CHAPTER 4

227 15 0
                                    

Drugi dzień w nowej szkole, przebrałem buty a następnie udałem się do swojej klasy. Usiadłem koło mojego sąsiada bez słowa, ponieważ wydawał mi się na zajętego. No cóż myliłem się.
- Cześć...- powiedział cicho, następnie spojrzał na mnie kątem oka.
- Siema.- odpowiedziałem szybko i chciałem na tym zakończyć, ale kiedy przypomniało mi się, jak zareagował na słowo "blondynka" musiałem je dodać.
- Blondynko.- przyłożyłem swoją rękę na usta aby udawać, że to kaszel a nie śmiech. Takemitchy zarumienił się, bo poraz kolejny zażartowałem z jego osoby przed klasą, która miała nas i tak gdzieś.
- Spokojnie Takemichy, jaja se robie. Co ty taki spięty, jakbyś całe życie kij w dupie miał.- uderzyłem go lekko w ramie w ramach zabawy. Tym razem wypuściłem swój śmiech na zewnątrz, jego mina jest bezcenna!
- Shion-Senpai! Możesz przestać się tak głośno śmiać, nauczycielka zaraz zacznie lekcje.- wymachiwał rękoma na wszystkie strony blondyn, tłumacząc mi... cokolwiek on tam miał na myśli.

Baba od matematyki zaczęła gadać, co się z czym łączy i jakie liczby gryzą się lub walczą o życie. Ja myślałem o tym na zasadzie, "Co autor miał na myśli tworząc kolejne nie potrzebne, obowiązkowe do nauki gówno". Jedyne do czego mi się to przyda, to do napisania tego na kartkę a następnie zapomnienie, że w ogóle takie coś istnieje. Nagle do sali wparowali dwoje blondynów, wtedy miałem ochotę wyskoczyć przez okno. Ale Takemichy blokował mi drogę, a nie chciałem pociągnąć go razem ze sobą. Byłby to frajerski numer z mojej strony, wracając do naszych blondynów, którzy  wyglądali jakby kogoś szukali.
- Takemisiek! Pobaw się z nami.- powiedział Mikey z uśmiechem i totalnym wyjebaniem na to, że trwa lekcja. W drzwiach pojawiła się figura Drakena, która spowodowała, że cała klasa się przestraszyła. Próbowałem dać nura w książki, aby być nie rozpoznawalnym. Ale Mikey poczochrał moje włosy z śmiechem.
- Shionuś! Chodź z nami te, będzie fajnie.- następnie wziął za rękę mnie i Takemitchi'ego, i wyprowadził nas z klasy. W tamtej chwili przypomniałem sobie moje słowa, jakie wypowiedziałem kiedy ratowałem tego debila. "Jestem w tej samej klasie co Takemitchy tylko dlatego, że w starszych nie było miejsca".

Nie no kurwa, Shion Haimare największy debil świata. To JA. Samego siebie tak załatwić, to już trzeba mieć talent i inteligencję. Już nawet nie wspomnę o tych starszakach, leżących na ziemi cali poobijani. Na dodatek ci dwoje postanowili wykorzystać ich jako trampolinę. Wyzywałem samego siebie, aż do czasu jak usłyszałem krzyk dziewczyny mówiący "Czekaj!"
- O-Oh, Hina musimy odwołać dzisiejszą randkę, hehe. - powiedział Takemitchy. Randkę? Aaa to dlatego nie chciał na początku wyjść z Draken'em i Mikey'em. Moją rozkmine przerwał wielki dźwięk skóry o skórę. Spojrzałem w tą stronę i zobaczyłem, że ta Hina uderzyła Mikey'a. Potem wzięła Takemitchi'ego za rękę i próbowała zabrać go jak najdalej stąd. Baba będzie bronić chłopa, o Matko Boska! Do czego to doszło. Patrzyłem na ten widok z dumą, że istnieją takie dziewczyny. Draken nie spodziewanie złapał ją za rękę. Zaskoczyło mnie to szczerze mówiąc. Powiedział coś w stylu "Co ty sobie wyobrażasz".
- A więc Takemitchy, jak chcesz umrzeć?- Zapytał Mikey z wściekłym wyrazem twarzy. Takemitchi zaczął gadać, jak jakiś latynowski kochanek, aby nie krzywdzili jego kobiety tylko go. Taka romantyczna scena, aż musiałem odwrócić wzrok......żeby nie rzygnąć.
- Hę? A co mnie to obchodzi!?- Mikey uniósł pięść, żeby uderzyć chłopaka przed nim. Podbiegłem, aby znaleźć się pomiędzy nimi i złapałem jego pięść w moją dłoń. Wyglądał na zaskoczonego tak samo jak Draken, jakby czego oni się spodziewali? Że im odpuszczę? Nie.
Puściłem jego rękę, a on z uśmiechem powiedział.
- Żartowałem, Shionuś~♡. Ale miałeś minę razem z Takemiśkiem.- zaśmiał się cicho Mikey, a ja stałem z założonymi rękoma nad moją klatką piersiową i miną z kamienia.

Przed szkołą, Hina przeprosiła Mikey'a za to, że źle zilustrowała sytuację.
- Masz dużo siły.- powiedział Mikey głaskając swój policzek, aby chociaż trochę umilić ból.
- Dźwięk był na tyle mocny, że aż na chwilę pomyślałem czy ci łba nie urwało.- mój komentarz sprawił, że Draken parsknął śmiechem i odwrócił się w inną stronę, aby ukryć swój śmiech. Wtedy udawał, że jest wkurzony moimi słowami. Ale ja dobrze wiedziałem, iż moje słowa są idealnie dopasowane do sytuacji. Z resztą, chuj mnie to obchodzi czy go to rusza czy też i nie. Hina zawstydziła się i pożegnała Takemitchi'ego. Odwołując ich randewu, żeby mógł na spokojnie pobyć z nowymi "przyjaciółmi". Potem pojechaliśmy rowerami blisko miejsca, w którym byłem dzisiaj w nocy razem z Chifuyu. Takemitchy prowadził rower mając Mikeya siedzącego za jego plecami, a ja siedziałem za Drakenem.
Nie słuchałem, o czym oni gadali. Na miejscu, byłem zbyt skupiony widokiem morza i zachodzącego słońca.
- Ej, Shion. Fajny z ciebie gościu.- powiedział Draken wytrącajac mnie z zamysłu. Spojrzałem na niego podejrzliwie, a on nie zwracał już na mnie uwagi. Ludzie mnie komplementują, kompletnie nie znają prawdy o moim życiu, więc dlaczego mam im wierzyć?

Zignorowałem dalszą ich dyskusje i udałem się do domu bez ich wiedzy. Po drodze zobaczyłem znajomą mi figurę, to był Mahara Itsui. "Przyjaciel", z którym straciłem kontakt po mojej przeprowadzce. Odziwo wygląda tak samo, krótkie brązowe włosy, blizny na obydwu policzkach i jak zawsze ubrany w garnitur. Zobaczył mnie, ale nie pokazywał zadowolenia ani złości. Pokazywał, że nie obchodzi go, że tutaj jestem. Podszedłem do niego nie z nadzieją, że od nowa będziemy kumplami bo nie chciałem żadnej takiej relacji. Ale z nadzieją, że kiedyś mi wybaczy.
- Przeprowadzam się do Francji na kilka lat, nie wiem czy ciebie to obchodzi czy nie. Ale chce, żebyś to wiedział.- powiedział zimnym tonem głosu. A więc nie ma nadzieji.
- Nie potrafię powiedzieć, dlaczego nie utrzymywałem z tobą kontaktu ani, dlaczego nie chce naprawić naszych relacji żeby wyglądały jak dawniej. Ale chce ciebie poinformować, że żałuję tego co się stało.- przyznałem szczerze patrząc jak jego oczy zamieniają się w coraz to bardziej podobne do szkła.
- To już nieważne. Tak czy siak, już się raczej nie zobaczymy....także.- przełknął nerwowo ślinę a następnie nie spodziewanie mnie przytulił. Zaskoczyło mnie to, ale zanim zdążyłem zareagować. Mahara zniknął w alejce gdzie znajdują się osiedla z blokami. Jedyne co było słychać to ciszę.
- Czyli jednak przebaczyłeś.- powiedziałem cicho do siebie i udałem się do domu.

To był cieżki dzień i przywracający wspomnienia. Mahara wydawał się na początku zimny, ale po tym objęciu pokazał, że naprawdę mi przebaczył. Chciałem mu coś jeszcze powiedzieć, przed odejściem na zawsze z mojego życia. Ale co ja miałem powiedzieć po tych wszystkich latach nie kontaktowania się i życia w odzielnych światach?

Tokyo Revengers x male ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz