐘 𝐈 𝐓Ł𝐔𝐂𝐙𝐊𝐈

298 23 7
                                    


Kiedy pofesor McGonagall opuszczała swój gabinet, sprawca zamieszania na lekcji Eliksirów siedział w środku na krześle. Nad nim stali jego rodzice, których wyjątkowo wpuszczono do szkoły za pomocą proszku Fiu.
Zarówno kobieta jak i mężczyzna posłali wrogie spojrzenie obojgu ciemnowłosych nauczycieli, którzy na werdykt pani dyrektor czekali na zewnątrz.

Minerwa zamknęła drzwi i zaczęła mówić.

— Postępowaliście zgodnie z regulaminem. Różdżkę tego ucznia należało zarekwirować, niemniej jego rodzice... cóż, podzielili się na dwa obozy. Ojciec uważa, że to wina was obojga i należy was zwolnić. Matka natomiast uważa, że to tylko twoja wina. Bo Eve to przecież kobieta, taka biedna, ona by nic nie zrobiła, tak porządnie wygląda.

Evelynn się oburzyła.

— Że, co takiego? — zapytała, a w tym samym momencie odezwał się Severus:

— Że niby ona, porządnie wygląda?

Oboje spojrzeli po sobie, pytająco.

— Co masz do tego, jak ja wyglądam? — spytała kobieta swojego towarzysza.

— Ekhem — chrząknęła pani dyrektor i jej towarzysze znów na nią spojrzeli — także poproszę cię, Severusie, żebyś teraz poszedł ich przeprosić.

— Co takiego? — znów się wyrwało Evie. Po twarzy jej rozmówcy jedynie błąkał się chwilę cień zaskoczenia. Co ciekawe zwiększył się on, kiedy Evelynn kontynuowała wypowiedź.

— Ale przecież to ja zabrałam temu uczniowi różdżkę, to ja rzuciłam czar i ja…

— O'Hara — słysząc swoje nazwisko z ust Severusa, Eve spojrzała na niego — za dużo gadasz.

Ciemnowłosa nic nie zdążyła wydusić, bo mężczyzna wszedł do gabinetu pani dyrektor bez słowa i zamknął za sobą drzwi.

— Minerwo, zrób coś — powiedziała Evelynn, błagalnie — to przecież jest moja wina, dlaczego on ma za to przepraszać? Dlaczego w ogóle którekolwiek z nas ma przepraszać, skoro postąpiliśmy zgodnie z regulaminem, a to uczeń zaatakował nauczyciela.

— Ja nie mogę nic zrobić, Evelynn — westchnęła McGonagall — jeśli on by nie przeprosił, potępiliby nas wszystkich, a uczniowie zaczęliby się buntować. Severus ma nie najlepszą reputację i fakt, że wyszło na jaw kim tak naprawdę był niczego nie zmieni. Nie usunie zła z jego życiorysu.

— Ale gdyby oni wiedzieli... — zaczęła Evie, nerwowo — gdyby wiedzieli co ja zrobiłam…

— To co ty zrobiłaś jest inne... — zaoponowała Minerwa, jednak rozmówczyni nie chciała dać jej dojść do słowa.

— Ja też to zrobiłam — powiedziała, cicho, ale stanowczo mimo drążącego głosu — Czym to się różni?

McGonagall nie odpowiedziała, przyglądała się jedynie Evelynn w niemym szoku. Wtedy też O'Hara zorientowała się, że łzy napłynęły jej do oczu.

— Niech to szlag — mruknęła, odwracając głowę do światła i mrugając intensywnie.

Zrobiła to z dwóch powodów. Po pierwsze mogła rozproszyć łzy mrugając. Po drugie jeśli ktoś by się jej zapytał czemu płacze to powiedziałaby, że od mocnego światła.

A fakt, że czarodzieje nie znali jarzeniówek, a od światła pochodni raczej oczy łzawić nie mogły, to inna sprawa.

Kiedy Severus wyszedł, rzecz jasna zwrócił uwagę na atmosferę między kobietami. Jednak nie od razu. Najpierw powiedział do Minerwy, że sprawa została załatwiona, a potem spojrzał pytająco na Eve.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz