44. 𝐏𝐎𝐖𝐑Ó𝐓 𝐊𝐎𝐒𝐙𝐌𝐀𝐑𝐔

189 19 0
                                    

UWAGA

Helloł der^^

Ten rozdział jest jednym z tych, których temat w poruszałam w pierwszej sekcji Od Autorki. Zawiera opisy aktów przemocy i jej skutków. Nie polecam czytania go jeśli nie czujesz się na siłach, bądź takie tematy są dla Ciebie( teraz lub zawsze) trudne.

Nadto muszę zaznaczyć, że pojawienie się tutaj konkretnej narodowości( innej niż brytyjska/szkocka) w takiej, a nie innej funkcji nie ma na celu urażenia kogokolwiek ani umniejszenia komukolwiek lub stworzeniu jakiejś nagonki.

Musiałam napisać powyższy akapit w związku z obecną sytuacją na świecie. Uznałam, że tak trzeba.

Dark_Mochi się odmeldowuje

--------------------------------------------------------------

Eileen Snape wyszła ze Szpitala Świętego Munga dwudziestego trzeciego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku, w niedzielę. Był to ostatni dzień przed oficjalnym początkiem ferii zimowych.

Poprzedzającego, Eve odbyła z Blair poważną rozmowę, zabraniając jej wyjazdu razem z Hazel, Lottą i Scarlett do domku rodziny Abott- takiego zaraz przy zimowym kurorcie, w pobliżu wielu atrakcji turystycznych- lodowiska, wyciągu narciarskiego. No istny raj na zimowiska.

I Evelynn czuła się paskudnie zabraniając swojemu dziecku wyjazdu, zwłaszcza kiedy wszystkie jej przyjaciółki jechały. Ale w związku z zaistniałą przepowiednią, z tym co zaszło do tej pory, nie mogła się zgodzić, żeby Blair pozostawała tak daleko od niej. Bo przecież nie mogła z córką pojechać, nie chciała nastolatce robić obciachu. W kwaterze profesor O'Hara z tego powodu doszło do kłótni. Dziewczyna w końcu wychodziła z założenia, że nie mogą się dalej ukrywać, skoro wróciły do świata czarodziejów.

Ale Evelynn była nieugięta, chociaż chciało jej się płakać, jak jej córka poszła ze łzami w oczach do pokoju i "pożegnała się" trzaśnięciem drzwi.

Eve miała podły nastrój. Ale mimo wszystko cieszyła się, że tego dnia wybrała się z Severusem na pomoc jego matce. W końcu, Blair mogła spędzić cały dzień, ostatni dzień przed rozłąką, z przyjaciółkami, a nie z matką, na którą była wściekła.

- Też bym na twoim miejscu tak zrobił - stwierdził Severus, kiedy zajechali na miejsce, a Eileen jako pierwsza opuściła Hondę Civic, bo "Ona się tu musi najpierw rozejrzeć." - To właściwa decyzja.

- Więc dlaczego czuję się tak paskudnie?

- Wydaje mi się, że w rodzicielstwie właściwa decyzja nie zawsze jest dobra ani przyjemna - mężczyzna westchnął- Ale w sumie co ja tam wiem? Nie mam dzieci.

- Ślizgoni są trochę jak twoje dzieci.

- Trochę to w tym kontekście za mało.

- Myślałeś o tym kiedyś?

- O czym?

- No, czy chciałbyś mieć dzieci?

- Evie, kto chciałby mieć z tym dzieci?s
Spójrz na mnie.

- Widzę cię - Tymi słowami, Evelynn zbiła go z tropu. Znów siedzieli w ciszy przez chwilę.

- Kiedyś chciałem... - rzekł w końcu - Z samej samolubnej potrzeby udowodnienia sobie i innym, że nie jestem jak on. Ale to było dawno temu. Teraz już za późno.

Drzwi od strony kierowcy się otworzyły. A raczej zostały otwarte przez Eileen.

- Czy mam wam specjalne zaproszenie wysłać? Ruszcie się wreszcie, bo przymarznę do podłoża. Leniwce, pieruńskie.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz