Carmen POV:
Nie mam pojęcia od ilu godzin siedzę w łazience. Przestałam czuć jakiekolwiek poczucie czasu, zatraciłam się w myślach.
Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, czy jestem gotowa, aby wyjść. Niby zmyłam makijaż w rozmazanych miejscach, ale nadal widać było moje opuchnięte oczy.
Pieprzyć to, nie mogę siedzieć tu w nieskończoność. Wzięłam wdech, po czym wyszłam z łazienki. Chciałam od razu przejść do sypialni, ale zobaczyłam w niej śpiącego Ashtona.
Stanęłam i zaczęłam patrzeć na jego twarz. Spał tak twardo, że nie obudziłoby go nawet trzaśnięcie drzwiami.
Nie spodziewałam się, że może powiedzieć coś takiego. Że jest w stanie nawet tak pomyśleć.. ,, Chcę mieć z Tobą dzieci, chcę założyć z Tobą rodzinę ".. Zwykłe pierdolenie. Zranił mnie, nawet nie wie jak bardzo.
Może i jestem głupia, ale przez jakiś czas wyobrażałam sobie nasze wspólne życie. Myślałam o tym jak o czymś dobrym. Po jego słowach wszystko zniknęło.
Jeśli nie chce tego dziecka, nie będzie go miał. Możliwe, że ma racje, nie jesteśmy na nie gotowi.Muszę z kimś o tym porozmawiać.. Kazałam Hope wyjść, ale teraz jej potrzebuję. Mam wrażenie, że naprawdę mnie rozumie. Oby nadal była u Logana.
Zeszłam na dół i założyłam buty. Sięgnęłam po portfel Ashtona i wyjęłam z niego pieniądze. Nie wzięłam wszystkich, ale mimo to, miałam ich bardzo dużo. Mi przydadzą się bardziej..
Schowałam je i wyszłam. Od razu poszłam do domu obok. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili otworzyła mi Hope. Wystarczyło, że tylko na mnie spojrzała i wiedziała, że nie jest dobrze.
-Mogę wejść? -zapytałam, a ta przepuściła mnie w drzwiach. -Jest Logan? Nie chcę, żeby nas słyszał..
-Wyszedł. Zgadnę.. Dwie kreski? -zadała mi pytanie, a ja znów się złamałam. Ze łzami w oczach pokiwałam twierdząco głową.
-Wszystko będzie dobrze.. -przytuliła mnie.
-Nic nie będzie dobrze. Nie chcę tego dziecka. -znów załamał mi się głos.
-Nie mów tak.. -westchnęła.
-Naprawdę, nie chcę go. Usunę ciążę, jeszcze nie jest za późno. -ledwie przeszło mi to przez gardło. Puściła mnie i spojrzała mi w oczy.
-Rozważałaś zabieg?
-Tak, ale to trochę by potrwało. Boję się reakcji Ashtona, on nie może się dowiedzieć.
-Więc co chcesz zrobić?..
-Myślałam o tabletce, ale nie wiem skąd ją wziąć. -przyznałam.
-Mogłabym Ci w tym pomóc, ale.. Nie wiem, nie chcę, żebyś potem tego żałowała. -zrobiła mi nadzieję.
-Nie będę niczego żałować, Hope. Jestem zdecydowana. -powiedziałam poważnie.
-Znam kogoś, kto może sprzedać Ci tabletkę. -przeszła do sedna.
-Próbowałaś już tego? -zmarszczyłam brwi. Wolałabym, żeby to było sprawdzone..
-Nie, ale ten typ ma dosłownie wszystko. Spróbuję do niego zadzwonić.. Masz przy sobie jakieś pieniądze?
-Tak, wzięłam parę stów od Ashtona.
-Poczekaj tu, mój telefon jest na górze. Zadzwonię i do niego pojedziemy. -powiedziała. Zaskoczyła mnie. Byłam pewna, że dam jej pieniądze i załatwi to sama..