- Biorę.- zgadzając się wziąć tą broń, zaklinałem siebie. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy aby ją zabrać. Zupełnie jakby ktoś poraz kolejny zawładnął moim umysłem. Kiedy trzymałem to niebezpieczne urządzenie w dłoni, nie mogłem oderwać od niej oczu. Zastanawiało mnie, skąd doktorek w ogóle to wziął?
Raczej z zada sobie tego nie wyciągnął.
Skądś musiał ją kupić, albo co gorsza ukraść.
Jakaś część mnie mówi, że przyda mi się ten pistolet. A druga, że jestem kompletnym idiotą. Teraz mam dylemat.- A doktorek, skąd ma tą broń? Hę?- spojrzałem na niego z uniesioną brwią, patrząc ciekawsko na niego i podejrzliwie. Próbując w jakiś sposób wymusić z niego konkretną odpowiedź. Ale uzyskałem tym tylko, potraktowanie mnie jak gówniarza.
- Tak bardzo niby nienawidzisz pytań, a ostatnio tak dużo ich zadajesz, że to aż wkurwiające.- w pokoju nastała cisza, nawiązaliśmy chwilowy kontakt wzrokowy. Który był zimny.Skąd on to do cholery wie?
Odwróciłem się powoli w stronę wyjścia z jego gabinetu. A następnie wyszedłem za drzwi, na poczekalni zauważyłem że każdy mówi o Emmie. Miałem nadzieję, że dziewczyna się wkrótce obudzi. Może do tego czasu nie będzie się dziać tyle złych rzeczy i będę mógł opuścić ponownie Tokyo? Szczerze mówiąc, zaczynam żałować że zgodziłem się na opuszczenie domu rodzinnego. Wiem, że prawdopodobnie żyłbym całe życie w kłamstwie i nigdy się nie dowiedział, że byłem kiedyś w śpiączce. Oraz wróciłbym do codzienności czyli do zabijania, treningów, misji, niekiedy papierów i różnego rodzaju obrażeń.
Ale zdołałem do tego przywyknąć. Teraz kiedy jestem w Tokyo, czuje się poprostu tępo. Bo mam wrażenie, że każdy wie tutaj więcej ode mnie. Dostaje większe obrażenia fizyczne, niż kiedykolwiek bo włączył mi się czujnik ochroniarza!?
To chore.Chciałem opuścić jak najszybciej szpital, skoro nic mi nie jest. A Emma jest pod stałą opieką doktorów i bliskich jej osób. To czemu mam tam zostać?
Nie widzę konkretnego powodu, poza tym Draken uważa że to moja wina, że jego Julia zapadła w sen. Nie chcę się nie potrzebnie denerwować, już dosyć mam na głowie dzisiaj. A to ucieczka z piwnicy, a to uratowanie kogoś, a to potrącenie mnie z kilkunastu kilometrów na godzinę, jeszcze zjeba od Draken bo wielce goryl nabuzowany na mnie. Co chwilę, kurwa, coś.
Zero spokoju. Ciągle muszę gdzieś zasuwać, bo jeśli tego nie będę robić to będę miał poczucie winy do końca mego nędznego życia.- Boże, jak ja kocham marudzić na swoje życie, nic z tym nie robiąc aby było lepiej!- skomentowałem swoje myśli, nadal idąc przed siebie. Będąc już tym razem na zewnątrz. Słyszałem krzyki i dźwięki, jakby ktoś uderzał kogoś w twarz. Kiedy moje ciało zerwało się, żeby tam iść. Zatrzymałem się po chwili w miejscu. Następnie odwróciłem się w kierunku do, którego wcześniej zmierzałem. Czyli przed siebie.
- Aaa z resztą, chuj mnie to.- powiedziałem do samego siebie poirytowany, mając na sobie znudzoną minę.Koniec. Nie będę się tym przejmował. Co ja jestem?
Święta Matka Teresa, ochroniarz, niańka i opiekunka dla osób ciężko chorych?
Dosyć tego, idę do zakonu. Może Bóg mnie w końcu wtedy wysłucha, chociaż wątpię.- A ty gdzie idziesz, Shion? Hę!?- nie odwróciłem się kiedy usłyszałem ten głos. Dobrze wiem, że to
"Pan Wkurwiony Smok" mnie woła. Nie będę z nim rozmawiał, dopóki się nie uspokoi!
Ja wszystko rozumiem, ale zachowywanie się jak debil i kompletny frajer, bo jest wielce zestresowany i smutny. Nie będzie w moim przypadku tolerowane.Kontynuowałem mój spacerek, ignorując w tym czasie pozostałych. Nawet nie miałem zamiaru na nich spojrzeć. Jedyne, co mnie interesowało teraz było oddalenie się od tego miejsca. Oraz zapomnienie na chwilę, że kogoś tu znam.
