Carmen POV:
Doszłam na przystanek autobusowy, nie mogąc przestać płakać. Ciągle analizowałam słowa Ashtona. Z każdą myślą raniły mnie one coraz bardziej. Wydzwaniał do mnie i wypisywał, ale wyciszyłam telefon. Mam w dupie jego tłumaczenia i przeprosiny.
Dostałam się do bloku. Weszłam na drugie piętro, po czym zapukałam do drzwi po lewej stronie. Hope otworzyła mi dosłownie po kilku sekundach. Zobaczyła moje łzy i od razu zmarszczyła brwi.
-Nie przejmuj się.. -przytuliła mnie. Opowiedziałam jej wszystko przez telefon.
-Nie mogę uwierzyć, że to powiedział.. -odkleiłam się od niej i weszłyśmy wgłąb mieszkania. Poszłyśmy do jednego z dwóch pokoi. Na stole znajdowała się butelka wódki i wiśniowej coli. Jak ona mnie zna..
-Jest naćpany, w tym stanie może powiedzieć wszystko. Nie myśli tak..
-Skąd mam wiedzieć co myśli? -usiadłam na kanapie, a ta nalała nam po drinku.
-Kocha Cię, był wściekły. Nie chciał tego.
-Ja też jestem wściekła, ale nigdy nie powiedziałabym czegoś takiego. -szybko przechyliłam szklankę i wypiłam całą zawartość. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak go broni. Tydzień wcześniej wyzywała go, używając najgorszych słów.
-Powinnaś zająć myśli czymś innym. Wydaje mi się, że alkohol, tłok i głośna muzyka może Ci w tym pomóc. -zaproponowała.
-Jestem bez makijażu, rozpłakana i w dresie. W takim stanie mogę jedynie iść do sklepu po chipsy. -parsknęłam.
-Gadasz, jakbym nie miała ubrań. Chodź, wybierzesz sobie coś. -podniosła się z kanapy.
-No nie wiem.. -westchnęłam.
-Ale ja wiem. Nie możesz siedzieć tu i płakać. Szkoda mi Cię, nie potrafię na to patrzeć. -wyciągnęła do mnie rękę. Chwilę myślałam, ale ostatecznie chwyciłam za nią i wstałam. Postawiła na swoim, więc zachichotała.
-Dwa drinki i wracamy, to nie dla mnie.. -powiedziałam, gdy dostałyśmy się do drugiego, mniejszego pokoju. Znajdowało się w nim tylko łóżko i szafa.
-Jasne. -otworzyła ją i zaczęła szukać ubrań. Większość była w czarnym kolorze. Wyjęła wszystkie sukienki, które miała.
-Oprócz tej, będziesz wyglądać w niej jak zakonnica. -zaśmiała się, zabierając mi jedyną, która nie była obcisła. Fakt, była trochę długa, ale przynajmniej by mnie nie opinała.
-Wszystkie są obcisłe.. -zaczęłam wybierać. To nie tak, że mi się nie podobały. Po prostu się wahałam. Nie będę wyglądać w tym dobrze.
-Masz ładne ciało. Wszystkie te kompleksy są w Twojej głowie, wmówiłaś to sobie.
-Dobra. Niech Ci będzie, Ash. -nazwałam ją jego imieniem, bo w stu procentach zabrzmiała jak on. To mi o nim przypomniało..
-Zamknij oczy, wylosujesz. -podniosła stertę ciuchów. Przymknęłam powieki, a ta rozrzuciła sukienki po łóżku. Próbowałam oszukiwać, ale ta zachichotała i sama zakryła mi oczy dłonią. Wyciągnęłam rękę i zaczęłam ich dotykać. Po chwili wybrałam. Spojrzałam na nią i nie pożałowałam swojego wyboru. Była najładniejsza z nich wszystkich.
Hope również dokonała wyboru. Myślałam, że wyjdzie, aby się ubrać, ale ta zdjęła spodnie przy mnie. Odwróciła się, a ja dostrzegłam jej czerwone ślady na pośladkach i udach.
-Boże.. -mruknęłam odruchowo.
-Co? -zapytała zaskoczona.
-Masz coś na tyłku. -poinformowałam, a ta odwróciła się i spojrzała na siebie w lustrze.