49. 𝐃𝐙𝐈𝐄Ń 𝐍𝐀 𝐁𝐋𝐎𝐊𝐔 𝐃

187 18 0
                                    

Równo o szóstej trzydzieści przez blok D przeszedł tabun strażników, a każdy z nich przejeżdżał różdżkami po kratach czy drzwiach. Musiało być na nie nałożone jakieś zaklęcie, bo dźwięk jaki się wydobywał był przeraźliwie głośny, nawet jak na ilość pracowników więzienia.

To był okropny odgłos, bo bardziej nie walenie o metal przypominał zniekształcony sygnał alarmowy.

Lucy i Evie zerwały się z łóżek jak oparzone, z czego druga nieco mniej opornie, bo praktycznie nie spała. Ale przez to było kompletnie rozkojarzona, a ciągle dudnienie na zewnątrz nie pomagało.

— Wstawaj — Lucy złapała Eve za nadgarstek i pociągnęła ją do pionu, kiedy ta niemrawo próbowała odnaleźć swoje rzeczy, zaplątane w pościel. — Idź do zlewu, umyj twarz. Ja się tym zajmę. — dodała i to jakoś Evie otrzeźwiło.

Poszła do zlewu i wymyła twarz zimną wodą, a w tym czasie Lucy rzuciła w jej stronę ubraniami.

— Przebieraj się szybko — ponagliła — jeszcze musimy cele ogarnąć. Dolores, wstawaj w końcu!

Z drugiego końca celi nie dobywał się żaden dźwięk.

— Niech cię diabli, Dolores — warknęła kobieta, a potem obie młodsze panie przebrały się pospiesznie i zaczęły układać pościel na pryczach.

— Nie tak — powiedziała Lucy do Eve — strzepnij to raz jeszcze i złóż w kostkę w nogach.

— Ale dlacze…

— Nie dyskutuj, Evelynn, nie mamy na to czasu. Dolores, rusz zadek!

— Jeśli myślisz — rozległ się głos Umbridge — że możesz mi rozkazywać ty parszywa szlamo, to…

— Odezwała się czarownica półkrwi z bratem charłakiem — warknęła Eve, a wtedy Lucy na ułamek sekundy przestała robić porządki i spojrzała na zielonooką.

— Mówisz poważnie? — spytała ściągając poszewkę z poduszki i pokazując Evie, żeby zrobiła dokładnie to samo. — Skąd to wiesz?

Umbridge zeszła z pryczy i zdenerwowana ruszyła w kierunku O'Hara. W tym czasie ona jak i Lucy właśnie trzymały prześcieradła w powietrzu, jedno nad drugim, każda za przeciwne rogi, żeby złożyć całość w kostkę.

— Prorok Codzienny to zwykły szmatławiec — wycedziła Dolores, cudem powstrzymując się przed wybuchem. — Myślałam, że jesteś jedynie irytująca, ale teraz widzę, że jesteś zwyczajnie głupia. Kto by pomyślał..?

— Akurat napisali to w nowym wydaniu Historii Hogwartu. Masz tam cały rozdział o Wielkim Inkwizytorze. Chociaż... — Eve spojrzała na Dolores. Z góry, bo taka niska była Umbridge — to wcale nie taki wielki.

— Ty mała, parszywa…

— Jak już wstałaś to się rusz. Chyba nie chcesz w tej piżamce pokazać się panom strażnikom.

Dolores nic nie zrobiła w kwestii pomocy swoim współwięźniarką, więc gdy zostały wywołane na korytarz ona wyglądała jakby szła na jakąś imprezę pokroju spotkania Klubu Ślimaka, no może poza drelichem.

Cela posprzątana na czas nie została, nawet mimo jednej dodatkowej osoby. Evie zaczęła się zastanawiać, jak Lucy dawała radę to robić kiedy były tylko we dwie.

Kiedy strażnicy weszli do środka, wszystko co wcześniej krótkowłosa robiła nabrało sensu. Ominęli oni łóżko Eve, które miało wyjętą pościel z poszewek, a przetrzepali to Lucy.
Rzeczy Dolores nawet nie tknęli.

— O proszę — Nagle rozległ się znajomy głos. Druga. Ta wredna strażniczka znalazła pod poduszką Lucy jakieś zdjęcie. — A co my tu mamy? — dodała, wychodząc na zewnątrz z fotografią w ręce.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz