58. 𝐍𝐀 𝐍𝐎Ż𝐄

181 20 7
                                    

UWAGA

Helloł der^^

Ten rozdział jest jednym z tych, których temat w poruszałam w pierwszej sekcji Od Autorki. Zawiera opisy scen aktów przemocy i jej skutków. Nie polecam czytania go jeśli nie czujesz się na siłach, bądź takie tematy są dla Ciebie( teraz lub zawsze) trudne.

Dark_Mochi się odmeldowuje

--------------------------------------------------------------

Po zakończeniu zajęć, Eve jeszcze blisko dwadzieścia minut siedziała na brzegu podestu i odpowiadała na pytania. Zdziwiona była ilością uczniów, którzy się zainteresowali sprawą. Były tam nie tylko uczennice- zafrasowane tym, jak się bronić w sytuacjach zagrożenia- ale też uczniowie, którzy to chcieli wskazówek, jakby tu skutecznie pomagać swoim koleżankom, gdyby napastnik okazał się dla nich zbyt silny.
Na wszystkie pytania, Evie odpowiadała cierpliwie i wyczerpująco. W związku z tym dopiero kiedy cała chmara uczniów oddaliła się w końcu do swoich dormitorium, zauważyła, że jakiś urzędnik z Ministerstwa stał nieopodal podestu.

— Kawał dobrej roboty — stwierdził mężczyzna, podchodząc bliżej — Widać, że młodzież zainteresowana.

— Tak miało być — Evelynn zeskoczyła z podestu i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

— Rety, ale ze mnie gapa — rzekł urzędnik — zapomniałem się przedstawić. Jestem Roger Abernathy.

— Dobry wieczór, panie Abernathy — odparła zielonooka, czując ogarniającą ją frustrację. Już się domyślała do czego ta rozmowa prowadzi.

— Wystarczy Roger — rzekł tamten, uśmiechając się dziwnie. — Wiesz, Evelynn...

— Nie jesteśmy na ty.

Mężczyzna nieco sposępniał.

— Może będziemy mieć do tego okazję... na jakiejś kawie, albo herbacie?

— Że co?! — wyrwało się kobiecie.

— Wolisz obiad albo kolację?

— Woli, żebyś ją zostawił w spokoju — Abernathy cały zesztywniał, gdy nagle za jego plecami stanął Severus.

Dotychczas, brunet zajęty był rozmową z panią dyrektor, która przyszła dopytać się, jak poszły zajęcia. To właśnie Minerwa jako pierwsza zauważyła, że zielonookiej ktoś się naprzykrza. Brunet od razu wejrzał w umysł tego urzędasa i znalazł tam rządzę.

Zrobiło mu się niedobrze na samą myśl, że ktoś mógłby w ten sposób myśleć o jego Evie.

Ona nie była obiektem.

— Nie pytałem ciebie o zdanie, ty... — Tu padła z ust urzędnika taka inwektywa, że Eve mało uszy nie zwiędły.

Już chciała coś powiedzieć, ale zawahała się. Nie wiedziała czy nie zostanie to znów uznane za wtrącanie się w życie bruneta. Jednak na takie słowa aż się w niej gotowało.

— Tak samo jak nie pytałeś się o zdanie swojej żony — Snape uśmiechnął się połowicznie, a Abernathy zrobił się blady jak ściana.

— Co? A-ale, że..? Skąd ty..?

— Biedna kobieta, oby szybko na oczy przejrzała.

— Zamknij się — Abernathy złapał ciemnowłosego za ubranie.

Eve cudem sie powstrzymała przed rozdzieleniem mężczyzn.

Tego naprawdę było dla niej dużo.

On sobie poradzi, powtarzała sobie w głowie, on sobie naprawdę poradzi.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz