CHAPTER 24

152 14 9
                                    

Takemitchy i Chifuyu wracając mieli ze sobą brachową rozmowę, a ja skupiałem się na tym, żeby śnieg nie wpadał mi do oczu. To była zacięta walka i bardzo wymagająca. Wtedy usłyszałem, że jeden z blondynów wymówił moje imię. Spojrzałem w ich stronę pytająco.
- Shion-kun. Jeśli mogę się zapytać, skąd masz te blizny na rękach?- pytanie zadał niebieskooki chłopak, którego wcześniej opatrzyłem z ran. Nie odrywałem na kilka sekund od niego wzroku, potem popatrzyłem na swoje ręce przypominając sobie wszystko. Wziąłem głęboki wdech.
- Życie w mafii od zawsze było trudne. Dzieciństwa tak właściwie nie miałem, bo w wieku pięciu lat już musiałem uczyć się "samoobrony".- przestałem na chwilę mówić aby pomyśleć nad tym, jak dalej mam to wszystko kontynuować. Czułem jakbym dramatyzował i użalał się nad sobą. Ale chcieli znać prawdę, więc proszę bardzo.
- Oczywiście, na początku traktowałem to jako zabawę bo byłem młodszy. Ale, im starszy się stawałem, tym bardziej treningi były wymagające i bolesne.- zaznaczyłem ostatnie słowo, ponieważ wydawało mi się ono ważne. Nie patrzyłem w ogóle na dwie osoby za mną. Pierwszy raz spowiadam się komuś innemu. Cholera, trudne to jest.

Przygryzłem lekko wargę zamykając oczy, otworzyłem je ponownie nie zwracając już od jakiegoś czasu uwagi na padający śnieg w moją twarz.
- Wracając do twojego pytania, Takemitchy. Moje blizny wzięły się od treningów. Chociaż w wieku siedmiu lat i wiecej, były to dla mnie tortury. Nie czułem w tym radości, zabawy, pasji, hobby. Tylko ciężki obowiązek i przymus. Miałem różnych trenerów, każdy gorszy od następnego, musiałem na początku uderzać w łatwe rzeczy do rozwalenia, ale...- zatrzymałem się w miejscu. Młodsi za mną zrobili to samo.
- Ale, styropian zamienił się w drewno, a drewno w mocniejsze rzeczy. Za dużo ich wymieniać. Wiem, że na samym końcu był metal. Bolał jak jasna cholera za każdym uderzeniem. To nie jest tak, że tylko JA przez to przechodziłem bo każdy z mojej rodziny to, przechodził. Ale oni chcieli być częścią mafii, być silni i nie do zdarcia. Dlatego każdy ich upadek, motywował ich do dalszego działania. Każdy traktował to jako drogę do celu i biznesu. Ale nie ja.- wtedy odwróciłem głowę w ich kierunku, ignorując nieznajome mi spojrzenia w moją stronę.
- Nie chciałem nikogo bić, nastraszać... zabijać.- na wypowiedzenie ostatniego słowa, musiałem przełknąć ślinę. Ponieważ poczułem uścisk w gardle, zupełnie jakby moje ciało odradzało mi powiedzenia tego.
- Chciałem być normalnym dzieckiem, które zamiast uderzania w metal. Biłoby piasek, gdyby coś mu nie wychodziło w budowaniu zamku. Szkoda, że stałem się "Tym" bez mojej zgody tylko z ciężkiego obowiązku, oraz strachu przed odmówieniem posłuszeństwa. Najwidoczniej to nie było mi pisane.- powiedziałem najszczerzej jak potrafię, nie wiedząc gdzie mam patrzeć aby uniknąć kontaktu wzrokowego z tymi dwoma. Dziwnie się czułem, może to dlatego, że w końcu z siebie to wyrzuciłem? Albo, że ktoś może to wykorzystać przeciwko mnie? Chociaż, co za różnica. Jestem spalony tak czy siak, to tylko kwestia czasu kiedy ktoś/coś dobije mnie do końca. Wydaje mi się, że mogę im zaufać w końcu, oni próbują uratować wszystkich.....
heh, to samo powiedział mój ojciec do osoby, której potem musiał dać kulkę w łeb za zdradę.
- Każdy nastolatek z tego co słyszałem. Uważał, że ty od samego początku chciałeś zostać potężny...- powiedział cicho i zaskoczony/smutny Chifuyu z faktu, że było i jest inaczej.
- Każdy wierzy w to, co chce wierzyć. A jaka jest faktycznie prawda, to niestety każdy pomija, bo trzyma się swojej albo innej wersji zdarzeń. Dopiero potem okazuje się, że złoczyńca to tak naprawdę stłumiony bohater.- odpowiedziałem jak myślę uzyskując lekkie przytaknięcie od chłopaka. Wtedy niebieskooki zapytał o coś ponownie.
- Czy to przez to, nie czujesz żadnego bólu?- spojrzałem w jego oczy, a następnie odpowiedziałem.
- Jakby nie patrzeć, codziennie moja skóra od dłoni miała kontakt z twardym materiałem. Pamiętam, że z każdym mijającym dniem czułem mniej bólu w rękach. Ale myślałem, że to przez to, że poprostu mój organizm się do tego przyzwyczaił. Trener jednego dnia powiedział coś na temat... Poprostu powiedział coś, co mnie bardzo wkurzyło.- przerwałem nerwowo ostatnie zdanie, bo wiedziałem, że nie będą wiedzieć, o co chodzi.
- Zacząłem uderzać pięścią na tyle mocno w metal, że pozostawiała krwawe ślady z resztą jak zawsze. Tylko tym razem było inaczej, bo przestałem odczuwać ból. Następnego dnia dowiedziałem się po powrocie z lekarza od trenera, że uszkodziłem pojedyncze nerwy przez wskutek urazu. Po kilku miesiącach, reszta ciała także poszła się jebać. No i teraz tutaj jestem, stoje przed wami nieodczuwając bólu na skórze.- powiedziałem końcówkę z fałszywą radością. Oboje blondynów byli zaskoczeni tym, co wyznałem. Na ich miejscu też bym był.
- Ale emocje czujesz, prawda?-
- Nie wiem.-
- Nie wiesz, co czujesz?-
- ....Tak jakoś wyszło.-
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Wybił 25 grudnia, rok jeszcze 2005. Wszędzie były korki, ponieważ rodziny zjeżdżały się do swoich domów aby wspólnie spędzić święta. Wziąłem z domu najbardziej przydatne rzeczy i wyszedłem z mieszkania. Rodzice mają swoje sprawy, a ja mam własne. Oby dali radę opanować tą sytuację z innymi mafiami, ale z drugiej strony nie chce tam wracać. Po tym jak dowiedziałem się prawdy, mam ochotę tutaj zostać. Na dodatek nie chce wracać do codzienności.

Tokyo Revengers x male ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz