Carmen POV:
Ktoś wszedł do środka, przez co podniosłam się z kanapy i spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam, że to Ashton, więc znów się położyłam. Od dwóch godzin wpatruję się w telewizor. Po sytuacji z Hope mój humor stał się jeszcze gorszy.
-Powiedz Loganowi, że Hope ma się tu nie pojawiać. -odezwał się James.
-Była tu? -zapytał, zamykając drzwi. Wszedł do salonu, w którym leżałam i rzucił klucze na stolik.
-Była i doprowadziła Carmen do płaczu. -odpowiedział, a ten od razu przeniósł na mnie wzrok. Nie chciałam, żeby się o tym dowiedział. Ostatnio częściej płaczę, niż się śmieję.
-Co się stało, Misia? -zmarszczył brwi, siadając obok. Spojrzałam na niego i coś we mnie pękło. Wtuliłam się w niego, a ten czule mnie objął. Potrzebowałam tego..
-Nazwała mnie złodziejką, obrażała mnie. Waliła w drzwi, strasznie się wystraszyłam. -opowiedziałam.
-Pierwszy raz zobaczyłem, jak Carmen się stawia, byłem w szoku. Wykrzyczała do niej, że jest fałszywą szmatą i zrzuciła jej rzeczy ze schodów. -wtrącił się James, zakładając kurtkę. Czekał z wyjściem na Asha, nie chciał zostawiać mnie samej.
-Jestem z Ciebie dumny, tak powinno być. -pochwalił mnie, jakby to było coś dobrego. -Nie pij! -krzyknął do Jamesa, gdy ten wychodził z domu.
-Przecież wiem, przestań traktować mnie jak dziecko. -odparł, po czym zamknął drzwi. Zostaliśmy sami.
-Straciłam swoją jedyną przyjaciółkę.. -mruknęłam wtulona w niego.
-Bzdura, nigdy nie była Twoją prawdziwą przyjaciółką. Po co Ci ona? Czułaś się przez nią okropnie. -przypomniał.
-Ale przynajmniej kogoś miałam.. -westchnęłam.
-Będziesz mieć inne, lepsze. Zasługujesz na to. -pocałował mnie w czoło.
-Co jest ze mną nie tak? Nigdy nie miałam szczerych przyjaciół, to musi być moja wina. -mruknęłam po chwili ciszy.
-Nawet tak nie myśl. Jesteś najlepszą osobą na świecie. Wiem, co mówię, bo jesteś moją miłością, narzeczoną i przyjaciółką w jednym. -sprawił, że słabo się uśmiechnęłam.
-Wiem, że jest straszna, ale będę za nią tęsknić. Przywiązałam się do niej.. -wyznałam.
-Tak czasami jest, Carmen. Ludzie przychodzą i odchodzą, zostawiając po sobie jedynie wspomnienia. Ja nigdy nie odejdę, możesz być tego pewna. Będę z Tobą do końca życia, chyba, że sama poprosisz, abym z niego zniknął -obiecał, a ja mocniej go przytuliłam. Nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości, w której nie jesteśmy razem.
-W takim razie będziesz męczył się ze mną do końca świata. -parsknęłam śmiechem.
-Jadłaś coś? -zapytał, a ja zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią.
-Tak. -skłamałam.
-Co? -dopytał, łamiąc mnie.
-Nie. -westchnęłam, przyznając się.
-Wstrętna kłamczucha.. -wstał, a następnie mnie podniósł. Pisnęłam, łapiąc się jego szyi. Rozbawiło mnie to.
-Co Ty robisz? -zachichotałam, gdy zaczął kierować się ze mną w stronę kuchni.
-Idziemy coś zjeść. -odpowiedział z uśmiechem.
-Nie jestem głodna. -zaśmiałam się.
-Makaron ze szpinakiem? -zignorował to, co powiedziałam i posadził mnie na blacie.