Następnego dnia Evelynn i Severus byli obecni na treningu drużyny Quidditcha Ślizgonów. W składzie znajdowały się Scarlett oraz Lotta- które nie tylko były najmłodsze, ale także pierwszymi dziewczynami w drużynie Slytherinu od dawna- oraz uczniowie z piątego roku.
Na trybunach do profesorów dołączyła Blair oraz Hazel z czego ta druga wyglądała na bardziej zestresowaną niż jej przyjaciółki, które przecież znajdowały się głównie na wysokości czterdziestu stóp.
— Benbow, co ty? Masz Sklątkę pod siedzeniem? Weźże się opanuj, bo całym rzędem trzesięsz i zaraz wszyscy przez ciebie pospadamy. — rzucił Severus, a Blair chwyciła koleżankę za ramiona.
Zaraz potem z kaptura dziewczyny z Ravenclaw wystawiła nos niezadowolona fretka, imieniem George, i spojrzała na młodą O'Hara jakby ją miała zaraz okrzyczeć.
— No już, już — Blair wzięła George'a na ręce i pozwoliła mu kilkakrotnie przejść po swoich rękach nim w końcu wślizgnęła się z powrotem do kaptura Hazel.
— Nigdy nie zrozumiem — mruknął Snape do Eve — fascynacji tymi, włochatymi dżdżownicami.
Evelynn parsknęła śmiechem.
— Ciesz się, że Hazel znalazła sposób, żeby zamaskować jego zapach. Przecież fretki śmierdzą.
— Tym bardziej nie rozumiem dlaczego ktoś chciałby je mieć.
— Ty chyba bardzo nie lubisz wszystkiego co małe, urocze, milusie i ma futerko.
Severus już miał coś odpowiedzieć, kiedy kobieta dodała:
— Jeśli nie jest wypchane ani głowa tego czegoś nie wisi jako dekoracja na ścianie.
Mężczyzna wywrócił oczami, a chwilę potem przeniósł je na graczy Quidditcha, którzy właśnie zakończyli trening po blisko dwóch i pół godziny i zaczęli schodzić z boiska. Wyjątkiem były Eccleston i Abott, które to zaczęły wesoło machać do koleżanek.
— Ja tam nie idę — Hazel złożyła ręce na krzyż. — Jeszcze mnie na miotłę wsadzą. George nie cierpi latania na miotle.
Severus I Evelynn powstrzymali się przed zapytaniem po co w zasadzie fretka miałaby lecieć na miotle.
— Mamo, mogę? — zapytała Blair.
— Co? Na miotłę? Pewnie, no przecież potrafisz latać. — stwierdziła kobieta — Lepiej ode mnie — dodała ciszej, praktycznie przez zęby, ale Blair tak czy siak by tego nie usłyszała, bo chwyciła Hazel za nadgarstek i zaczęła ją ciągnąć w dół schodów. Benbow zrobiła się zielona na twarzy, a George pisnął z dezaprobatą.
— Szykują znów coś szalonego, prawda? — Eve wstała z miejsca. — One i ta ich włochata dżdżownica?
Severus uśmiechnął się lekko.
— Znając Abott, szykuje się katastrofa... Doprawdy twoja latorośl lata na miotle lepiej od ciebie?
— Jak? Latorośl? Severusie, masz czterdzieści lat, nie sześćdziesiąt.
— Jeszcze nie mam czterdziestu — obruszył się mężczyzna — a twój komentarz nie miał sensu, O'Hara. Widzę, że zapomniałaś, iż to uczniowie mają brać przykład z ciebie, a nie ty z nich. Pozamieniałaś się na łby z Abott?
— Nie chciałbyś tego, Severusie.
W istocie nie chciałby.
Tak jak przyznać, że jej komentarz go rozbawił.
Tak minimalnie, tyci-tyci, prawie nic.
Ale wciąż.
— Schodzisz z tematu — rzekł w końcu — Co z tą miotłą?
CZYTASZ
𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|
Fiksi Penggemar- Przecież obiecałaś to Albusowi. Młodsza z kobiet struchlała. - Nie, nie, nie. - pokręciła głową - Nic mu nie obiecałam. Nagle do niej coś dotarło. Spojrzała na Minerwę z przerażeniem. - Nie. Nie zrobiłby tego. - rzekła z niedowierzaniem. - Zrobi...