Rozdział 59

769 41 2
                                    

Carmen POV:

Ginekolog zakończyła moje badanie. Ashton puścił moją dłoń, a ja szybko się ubrałam. Trzymał mnie za rękę od samego początku, abym czuła się swobodniej.
Rozpłakałam się, gdy zobaczyłam ekran monitora. Zebrało się we mnie mnóstwo emocji, to była jedna z najbardziej wzruszających chwil w moim życiu. Ash również nie był obojętny, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Aż zabłysły mu oczy, zobaczyłam w nich dumę.

-Mam nadzieję, że jest Pani trochę spokojniejsza. Tak jak mówiłam, wszystko jest w porządku. Pęcherzyk ciążowy rozwija się prawidłowo, nie ma żadnych obaw. -uśmiechnęła się lekarka, przechodząc do biurka. Była bardzo miła i sympatyczna. Wcześniej się stresowałam, miałam wiele pytań i zmartwień. Wszystko omówiłyśmy.

-O wiele. -spojrzałam na Ashtona, który z uśmiechem wpatrywał się w wydruk z USG. Wstałam z fotela, lecz ten nadal siedział na krześle.

-To najpiękniejsza kropka, jaką widziałem w całym swoim życiu. -przyznał, a ja zachichotałam. Złapał mnie za rękę, nie mogąc oderwać wzroku od kartki. Czuję, że mamy szansę być szczęśliwi.. To dziecko nie jest przekleństwem, a nadzieją. Nie wiem, jak wcześniej mogłam myśleć o nim w ten sposób.. Chyba zaczynam kochać to małe ziarenko.

-Na następnej wizycie będzie widać trochę więcej, ta kropka nieco się powiększy. -zażartowała.

-Nie mogę się doczekać, już teraz jestem zachwycony. Kiedy się odbędzie? -zapytał, podnosząc się.

-Myślę, że możemy spotkać się za miesiąc. Nie ma potrzeby, aby przyjeżdżać wcześniej. Oczywiście możemy konsultować się telefonicznie, odpowiem na każde wasze pytanie. -podała mu teczkę pełną dokumentów i ulotek. Otworzył ją, po czym schował do niej również wydruk. Zrobił to delikatnie, jakby był on czymś bardzo cennym. Zabraliśmy kurtki z wieszaka i je założyliśmy. Sięgnęłam po swoją torebkę, byliśmy gotowi do wyjścia. Znów złapał mnie za dłoń, po czym skierowaliśmy się do drzwi.

-Dziękujemy, do widzenia. -pożegnałam się.

-Do zobaczenia, wszystkiego dobrego. -odpowiedziała. Cieszę się, że trafiliśmy na tak dobrą lekarkę. Mam do niej zaufanie, czułam się w miarę komfortowo podczas badania. Myślałam, że będzie znacznie gorzej.

Wyszliśmy z gabinetu. Mieliśmy zacząć rozmawiać, ale dostrzegliśmy kobietę, która próbowała rozłożyć wózek, jednocześnie trzymając dziecko na rękach. Nie mogła sobie z tym poradzić, więc do niej podeszliśmy.

-Może Pani pomóc? -zaproponował Ashton, oddając mi teczkę.

-Mój mąż gdzieś poszedł.. -rozejrzała się, ale nigdzie go nie znalazła.
-Mógłby ją Pan potrzymać? -zapytała. Nie zdecydował się od razu, musiał chwilę pomyśleć.

-Jasne.. -niepewnie wystawił ręce, a następnie delikatnie przejął dziewczynkę. Miała kilka miesięcy, była ubrana w urocze, różowe ubranko zimowe. Poprawił jej czapeczkę, a ta ucieszyła się, wpatrując się w niego z ogromnym zaciekawieniem.

Uśmiechnęłam się, obserwując go. Ten widok mnie rozczulił, poczułam wewnętrzny spokój. Teraz to wszystko wydaje się być ogromnym wyzwaniem, ale wiem, że sobie z nim poradzimy. Ash będzie najlepszym ojcem na świecie. Wierzę w to, jestem tego pewna.

Kobieta rozłożyła wózek, nie miała z tym już żadnego problemu.

-Polubiła Pana. -zaśmiała się, przejmując córeczkę. Chciała do niego wrócić, wystawiała swoje malutkie rączki w jego stronę. Tylko zabawka była w stanie odwrócić jej uwagę.
-Dziękuję, ciężko robić kilka rzeczy jednocześnie. -dodała, wkładając ją do wózka.

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz