SPECIAL CHAPTER

121 12 11
                                    

(Ten chapter napisałem w ferie, bo wiedziałem że nie będę miał czasu zrobić go podczas chodzenia do szkoły. Więc mam nadzieję, że ten specjalnych rozdział "Walentynkowy✨️" wam się spodoba. Jakby co to to jest dla zabawy i beki, nie wpływa to na dalsze losy Shiona. Poza tym nudzilem sie i chciałem napisać coś cringowego.)
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Obudziłem się dzisiaj wyjątkowo wyspany, co mnie bardzo zdziwiło. Na dodatek dzisiaj mam na później do tego psychiatryka połączonego z Zoo, czyli szkoły. Spojrzałem na dzisiejszą datę, którą pokazywał budzik.
- NIE!- krzyknąłem wystraszony chowając się szybko na drugą część łóżka, jednak za szybko to zrobiłem i spadłem na podłogę z wielkim hałasem po drodze. Oparłem się o ścianę zawiedziony życiem patrząc pusto przed siebie. Po kilku minutach, poczochrałem swoje włosy ręką nadal nie zmieniając miny. Dzisiaj są walentynki.....

Najgorszy dla mnie dzień na świecie!
Nie lubię miłości, nie cierpię jej z całego serca, a co dopiero tych ruchających się, wręcz publicznie z tej okazji par!!!
Owszem, spoko ja rozumiem, "że się kochają i chcą spędzić je razem". Ale czy oni muszą tak się tym chwalić?

- Nie, no. Nie idę do szkoły, wale to na siódmy kant. Zrzygam się, jak tam pójdę.- komentowałem zaciekle pod nosem, przeklinając również tą sytuację.
-No ale muszę tam iść, bo darmowe żarcie dostanę od klasy... Oh scheiße! Wszystko umiem skomplikować.-

Ubrałem się niechętnie w mundurek szkolny, aby jako tako wyglądać. Chociaż raz się przymusze do jego noszenia. Próbowałem iść jak najwolniej do mojego celu, jakim była w tamtym momencie szkoła. Ponieważ nie chciałem wyglądać na takiego, który już od czwartej nad ranem, stał przed szkołą bo TAK się jarał na wieść o walentynkach. Nigdy nie lubiłem tego święta. Nie wiem dlaczego, ale wzbudza we mnie negatywne rzeczy. Zastanawiałem się dalej nad tym, w jaki sposób przetrwam te trudne dla mnie chwilę. Niestety przez to, zagapiłem się i już dawno stałem przed szkołą. Nie ruszałem się tak przez pełne 10 minut.
- .....i tak, muszę tam iść. MUSZĘ TAM IŚĆ!- wbiegłem na pełnej parze do środka budynku, omal się przy tym nie wywaliłem na kafelki. Każda para patrzyła na mnie dziwnie, odwzajemniłem te spojrzenia udając się do sali, w której czekał na mnie Takemitchy.

Usiadłem obok niego pozbawiony życia, bardziej niż zwykle.
- Hej, Shion-Kun! Wyspałeś się?- zapytał szczęśliwy blondyn trzymając w ręce list miłosny, pewnie od Hiny. Odwróciłem powoli głowę w jego stronę i odpowiedziałem.
- Tak. Ale, na co mi to było?- po powiedzeniu tych słów uderzyłem z braku sił psychicznych i fizycznych głową o ławkę. Młodszy wydał zdziwiony dźwięk a następnie ponownie zapytał.
- Nie lubisz walentynek?- podniosłem z ledwością lekko twarz z ławki, i spojrzałem na Takemitchi'ego znudzonym/zmęczonym wzrokiem. Wskazałem na siebie palec mówiąc.
- Takemitchy, czy tak według ciebie wygląda szczęśliwy człowiek?- położyłem rękę z powrotem pod moją brodę, opierając się o nią. Chłopak pokiwał negatywnie głową na moje pytanie. Zacząłem się wsłuchiwać w to, co gadała babka od japońskiego.
- Witajcie, klaso! Dzisiaj zapewne jak wiecie. Obchodzimy święto zakochanych, dlatego poświęcimy na tę okoliczności godzinę lekcyjną. Będziemy czytać starą japońską legendę o miłości "Sakura". Shion, możesz zacząć czytać?-

Nosz, ja pierdole.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Ohayō! Shion-Kun! Jak tam życie, stary?- przywitał się ze mną Yamagishi, który jak zawsze był "wyluzowany". Nie przestawałem iść w kierunku mojej szafki. Zapomniałem wziąść z niej zeszytu od mojego wyrzucania na nim emocji.
- Niech ten dzień się poprostu, kurwa, skończy.- powiedziałem szybko ignorując zdziwione i zaciekawione spojrzenia od moich kolegów. O ile mogę ich tak nazywać.
- Jestem ciekawy, ile dostałeś kartek walentynkowych od wielbicielek.- ten komentarz sprawił, że spojrzałem automatycznie na czerwonowłosego(?) chłopaka, który to powiedział. Akkun.
- Hahah! Zero.- zachichotałem sarkastycznie z lekką żyłką na policzku, otworzyłem odrazu po tym szafkę. Wysypała się z niej duża ilość kartek walentynkowych. Na korytarzu była cisza grobowa, którą przerwałem bo zacząłem udawać wkurzony płacz. Schowałem swoją twarz w dłoniach, nie przestając udawanie szlochać. To coś mi robi z głową.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Doczekałem się końca dnia w szkole. Wróciłem do domu, ale z wieloma kartkami do przeczytania. Co oni we mnie widzą? Dosłownie byłem na skraju załamania nerwowego jak zobaczyłem te karteczki, śmieszne. Usiadłem na krześle biorąc do ręki jedną walentynkę.

Tokyo Revengers x male ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz