CHAPTER 16

183 16 0
                                    

Minęło kilka godzin od mojego powrotu do domu. Siedziałem bez ruchu w tym samym miejscu, zamyślony i pełny poczucia winy. Wyglądałem, jakbym patrzył w podłogę na której nic nie ma, poniekąd tak było. Ale z mojej perspektywy, było inaczej bo toczyłem walkę z samym sobą. Zastanawiałem się czy to co dzisiaj sie wydarzyło, te śmiechy, ta radość, tymczasowa chęć do życia.
Czy to nie była przypadkiem chwila słabości?

Odrazu jak wszedłem do mieszkania, znowu czułem się tak samo. Pozbawiony życia i wszelkiej energi, poprostu czuje się pusto. Kiedy jestem z nimi, zaczynam się zachowywać inaczej. Charakter mam ten sam, sarkazm stosuje za każdym razem. Ale to nie o to chodzi. Chodzi o to, jak o drobinę czuje szczęście. Nadzieję, że jeszcze może być dobrze, tylko muszę się postarać. Obawiam się, że moja przeszłość i teraźniejszość nie pozwoli mi na przyjaźnie.

Ale mogę ich chronić.......

Może wtedy spłacę swój dług za to co się stało. Poza tym, znajdę zajęcie aby przestać samego siebie dołować na każdym kroku śmiercią Emila. Mam nadzieję, że jest zadowolony z moich postępów bo to co teraz robię. Jest krokiem w przód a nie w tył. Niby nie traktuje ich jako przyjaciół, ani też żadnych bliskich mi osób, ale nigdy bym sobie tego nie wybaczył, jakby umarli na moich oczach lub z dala ode mnie. Znienawidziłbym siebie do końca.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nastał pierwszy grudnia, w sumie jeden z moich ulubionych miesiąców w roku. Za niedługo będą święta, od dziecka miałem słabość do ozdób świątecznych. Klimat też robi swoje, chociaż od paru lat coraz mniej go odczuwam, ale nadal je lubię. Moja mama zawsze krzyczy na mnie i na ojca, że jesteśmy nie najedzonymi świniami bo dobieramy się do jedzenia na kolację wigilijną. Zawsze jestem od niego sprytniejszy, a to dlatego, że podpierdzielam żarcie, kiedy każdy jest z dala od kuchni. Wtedy nie jestem narażony na opierdziel.

Była wczesna godzina, ja czytałem książkę o gościu który jest trochę podobny do mnie. Nigdzie nie jest napisane jak się nazywa, bo jest to postać tajemnicza. Gdybym nie był w znanej mafii i jedynakiem, to też nikt by nie znał mojego imienia. Przeczytałem na razie 28 stron, a ja odziwo nie mam dość. Zawsze jak tylko chwyciłem książkę do ręki, to mi się wątroba na miejsce serca przemieszczała. Najwyraźniej nie wszystkie rzeczy mają ten sam efekt.

Mój telefon zaczął dzwonić, spojrzałem na numer i wyskoczył mi "Draken". Prawie zadławiłem się kawą, ten smoczug do mnie zadzwonił?
Toż to szok, pewnie chce mi Mikeya wcisnąć na chama pod moje skrzydła. Nie zdziwiłbym się, jakby to zrobił.
Odebrałem połączenie, czekając na wyjaśnienia. Ale uzyskałem tylko ciszę.
- Pan Draken racznie coś mówić, czy raczej nie?- zapytałem nie przerywając czytania książki. Już myślałem, że to fałszywy alarm i poprostu coś mu się z komórką stało, że zaczęła sama gdzieś dzwonić. Albo moja się rozdupcyła.
- Przepraszam Shionuś za tą ciszę, ale Mikey robił hałas i musiałem zakryć ręką głośnik przez tego pajaca.- powiedział normalnym tonem, bo to była dla niego codzienność. Kiedy wymówił tą ksywkę nie mogłem opanować agresji, więc uderzyłem mocno pięścią o stół. Podczas tego procesu miałem zamknięte oczy i głęboko oddychałem aby się uspokoić. Czy ja naprawdę muszę mieć tą zjebaną ksywkę?
- Shionuś, wszystko gra? Słyszałem uderzenie.- zapytał zaciekawiony a ja scisnąłem czubek nosa aby go nie zjebać na czym świat stoi. Następnie odpowiedziałem udawanym spokojnym głosem.
- Kontynuuj.- pokiwałem negatywnie głową i wziąłem do dłoni kubek z moją niedopitą kawą, aby skosztować ponownie jej smaku na odstresowanie. Nie miałem melisy przy sobie, więc musiałem znaleźć inny sposób.
- Chcesz przyjść dzisiaj do mnie? Podwiozę ciebie z Mikeyem.- blondyn zadał pytanie, a w tle były słyszalne krzyki Mikeya. Nie do końca je rozumiałem. Głównie dlatego, że Draken ponownie zakrył słuchawkę ręką. 
Zero spokoju, zero kawy, zero czasu na czytanie. Ale siedzieć w domu całe dnie nie mogę.
- Spoko, zgadzam się. Ale powiedz Mikeyowi aby się do mnie nie tulił.- powiedziałem podkreślając ostatnie zdanie. Zdaję sobie sprawę, że niski blondyn zrobi to tak czy siak. Ale dlaczego on musi to robić z taką siłą?
Zgadzałbym się na to, chociaż nadal niechętnie bo nie lubię kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem, gdyby te jego przymilasy były słabsze i przede wszystkim krótsze. To może bym się skusił, ale wątpię. Rozłączyłem się odrazu po powiedzeniu tego i uszykowałem się do wyjścia.

Tokyo Revengers x male ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz