UWAGA
Helloł der^^
Ten rozdział jest jednym z tych, których temat w poruszałam w pierwszej sekcji Od Autorki. Zawiera opisy scen aktów przemocy i jej skutków. Nie polecam czytania go jeśli nie czujesz się na siłach, bądź takie tematy są dla Ciebie( teraz lub zawsze) trudne.
Dark_Mochi się odmeldowuje
--------------------------------------------------------------
Po zakończeniu zajęć, Eve jeszcze blisko dwadzieścia minut siedziała na brzegu podestu i odpowiadała na pytania. Zdziwiona była ilością uczniów, którzy się zainteresowali sprawą. Były tam nie tylko uczennice- zafrasowane tym, jak się bronić w sytuacjach zagrożenia- ale też uczniowie, którzy to chcieli wskazówek, jakby tu skutecznie pomagać swoim koleżankom, gdyby napastnik okazał się dla nich zbyt silny.
Na wszystkie pytania, Evie odpowiadała cierpliwie i wyczerpująco. W związku z tym dopiero kiedy cała chmara uczniów oddaliła się w końcu do swoich dormitorium, zauważyła, że jakiś urzędnik z Ministerstwa stał nieopodal podestu.— Kawał dobrej roboty — stwierdził mężczyzna, podchodząc bliżej — Widać, że młodzież zainteresowana.
— Tak miało być — Evelynn zeskoczyła z podestu i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
— Rety, ale ze mnie gapa — rzekł urzędnik — zapomniałem się przedstawić. Jestem Roger Abernathy.
— Dobry wieczór, panie Abernathy — odparła zielonooka, czując ogarniającą ją frustrację. Już się domyślała do czego ta rozmowa prowadzi.
— Wystarczy Roger — rzekł tamten, uśmiechając się dziwnie. — Wiesz, Evelynn...
— Nie jesteśmy na ty.
Mężczyzna nieco sposępniał.
— Może będziemy mieć do tego okazję... na jakiejś kawie, albo herbacie?
— Że co?! — wyrwało się kobiecie.
— Wolisz obiad albo kolację?
— Woli, żebyś ją zostawił w spokoju — Abernathy cały zesztywniał, gdy nagle za jego plecami stanął Severus.
Dotychczas, brunet zajęty był rozmową z panią dyrektor, która przyszła dopytać się, jak poszły zajęcia. To właśnie Minerwa jako pierwsza zauważyła, że zielonookiej ktoś się naprzykrza. Brunet od razu wejrzał w umysł tego urzędasa i znalazł tam rządzę.
Zrobiło mu się niedobrze na samą myśl, że ktoś mógłby w ten sposób myśleć o jego Evie.
Ona nie była obiektem.
— Nie pytałem ciebie o zdanie, ty... — Tu padła z ust urzędnika taka inwektywa, że Eve mało uszy nie zwiędły.
Już chciała coś powiedzieć, ale zawahała się. Nie wiedziała czy nie zostanie to znów uznane za wtrącanie się w życie bruneta. Jednak na takie słowa aż się w niej gotowało.
— Tak samo jak nie pytałeś się o zdanie swojej żony — Snape uśmiechnął się połowicznie, a Abernathy zrobił się blady jak ściana.
— Co? A-ale, że..? Skąd ty..?
— Biedna kobieta, oby szybko na oczy przejrzała.
— Zamknij się — Abernathy złapał ciemnowłosego za ubranie.
Eve cudem sie powstrzymała przed rozdzieleniem mężczyzn.
Tego naprawdę było dla niej dużo.
On sobie poradzi, powtarzała sobie w głowie, on sobie naprawdę poradzi.
CZYTASZ
𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|
Fanfiction- Przecież obiecałaś to Albusowi. Młodsza z kobiet struchlała. - Nie, nie, nie. - pokręciła głową - Nic mu nie obiecałam. Nagle do niej coś dotarło. Spojrzała na Minerwę z przerażeniem. - Nie. Nie zrobiłby tego. - rzekła z niedowierzaniem. - Zrobi...