CHAPTER 22

172 16 10
                                    

- Zrujnowalibyśmy reputację Mitsuii. Nie ma żadnej drogi bez złego skutku, Takemitchy.- powiedział Chifuyu po długim tłumaczeniu i wizualizowaniu tego, co by się stało. Siedzieliśmy w jakiejś restauracji, nie byłem pewny czy to ta sama gdzie zostałem uprowadzony przez Drakena i Mikeya, ale nieważne.
- Nie chce wam przerywać tej dyskusji, ale Mitsuya za ten "deal" jaki zrobił z Taiju, ma pizde zamiast reputacji.- przerwałem im, uzyskując od nich uwagę.
- Przecież sami słyszeliście, co powiedział Hakkai. Czerwony śmieć raz złamał obietnice i to raczej oczywiste, że zrobi to drugi raz. Mitsuya dał się zrobić w chuja, nazywajmy rzeczy po imieniu. Jedyne co może go powstrzymać to...hm. Śmierć. Dokładnie, śmierć.- dopowiedziałem patrząc na dwóch blondynów moim, jakże i "emocjonalnym" wzrokiem.
- Pragnę ci przypomnieć, Shion, że jesteśmy tutaj głównie dlatego, aby nie dopuścić do takiego obrotu spraw.- zwrócił mi uwagę poirytowany Chifuyu, a ja uniosłem na jego minę brew. Co on ma takie ostatnio humorki jak baba w ciąży?

Wtedy poczułem, że mój telefon w kieszeni zaczął wibrować. Wstałem z krzesła i udałem się gdzieś na bok, aby mieć trochę prywatności.
- Proszę, proszę jednak masz mój numer. Baji.- dawno się nie odzywał, miałem wątpliwości czy jednak nie oberwał podczas tamtej walki. Nie jest już kapitanem pierwszej dywizji, co mnie odrobinę zdziwiło ale podejrzewam dlaczego.
- Stul dziub. Słuchaj mnie tera uważnie, znasz się na matmie?- zapytał mnie nerwowo, na słowo "matma" zaksztusiłem się napojem, który popijałem. Jak ja z ledwością dwuje mam z tego przedmiotu!
- ...skąd to nagłe i jakże obrzydliwe pytanie? Nie cierpię jej, na samą myśl o niej mi się cofa.- powiedziałem nadal kaszląc. Ludzie z tyłu zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć, jakby nigdy nie widzieli dławiącego się człowieka. Przecież nie rzygne, o co im chodzi.
- Kurwa...A z czegoś innego, może? Na przykład chemia.- zapytał ponownie mając nadzieję, że się zgodzę.
- O! Chemia jest u mnie spoko. Reszta przedmiotów też, może trochę kuleje z fizyką.- odpowiedziałem a on wydał radosny dźwięk.
- Jest!!! Em. To znaczy....spoko, fajnie. A pomożesz mi dzisiaj z chemią? Bo mam za kilka dni sprawdzian, a chuja umiem.- powiedział czarnowłosy który udawał wyluzowanego, podczas zadawania mi pytań. Spojrzałem przez ramię na blondynów z którymi wcześniej rozmawiałem, a następnie odpowiedziałem.
- Zapowiada się u mnie długi i wkurwiający dzień, więc dzisiaj nie mogę. Ale jutro mogę ci pomóc. Odrazu mówię, zapewne jak zauważyłeś szybko się wkurwiam, więc przygotuj na jutro garnek.-
- Po jasną cholere mi garnek?-
- Abyś nie dostał strząsu mózgu od moich uderzeń w twój łeb. No chyba, że wytrwasz bez tego.-
- Bardzo zabawne.- wstrzymał się na chwilę a następnie kontynuował.
- ...Dzięki, że mi pomagasz...- powiedział cicho i nieśmiało, jego słowa były prawie nie słyszalne. Przytaknąłem rozłączając się. Wróciłem do stolika z zamkniętymi oczami.
- Ej, słuchajcie jeśli chodzi o...- przestałem mówić momentalnie jak zobaczyłem Kisakiego z rozbitym szkłem przy szyji i Hanme, który ma nóż od masła przy gardle Takemitchi'ego. Każdy patrzył na mnie a ja na nich.

Co tu się teraz odpierdala.....

- Nie było mnie kilka minut. A już widzę, że odbywa się tutaj wielki rozpierdol.- powiedziałem idąc w stronę Kisakiego.
- A ty, co tu robisz? fisztaszku.- zapytałem patrząc na niego z podstępnym wzrokiem.
- Shion. Mamy wszystko pod kontrolą.- powiedział nagle Chifuyu, spojrzałem na niego wzrokiem pełnego sarkazmu.
- Ta? Właśnie, widzę jak macie.- odwróciłem głowę w stronę wysokiego nastolatka i niebieskookiego blondyna. Jeszcze raz popatrzyłem na nóż, wtedy pokiwałem negatywnie głową z zamkniętymi oczami.
- Hanma, czy ty serio chcesz poderżnąć komuś gardło nożem, kurwa, od masła? Jeszcze zapewne tępym.- otworzyłem oczy, pokazując gestem ręki na żelazo w jego dłoni. Jak stracić wiarę w ludzkość w kilka sekund?

Właśnie w ten sposób.

- Kisaki chce nam "pomóc" w pokonaniu Czarnych Smoków.- poinformował mnie wkurzony blondyn, który miał szkło w ręce.
- Haha! Pewnie się zgodzimy, bo w końcu lubimy jak ktoś nas rucha od tyłu, nie? Proszę cię, Kisaki. Szukaj frajerów gdzie indziej.- zaśmiałem się ironicznie i wkurzony z faktu, że w ogóle ten koleś próbuje nas przekupić.
- Nie szukam "frajerów" tylko kogoś kto myśli tak samo jak ja o Czarnych Smokach. Chce powstrzymać Hakkiego.- bronił siebie Kisaki, który nie miał już od jakiegoś czasu ostrej rzeczy przed gardłem.

Tokyo Revengers x male ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz