Rozdział 68

662 38 7
                                    

Carmen POV:

Obudziłam się, a następnie otworzyłam sennie oczy. Ta noc nie należała do łatwych.. Nadal czuję się zmęczona, pomimo wielu godzin snu. Chyba wielu, nie jestem pewna.

Miałam zamiar sprawdzić godzinę. Już sięgałam do szafki nocnej, jednak przypomniałam sobie, że mój telefon został u Lily. Zupełnie tak, jak cała moja torebka i wszystkie zawarte w niej przedmioty..

Odwróciłam się i dostrzegłam, że Ashtona nie ma obok. To sprawiło, że automatycznie się rozbudziłam. Spojrzałam na krzesło, na którym zostawiał ubrania w nocy. Było puste.. Ani śladu po nim.

A co, jeśli znów wyszedł, tak samo jak wczoraj? Tym razem bez żadnego słowa, nie uprzedzając mnie. Na tą myśl cała się spięłam. Muszę znaleźć go i się przekonać..

Podniosłam się z łóżka i od razu poczułam mdłości. Zignorowałam to, stres był znacznie bardziej odczuwalny. Szybko opuściłam sypialnię, na nic nie czekając.
Zeszłam po schodach, rozglądając się. Przeszłam przez pusty salon, czując coraz większe napięcie.

Zobaczyłam go i wszystkie te uczucia spłynęły ze mnie, opuściły mnie w ciągu sekundy. Znajdował się w kuchni, stał przy blacie. Odetchnęłam z ulgą, kierując się w jego stronę. Gdy weszłam do pomieszczenia, dostrzegłam również Josepha siedzącego przy wyspie kuchennej. Wpatrywał się w komórkę, ale gdy pojawiłam się obok, od razu przeniósł na mnie wzrok. Zdałam sobie sprawę z tego, że jestem jedynie w satynowej koszuli nocnej. Schodziłam tak szybko, że zapomniałam się ubrać..

Ashton miał ponurą minę, lecz gdy mnie zobaczył, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zbliżyłam się, aby go przytulić. Wystraszyłam się, gdy nie znalazłam go obok.. Cały ten stres wrócił, na szczęście nie trwał długo.

-Cześć, księżniczko. -przywitał mnie. Pocałował mnie z czułością, nie zwracając uwagi na mężczyznę znajdującego się obok. Jakby wpłynęły na niego moje wypowiedziane wczoraj słowa..

-Co on tu robi? -zapytałam zdziwiona.

-Został na noc. Poprosiłem go o to, żebyś czuła się bezpieczniej. -odpowiedział niczego nieświadomy. Bezpieczniej?.. Przez niego drżałam ze strachu.
-Zrobić Ci herbaty? -zauważył, że nie czuję się najlepiej.

-Mhm. -mruknęłam, a ten odwrócił się, aby napełnić czajnik wodą.

Joseph zaczął się gapić się na moje ciało. Poczułam się bardzo niekomfortowo.. Zakryłam piersi rękami, jednak nic to nie dało. Przeniósł wzrok na nogi.. Korzysta z momentu nieuwagi Ash'a w obrzydliwy sposób.

Podeszłam do blatu. Nie musiałam odwracać się, aby wiedzieć, że gapi się na mój tyłek.. Stanęłam na palcach i sięgnęłam do szafki w celu wyjęcia swojego ulubionego kubka. Nagle Ashton złapał mnie za nadgarstek.

-Co to jest? -zmarszczył brwi, przyglądając się mojej ręce. Również zerknęłam, zobaczyłam na niej sporego siniaka. Wczoraj jeszcze go nie było, stał się widoczny dopiero dzisiaj.

Spojrzałam na Josepha. Jego wyraz twarzy mowił jedno: masz siedzieć cicho. Przełknęłam ślinę, bojąc się odezwać. Mimo mojego milczenia, Ashton zrozumiał o co chodzi.

-Masz z tym coś wspólnego? -zapytał surowym tonem, a ten wciągnął powietrze.

Puścił mój nadgarstek i podszedł do niego. Stał się wściekły, jednak jego gniew okazany był niewerbalnie. Nie wydzierał się, nie wybuchł. Utrzymywał pozorny spokój, stłumił w sobie złość.

-Pytam czy masz z tym coś wspólnego. -powtórzył zimnym jak lód tonem. Spojrzał na niego wzrokiem pełnym furii.

Nagle groźny, pewny siebie mężczyzna stał się słaby i wystraszony. Widocznie potrafi podnieść rękę tylko na kobietę. Ashton ma zbyt dużą władzę, aby mu się postawił.

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz