CHAPTER 36

120 12 2
                                    

Na dole panowała już bitwa, cały czas nadzorowałem czy ktoś nie gra przypadkiem nieczysto. Sytuacja wyglądała jak na razie normalnie, jak na konfrontacje gangów. Więc nie mam, co wydziwiać. Obawiam się tylko o jedną rzecz. O moją chęć walczenia pięściami. Chcę im pomóc, ale nie jako snajper!
Za nudne to......
Polega to tylko na wiecznym czekaniu i uważaniu czy nikt ciebie nie widzi, jak próbujesz kogoś zdjąć!
Ale dobrze wiem, że moja pomoc im się przyda. Tenjiku nie będzie grało fair, coś tak podejrzewam. Aleee. Dam im jeszcze chwilę. Poza tym kusi mnie, żeby postrzelić tego skurwysyna na górze, blisko mnie. Kisaki.
Może to ten dzień, w którym go zabije....

Nagle usłyszałem dosyć mocny huk, spojrzałem w jego stronę i zobaczyłem Takemitchiego, który trzyma się boleśnie za głowę. Czy ten kretyn właśnie uderzył przeciwnika z rozpędu z główki....?
- Wszystko w porządku, Takemitchy!!?-
- ......No, kurwa, debil.- powiedziałem uderzając się drugą ręką w czoło. Moje poirytowanie trwało, wręcz ułamek sekundy. Nie chciałem skupiać się zbytnio na tym, jak bardzo przeszkadzają mi pewne rzeczy. Nawet jeśli to bardzo trudne się powstrzymać. Zobaczyłem, że Toman oczyszcza drogę blondynowi. Odrazu wiedziałem co planuje zrobić. W końcu to logiczne. Próbuje dorwać się do Kisakiego.

Dobra, trzeba zmierzyć się z prawdą, Shion. Nie będę czekać tutaj nie wiadomo ile czasu, na to aż w końcu ktoś kogoś zaciuka, postrzeli, i tak dalej.
Jeśli będę siedział, a tak właściwie leżał na tej fortecy. To prędzej skończy się bitwa, niż coś zdziałam. Najwyżej, stanie się coś złego kiedy będę na dole. Bywa, też posiadam przy sobie broń. Więc oddam im wszystkim, jak strzelą do mnie albo co gorsza do kogoś z Toman.

- ...No to do dzieła.- schowałem broń do kieszeni w taki sposób, żeby nikt nie widział że mam przy sobie broń. Oraz w taki sposób, aby ją jak najszybciej wyjąć w razie zagrożenia. Obejrzałem się do tyłu na drabinę po której tutaj wszedłem. Potem z powrotem przed siebie na kontenery, po których idealnie zejdę na dół. Uśmiechnąłem się chytro i chrupnąłem kośćmi od rąk. Zrobiłem to aby przygotować się do skoku. Rozpędziłem się i zeskoczyłem w ciszy na dół, robiąc hałas którego nikt nie usłyszał przez to, że jest głośno. Skacząc po ostatnich metalowych, czerwonych kontenerach które dzieliły mnie od podłoża. Wyskoczyłem w powietrze na gościa z Tenjiku, który bił któregoś członka Toman. Niższy chłopak wydał bolesny i zaskoczony dźwięk, kiedy poczuł jak przygniatają go moje buty i ciężar ciała. Nastolatek z którym się bił wcześniej, spojrzał na mnie zaskoczony. Zupełnie jakby zobaczył ducha.
- S-Shion Haimare? Takemitchy mówił, że nie będziesz na tej bitwie!- zapytał mając ekstremalnie zdziwioną minę, patrząc na mnie wzrokiem, który mówi sam za siebie.
- No cóż, myśl o tym w ten sposób, że gdybym faktycznie nie walczył teraz z wami. To zostałbyś znokautowany przez....- przerwałem na chwilę, aby spojrzeć na faceta pode mną. Dodusiłem mocno jego głowę butem do betonu, powodując że ten wessał przez zęby powietrze z bólu.
- Tą, o to i czerwoną kurwę.- wtedy puściłem nacisk jaki wywoływałem moją podeszwą. Następnie zacząłem iść w kierunku, gdzie jest więcej ludzi. Po drodze uderzając niewzruszony pięściami przeciwników, biegnących bezmyślnie w moją stronę.
- Hę? Jakim cudem on żyje!?-
- Kisaki, miał rację o jego przeżyciu!!-
- Ten skurwiel jest wytrwały!-
- Ja z nim nie walczę, odrazu mówię!-
- Ty, tchórzu. Jeśli TY z nim nie będziesz walczyć, to ja to zrobię!- niektórzy z Tenjiku zaczęli nawijać o tym, jakim jestem "szczęściarzem" bo przeżyłem uderzenie motoru. Jakie to szczęście? Ja na przykład coraz bardziej się siebie boję. Śmieszne uczucie, bać się samego siebie i żadnej innej rzeczy.

Spojrzałem się w stronę jednego z nich powodując, że ten lekko podskoczył. Patrzyłem się na niego obojętnym i zimnym wzrokiem, nie ruszając się zupełnie aby wzbudzić u niego większy lęk. Chciałem wybić go z równowagi.
- Nie rozumiem, czego się boicie? Przecież jestem człowiekiem tak jak wy, możecie mnie zabić.- zacząłem mówić nie zmieniając mimiki twarzy, pokazywałem równocześnie gestami rąk, że nie wiem dlaczego się "wstydzą".
Niektórzy pokazywali odwagę i zaczęli prężyć swoje klaty na znak, że są gotowi do ataku w każdej chwili. A inni blisko mnie jedyne co pokazywali. To strach.
Uśmiechnąłem się chytro a następnie dopowiedziałem ostatnie zdanie.
- Jedynym minusem jest to, że mnie się tak łatwo nie da zamordować.- po tym co powiedziałem, troje z nich gdzieś uciekło ze strachu. Nie wiem dlaczego, aż takie to straszne? Łamią mi swoim zachowaniem moje czarne, zimne serce......
Usłyszałem z tyłu jak ktoś do mnie biegnie, stałem bez ruchu aby sprawdzić jak potężne będzie to uderzenie. Ponieważ, chciałem rozpoznać po tym jak bardzo jest ten ktoś silny.
Ale w chwili kiedy poczułem, że ten cios był dla mnie jak klepnięcie w plecy. Spojrzałem znudzonym wzorkiem na tą osobę. Następnie złapałem go za szyję i uderzyłem trzy razy w twarz, rzucając go na beton ignorowałem jak silnie to zrobiłem. Czułem zażenowanie.....
- Wstyd z taką siłą uderzać kogoś.- skomentowałem oddalając się dalej, gdzie na środek bitwy. Po paru minutach zamiatania podłogi tymi czerwonymi gnidami, poczułem jak ktoś na mnie wpadł. Odwróciłem się gwałtownie, szykując się do ataku. Ale odrazu opuściłem moją pięść kiedy zobaczyłem zaskoczonego Bajiego Keisuke.
- Witaj, Baji! Wyglądasz jakoś inaczej, zmieniłeś fryzure?- zapytałem sarkastycznie powodując, że ten zawarczał z gniewu.
- Myślisz, że to zabawne!? Co ty tutaj robisz, co? Słyszałem o twoim wypadku, spierdalaj stąd!!- nakrzyczał na mnie agresywnie, uderzając randomowe osoby z przeciwnego gangu. Wywróciłem poirytowanie oczami.
- Przecież nic mi się.....!- przestałem mówić, kiedy poczułem jak ktoś niski próbuje mnie obalić na ziemię. Trzymając i pchając moje biodro całym ciałem na bok. Patrzyłem na jego posturę z pytającym i zdezorientowanym wzrokiem. Następnie po chwili odepchnąłem go silnie biodrem, kilka metrów dalej bez użycia rąk. To było dziwne w cholere.
- .......KONTYNUUJĄC. Przecież nic mi się wcześniej poważnego nie stało. Lekkie wstrząśnięcie mózgu, wielkie mi halo!- dopowiedziałem to, co chciałem wcześniej powiedzieć ale ktoś mi "brutalnie" to przerwał. Wtedy czarnowłosy chłopak rozpuścił włosy i podszedł do mnie agresywnie. Cholercia.
- Właśnie! AŻ "lekkie" wstrząśnięcie mózgu, więc oddal się od tego miejsca zanim oberwiesz kolejny raz!! Jeszcze nawet nie zdążyłem ci dać w mordę, za to co odwaliłeś tydzień temu!!!!- wykrzyczał głośniej Baji szturchając mnie palcem w klatkę piersiową. Co mnie bardzo wkurzało. Trochę dziwnie tak się kłócić przy wszystkich na środku polu walki.
- Wybacz, Baji. Ale ojczyzna wzywa!!- powiedziałem biegnąc w stronę mojego celu. Czyli Kisakiego.
- Jaka znowu ojczyzna, co ty pierdolisz!?- odwróciłem się w jego stronę biegnąc powoli do tyłu, następnie odpowiedziałem.
- "Ojczyzna", czyli inaczej mówiąc "Zajebać Kisakiego". Połamania nóg, tarzanie!!-
- WRACAJ!!- zaskoczony próbował mnie zatrzymać, ale członkowie Tenjiku zablokowali mu drogę.

Tokyo Revengers x male ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz