Rozdział 9

1.4K 100 7
                                    

Ashton POV:

Próbowałem otworzyć drzwi kluczem, ale nie mogłem go przekręcić. Pociągnąłem za klamkę.. Były otwarte.

Wszedłem do mieszkania i zauważyłem torbę Carmen leżącą na ziemi. Musiała wrócić wcześniej.. Zdziwiło mnie to, bo nie dzwoniła, ani nie pisała. Od wczoraj mało się odzywa, ale raczej by mi o tym powiedziała.

Wszedłem na piętro. Zaglądałem do każdego pokoju, ale nigdzie jej nie było. Została łazienka. Podszedłem do drzwi i usłyszałem szum wody. Tylko szum.. Zawsze słucha muzyki, gdy się kąpie. Tym razem cisza.

-Carmen? -odezwałem się, ale nie odpowiedziała. Pociągnąłem za klamkę i doznałem szoku. Nieprzytomna leżała pod wodą. Gdy się zbliżyłem, dostrzegłem jej czerwone zabarwienie. Kurwa, to krew.. -Carmen! -powtórzyłem, tym razem wrzeszcząc.

Szybko zakręciłem kran i wyjąłem ją z wanny. Nie ruszała się.. Nigdy nie byłem bardziej przerażony. W ciągu jednej sekundy cały mój świat runął. Poczułem się jakby zgasło mi słońce. Ból był nie do opisania. Przecież ona jest jedynym, na czym mi zależy. Moim jedynym powodem do życia.. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo. Właściwie, to przed spotkaniem jej nawet nie wierzyłem, że jestem zdolny do miłości.

Położyłem jej nieprzytomne ciało na podłodze, głośno płacząc. Dławiłem się łzami. Sam nie wiedziałem kiedy pojawiły się w moich oczach. Spływały po moich policzkach, jakby nigdy się nie kończyły.

Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie, ciągle ją do siebie przytulając. Jeszcze oddychała.. Gdybym wszedł tu chwilę później, prawdopodobnie straciłbym ją na zawsze.

♡♡♡

Minęło kilka godzin, a ja nadal nie mogę się otrząsnąć. Carmen jest już bezpieczna, ale mimo to, siedzę przy jej łóżku i nie odchodzę ani na krok. Boję się, że jej stan nagle się pogorszy. Dalej jest nieprzytomna..

Karetka przyjechała po kilkunastu minutach, lecz dłużyło się to jak godziny. Przed tym wykonałem pierwszą pomoc, więc wypluła wodę z płuc.

Nigdy nie zapomnę momentu, w którym siedziałem na podłodze i po prostu ryczałem jak dziecko. Raczej nie wierzę w Boga, ale wtedy błagałem go o pomoc. Krzyczałem tak głośno, że do tej pory boli mnie gardło.

Gdybym ją stracił, nigdy nie byłbym już taki sam. W zasadzie, w ogóle nie chciałbym być. Zrobiłbym wszystko, żeby do niej dołączyć. Życie bez niej nie ma najmniejszego sensu. Ona jest moim sensem.. To może wydać się płytkie, ale nie widzę bez niej siebie.

Lekarze nic mi nie mówią, choć robili jej mnóstwo badań. Boję się, że znów próbowała odebrać sobie życie. Sam nie wiem co myśleć, nie zauważyłem na jej ciele żadnych ran.. Jestem na siebie wściekły, bo nie reagowałem, gdy dziwnie się zachowywała.

Poruszyła palcem, a ja ocknąłem się z rozmyśleń. Od dłuższego czasu trzymam ją za rękę. Otworzyła sennie oczy, a ja poczułem ogromną ulgę.

-Ash.. -mruknęła niewyraźnie.

-Jestem tu. -złapałem jej dłoń jeszcze mocniej. Spojrzała na mnie, ale już po chwili znów przymknęła powieki.

-Nie płacz.. -wymamrotała.

-Co się stało? Co to było? -zapytałem, ale ta nie odpowiedziała. -Nieważne, odpoczywaj.  -wstałem z krzesła i wyszedłem na korytarz. Zacząłem szukać lekarza. Trochę to potrwało, ale nareszcie go znalazłem. Wchodził na piętro, więc szybko go dogoniłem.
-Obudziła się. -poinformowałem lekarza. Od razu przeszliśmy do sali.

-Jak się czujesz? -zadał pytanie, gdy do niej wróciliśmy.

-Dobrze, ale trochę mi słabo. Kiedy wyjdę?

-Kiedy będzie na to czas. Zemdlałaś, to nie błahostka. Podejrzewam, że wiesz dlaczego tu jesteś. -powiedział, ale spotkał się z ciszą. -W Twoim organiźmie wykryto mifepriston.  -kontynuował.

-Co to jest? -zmarszczyłem brwi.

-Myślę, że powinniście porozmawiać na osobności. Odpocznij i zaraz pójdziemy zrobić zrobić USG brzucha.

-Jak to? Po co? -spojrzałem na nią, ale ta odwracała ode mnie wzrok. Zacząłem się domyślać.. Usunęła ciążę. Wszystko stało się jasne. Potrzebowałem już tylko potwierdzenia.

-Chcę iść teraz. -mruknęła.

-Na pewno? Dopiero się wybudziłaś. -upewnił się, a ta pokiwała twierdząco głową.

Lekarz wyszedł, lecz już po chwili wrócił z wózkiem inwalidzkim. Odłączył jej kroplówkę i pomógł wstać.

-Dam radę przejść sama. -westchnęła.

-Nie ma takiej możliwości, siadaj.

-Carmen! -nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Zachowywała się jakby w ogóle mnie tu nie było.

-Poczekaj tutaj.. -zatrzymała mnie, gdy chciałem za nimi iść. Poczułem narastającą złość.. O niczym mi nie powiedziała. Zadecydowała sama, jak pieprzona egoistka. Do tego mnie oszukała, choć milion razy powtarzałem, że może wszystko mi powiedzieć. Przecież ona mogła przez to umrzeć..

♡♡♡

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz