Carmen POV:
Przeszłam przez kolejny nudny dzień. Spędziłam go w domu, tak, jak zwykle. Siedzę tu jak więzień.. Zaczyna mnie to już męczyć. Na ogół nie lubię wychodzić, ale teraz czuję, jakbym się dusiła.
Nakładałam sobie spaghetti na talerz, gdy w kuchni pojawił się James.
-Ty tyle zjesz? Sporo. -zaśmiał się, siadając. Spojrzałam na porcję. Byłam głodna, ale postanowiłam odłożyć połowę.
-Zamknij się, kurwa! -Ashton uderzył go w tył głowy.
-Jezu, o co Ci chodzi?! -jęknął.
-Ona ma problemy z jedzeniem, debilu. Zastanów się czasem, co mówisz..
-Daj mu spokój, ma rację. -westchnęłam. Podszedł do mnie i złapał za talerz.
-Prawie nic nie jadłaś, jest wieczór. -spojrzał mi w oczy. Chciałam odpowiedzieć, ale przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi, po czym niepewnie do nich podeszłam. Zerknęłam w wizjer i zobaczyłam Hope. Otworzyłam drzwi z wszystkich możliwych zamków i wpuściłam ją do środka.
-Żyjesz? Nie odzywasz się od trzech dni. -szybko mnie przytuliła.
-Byłam chora. -skłamałam, niepewnie ją obejmując. Prawda jest taka, że nie chciałam jej narażać.
-Mam nadzieję, że czujesz się lepiej, bo idziesz ze mną na imprezę. -odsunęła się ode mnie. Wtedy zauważyłam, że ma na sobie skąpą sukienkę i mocny makijaż. Bardzo mocny..
-Co? -zaśmiałam się.
-Mam urodziny i chcę spędzić je z przyjaciółką, to coś złego? -zapytała, a ja dopiero wtedy sobie o tym przypomniałam.
-Kurwa.. Zapomniałam, przepraszam. -mruknęłam. Byłam pewna, że zapisywałam tą datę w kalendarzu. Zrobiło mi się wstyd, bo jest dla mnie bardzo ważna. Powinnam pamiętać o takich rzeczach.
-Wybaczę Ci, jeśli ze mną pójdziesz. -zachichotała. Odwróciłam się i spojrzałam na Ashtona. Potrzebuję stąd wyjść.. Gdziekolwiek, aby tylko odetchnąć. Nic się nie stanie, nie mogę wiecznie panikować i chować się w domu. Tęskniłam za nią.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł, Carmen. -powiedział.
-Ash, proszę Cię.. Chcę na chwilę o tym zapomnieć. Chodź z nami. -zaproponowałam, lecz Hope szybko się wtrąciła.
-Wybacz, ale nie. Nie obraź się, ale.. Sam wiesz. Wolę spędzić ten czas tylko z Carmen.
-Nie pójdzie sama. -odpowiedział stanowczo.
-Przykro mi, pójdziemy następnym razem i.. -zaczęłam, gdy przerwał mi James.
-Ja z nią pójdę. -odezwał się. Właśnie wtedy Hope zwróciła na niego uwagę. Gdy go zobaczyła, jej oczy jakby zabłysnęły. Wpatrywała się w niego dość długo.
-Ty na pewno nie. Za długo nad sobą pracowałeś, żeby od tak się najebać. -Ashton przerwał ciszę. Gapili się na siebie, jakby oboje zobaczyli ducha.
-To, że pójdę, nie znaczy, że będę pić. Ktoś musi z nią być, dobrze o tym wiesz. Nie możemy trzymać jej tu jak w klatce, sytuacja się uspokoiła. -próbował go przekonać.
-Nie wiem.. -przeniósł na mnie wzrok. Był niepewny i zmieszany.
-Nic się nie stanie, będę wśród ludzi. Kilka godzin. -powiedziałam, choć bardziej zabrzmiało to jak prośba. Bił się z myślami, ale w końcu się odezwał.
-Będę dzwonił co pół godziny i pisał co piętnaście minut. -postawił warunek, a ja się uśmiechnęłam. Szybko podeszłam do niego i go przytuliłam. -Nie wierzę, że się na to zgadzam..