Nagle poczułem potężne szarpnięcie mnie za rękaw od bluzy. Wyszarpnąłem się po minucie i odwróciłem się w ich wszystkich stronę. Zobaczyłem jak bardzo wkurzony był Draken. Miałem wrażenie, że mógłby mnie zabić w tym momencie. W sumie, czułem dokładnie to samo. Za kogo on się uważa, żeby mnie tak szarpać!?
- Co tym razem?- zapytałem czując irytację z każdą mijającą chwilą większą.
- Możemy pogadać?- zapytał spokojnym głosem, zdziwiło mnie to jak szybko zmienił swoje nastawienie i wyraz twarzy. Ale nadal nie mam zamiaru z nim gadać. Chcę wrócić do mojego męża i żony, czyli łóżka i kołdry!
- Nie, dziękuję.- odpowiedziałem chamskim tonem, odwracając się w inną stronę.
- Chcę ciebie przeprosić.....nie każ mi mówić tego wszystkiego przy wszystkich!- powiedział głosem podchodzący pod krzyk, oraz z frustrującym wyrazem twarzy patrząc na mnie zdesperowanie.
Powstrzymywałem się od wszelkich komentarzy, ale nie wytrzymałem. Mój sarkazm jak zawsze wygrał.
- Potrzebne mi twoje przeprosiny, jak kurwie majtki.- skomentowałem odwracając się w inną stronę, zacząłem pomału odchodzić z tego miejsca. Ale chłopak ponownie mnie zatrzymał.
- Możesz, chociaż raz przestać być takim chamskim skurwielem?- złapałem podejrzliwy wyraz twarzy a następnie odpowiedziałem tym samym sarkastycznym głosem, co wcześniej.
- Kto to mówi? Mam ci przypomnieć za co chciałeś mnie przeprosić, bo raczej to nie powinna być moja rola. Wsadź se te przeprosiny, głęboko w gardło i daj mi żyć. Oczywiste mówię to z szacunkiem i poważaniem.- pokazałem na niego gestem ręki, szturchając go palcem wskazującym w klatkę piersiową. Co go bardzo wkurzyło.
- Chciałem być miły, ale jak widać z tobą nie idzie. Zawsze kiedy człowiek jest dla ciebie miły, to ty go odpychasz. Zupełnie jakbyś myślał, że ten ktoś chce ciebie oblać toksyną. Mówisz, że ja nie potrafię docenić tego? że Emma jest w śpiączce, a nie gdzie indziej. Tylko zapomniałeś, iż sam nie jesteś lepszy!!- patrzyłem na niego bez odrobiny wzruszenia. Co jak, co. Ale on wie tyle o mnie, jak o języku arabskim. Czyli nic.
- Nie prosiłem cię o rozmowę psychologiczną, ale niech ci będzie.....- przerwał mi odrazu, bardziej agresywnym tonem.
- A ja nie prosiłem ciebie żebyś oberwał nożem, metalowym kijem, ciosami od Taiju, żeby ktoś ciebie porwał i żebyś wjebał się przed rozpędzony motor!!- złapał mnie za kołnierz od bluzy i przyciągnął bliżej siebie. Abym patrzył prosto w jego oczy, a nie gdzieś na krajobraz po bokach.
- Na jasną cholere mi teraz wytykasz przeszłość?-
- "Przeszłość"? Shion, ja pierdole. Te wydarzenia wydarzyły się miesiąc po miesiącu tak właściwe, trzy rzeczy jakie wymieniłem przed chwilą, nawet dzisiaj się stały!!- Nie przestawał na mnie krzyczeć i trzymać mocno za bluzę. Nie wiedziałem zbytnio, o co mu chodzi. Oraz bardzo mnie to denerwuje, że wypomina mi rzeczy które teraz nie mają największego znaczenia!
- Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Powiem szczerze, że nawet zaczynasz mnie.....wkurwiać.- powiedziałem czując agresję, która staje się coraz to większa we mnie i tylko czeka na wybuch. Nagle poczułem jak jego ręka zaczęła się trząść. Kiedy miałem się nad tym lepiej zastanowić, nastolatek poraz kolejny podniósł na mnie głos.
- A ty wkurwiasz mnie tym, że cały czas tobie coś się dzieje!! Nie rozumiesz, że się o ciebie martwimy? Że ja się martwię?........- ostatnie zdanie wyszeptał prawie niesłyszalnie, mając na swoich policzkach lekki rumieniec. Martwią się?
Cholera. Nie tak to miało wszystko wyglądać, mieli mnie ignorować. Zaraz. Co ja gadam?
Nie wiem już nawet, co myślę!?
CZYTASZ
Tokyo Revengers x male oc
FanfictionW tej opowieści 17-latek o imieniu Shion Haimare, który urodził się w bardzo znanej rodzinie mafii pod tytułem "Czarne Czaszki" zostaję przeniesiony do szkoły, gdzie znajduje się jego przyjaciel. Chłopak pomimo tego, że wychował się w otoczeniu mord...