39. 𝐋𝐄𝐆𝐈𝐋𝐈𝐌𝐄𝐍𝐒

210 25 0
                                    

Wszyscy poszkodowani opuścili skrzydło szpitalne tego samego dnia późnym popołudniem, a Minerwa McGonagall po konsultacji z panią Pomfrey nie zwolniła ich z lekcji na następny dzień. Na ten natomiast, który jeszcze trwał- zajęcia odwołano. Uczniowie i nauczyciele rozeszli się zatem spod skrzydła każdy w swoją stronę.

Severus, Eve i Blair poszli do kwatery zajmowanej przez panią profesor. Tam zjedli obiad i powiedzieli chwilę w trójkę zanim Blair poszła do jednego z pokojów, aby zająć się odrabianiem lekcji, a jej matka przeprowadziła z Severusem rozmowę na temat wizyty w wydawnictwie. Mężczyźnie ta poszła pozytywnie i choć wciąż miał dość pochmurny nastrój to jednak radość jaką miała w sobie Evelynn w związku z jego sukcesem sprawiła, że atmosfera jakoś tak zelżała.

Ostatecznie około dziewiątej wieczorem wypili za pomyślność po herbacie malinowej, zjedli kolację we trójkę z Blair, a potem przygotowali jeszcze plan lekcji na następny dzień oraz pogrupowali sprawdziany do jutrzejszego ich rozdania.

Evelynn była bardzo zadowolona, że wszyscy zdali. Nawet jeśli ledwo.

Nauczyciele Eliksirów poruszyli jeszcze aspekt przygotowania materiałów do egzaminów końcoworocznych, SUM-ów i OWUTEM-ów oraz fakt, że z piątym rocznikiem tuż przed tymi właśnie będą mieli z opiekunami roku doradztwo zawodowe i coś z tym faktem wypadałoby zrobić. Spisali zatem pierwszą, wstępną notatkę z tego, co chcieliby aby się na tym egzaminie znalazło i przygotowali listę materiałów, które mogły im się przydać co do konsultacji z uczniami.

A potem to już tylko okazało się, że jest naprawdę bardzo późno.

Z racji tego, że istniało prawdopodobieństwo wystąpienia przykrych objawów u Severusa to po chwili podjęli decyzję, że mężczyzna zostanie w kwaterze na noc. Początkowo Eve chciała mu pościelić w wolnym pokoju, ale zaoponował, mówiąc, że prześpi się na kanapie.

Z tymże nic mu z tego nie wyszło w ostatecznym rozrachunku i skończyli w pokoju zielonookiej. Tak jak na Święta Bożego Narodzenia.

Noc nie minęła bezproblemowo. Tym razem umysł Severusa przywołał mu nieprawdziwą wizję jakoby to Eve i jej córka zostały rozszarpane przez te dwa wilkołaki. Obudził się z wrzaskiem. I obudził też Evelynn. Kobieta zaparzyła mu melisy, posiedziała z nim dopóki się nie uspokoił. Bo o "dojściu do siebie" tu nie było mowy.

— Evie... — powiedział, dziwnie desperacko jak na niego, nagle łapiąc ją za oba nadgarstki. — Evie zrób to.

— To czyli co?

Snape puścił jedną z jej rąk i sięgnął po  różdżkę kobiety, leżącą na nocnej szafce, i wcisnął ją jej w dłoń.

— Zrób to, błagam... zrób to... — powtarzał, cały czas drżąc — zabierz je ode mnie. Zabierz...

I wskazał różdżką na swoją głowę.

— To tylko jedno słowo, Evie — mówił — jedno słowo, jedno słowo i będzie po wszystkim proszę.

Evelynn milczała. Jedynie wpatrywała się w rozmówcę ze łzami w oczach. Jak wiele razy  ten mężczyzna musiał zostać złamany, że błagał- i to kogo- żeby wyczyścić mu pamięć?  To musiało być uwłaczające. Uwłaczające, że nie mógł nawet sam tego zrobić. Czegoś takiego... tak prostego, podstawowego. Bo przecież czarodzieje pogrywali z własną pamięcią jak im się chciało. Sposobów było wiele.

— Nie wiesz co mówisz... — powiedziała w końcu — Nie wiesz co mówisz, nie jesteś teraz…

— Wiem dobrze co mówię — przerwał jej, drżącym głosem — Zabierz je. Zabierz je wszystkie.

𝑨𝑴𝑶𝑹 𝑽𝑰𝑵𝑪𝑰𝑻 𝑶𝑴𝑵𝑰𝑨 |𝑯𝑷 𝑭𝑭|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz