Carmen POV:
Ashton był słowny. Tak, jak obiecał, w tym samym dniu zarezerwował dla nas hotel. Na początku nie byłam do tego przekonana, ale zrozumiałam, że naprawdę mu na tym zależy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy się na to zgodziłam. Chce uciec stąd, na chwilę zapomnieć o tych okropnych rzeczach. Rozumiem go, ja chyba też tego potrzebuję..
Ta noc nie była łatwa. Nie mogłam zasnąć, dużo myślałam. Doszłam do wniosku, że nie chcę dalej żyć w niepewności. To mnie zabija, czekanie niczego nie zmieni.
Wyszłam do apteki, jako pretekst wybrałam tabletki na ból brzucha. Tak naprawdę, poszłam kupić test ciążowy. Mimo strachu, zrobię go najszybciej, jak się da. Zrozumiałam, że odwlekanie tego nie ma sensu. To musi się wydarzyć, a ja muszę zachować się jak racjonalna, dojrzała osoba. Nie jestem już dziewczynką.. Powinnam zacząć myśleć jak kobieta.
Gdy wspominam swoją pierwszą ciążę, odczuwam wstyd i ból. Jedno wiem na pewno, nie chcę, aby to się powtórzyło. Minęło sporo czasu, a ja nadal źle czuję się z myślą, że zabiłam swoje dziecko. Boję się, że nigdy nie uwolnię się od poczucia winy. Ta sytuacja była chora..
Sięgnęłam do kieszeni płaszcza i wyjęłam z niej opakowanie tabletek. Weszłam do domu, ale nie rozebrałam się. Od razu skierowałam się na piętro. Ashton tłumaczył Jamesowi, jak zajmować się psami podczas naszej nieobecności. Liczyłam na to, że mnie nie zauważy, ale spojrzał w moim kierunku.
-Długo Cię nie było. -zaczepił mnie, ale nie zatrzymałam się.
-Była kolejka. -odpowiedziałam, wchodząc po schodach.
Weszłam do sypialni, gdzie stała nasza walizka. Wyjęłam test ciążowy i schowałam go do swojej kosmetyczki. Ash tam nie zagląda, więc go nie znajdzie. Powiem mu dopiero wtedy, gdy będę pewna wyniku. Nie chcę straszyć go i niepotrzebnie zawracać mu głowy, jeśli jednak nie jestem w ciąży. Ta informacja zszokuje go, nawet nie wiem jak na nią zareaguje..
Zamknęłam walizkę, po czym zniosłam ją na dół. Była bardzo ciężka, ale jakoś sobie poradziłam. Chyba spakowaliśmy już wszystko, co potrzebne.
-Dobra, nie musisz mi powtarzać. Zapamiętałem, nie bój się o nie. Nie zdechną z głodu. -zaśmiał się James.
-Ash jest przewrażliwiony, jeśli chodzi o psy. Prawdopodobnie będzie dzwonił co godzinę i o nie pytał, miej włączony telefon. -stanęłam obok.
-Nie. Zajmę się tylko i wyłącznie Tobą. -objął mnie, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem. Gdy wszystko sobie wyjaśniliśmy, jest między nami znacznie lepiej. Chyba poczuł moje wsparcie, widzę, że jest mu lżej. Wszystko powoli wraca do normy. Wróci, jeśli test pokaże jedną kreskę. Jeśli zobaczę dwie.. Nie wiem. Nie mam pojęcia, co będzie dalej.
-Bądź ostrożna, gdy będziesz łazić po tych górach. Wrócisz w gipsie, a tego chyba nie chcesz -zażartował James.
-Nie mam zamiaru nigdzie chodzić. Jadę tam odpocząć, nie tyrać. Nie rozumiem ludzi, którzy dobrowolnie włażą pod górę, przecież to jest męczarnia. -przyznałam. Zmęczenie i ból, jaka to przyjemność? Mi wystarczy wejście po schodach.
-W ogóle? -zapytał Ashton.
-W ogóle, chyba, że sam mnie tam wniesiesz. -parsknęłam śmiechem.
-Coś wymyślę. -spojrzał mi w oczy, ale już po chwili przeniósł wzrok na Jamesa.
-Pilnuj się. Połamę Cię, jeśli dowiem się, że znowu pijesz. -pogroził mu palcem.-Przecież wiem.. -westchnął.
-Powiedziałbym Loganowi, żeby Cię kontrolował, ale on prędzej wylądowałby z Tobą na iźbie wytrzeźwień. Alex czasami będzie wpadał, aby sprawdzić, czy dajesz sobie radę. -wspomniał o ich kuzynie.