Rozdział 48

887 48 4
                                    

Uwaga: Ten rozdział zawiera treści, które nie są przeznaczone dla wrażliwych czytelników.

Hope POV:

Po raz kolejny przetarłam senne oczy. Przez stres nie mogłam zasnąć.. Mam w głowie mnóstwo scenariuszy. Myślę o tym bez przerwy od wczoraj. Nie mogę w to uwierzyć.. To dzieje się teraz. Za kilka minut wyjdę z tego samochodu, aby stać się przynętą. Zupełnie, jakbym była nic nie wartym przedmiotem..

Jak zwykle próbuję nie okazywać strachu, ale boję się. I to cholernie. Jestem przerażona, zestresowana i smutna.

Oparłam głowę o szybę, wpatrując się w prowadzącego Logana. Zerknął na lusterko, przez co na siebie spojrzeliśmy. Jego wzrok był chłodny, nie patrzy na mnie tak samo, jak kiedyś. Nie trwało to długo, po kilku sekundach skupił się na drodze. Moje uczucia do niego zmalały, za to jego wzrosły. Zastąpił miłość nienawiścią. Chce wyrzucić mnie ze swojego życia i wcale mu się nie dziwię. Na jego miejscu też bym siebie wyrzuciła. Niszczę wszystko, co się da..

Ashton odwrócił się i podał mi pudrowo różową torebkę Carmen. Złapałam za nią, a ten wyrwał rękę. Jego pięści ciągle były zaciśnięte. Nie odzywał się, stale coś analizował. Był zamyślony i agresywny. Po prostu przerażający.

Zatrzymaliśmy się. Rozejrzałam się, lecz dookoła było tak ciemno, że nie byłam w stanie rozpoznać gdzie jesteśmy.

-Wyłaź! -wycedził rozzłoszczony. Natychmiast nałożyłam kaptur oraz zasunęłam bluzę. Wcześniej założyłam ubrania, które tamtego dnia Carmen miała na sobie. Muszę wyglądać wiarygodnie.

Wysiadłam, zawieszając torebkę na ramieniu. Zaczęłam iść.. Niepewnym, ale szybkim krokiem. Nogi uginały się pode mną, ledwo się na nich trzymałam.

Stanęłam przed murem. Odwróciłam się tyłem, kierując się do rogu zaułka.
Smochód odjechał, zostałam zupełnie sama. To wtedy poczułam niewyobrażalny strach. Przez myśl przeszło mi, aby uciekać.. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić. Potrzebuję tych pieniędzy.

W moich oczach pojawiły się łzy, niemal trzęsłam się z zimna. Stałam w absolutnej ciemności. W absolutnej ciszy, słysząc tylko swoje kołatające serce.

Każda sekunda dłużyła się, powodowując rosnący lęk. Pieniądze.. Robię to dla pieniędzy. To tylko chwila. Dostanę zapłatę i zniknę. Powtarzałam to sobie w myślach, aby się uspokoić.

Usłyszałam kroki. Wzięłam głęboki wdech, zaciskając powieki. Stawały się coraz głośniejsze, mężczyzna szedł coraz szybciej. Cała zadrżałam, gdy mocno mnie złapał. Chwilę po tym poczułam coś zimnego przy szyi. Pisnęłam ze strachu, jednocześnie nie mając wystarczająco dużo siły, aby mu się wyrwać. Otworzyłam oczy i zrozumiałam, że przyłożył mi nóż do gardła. Strach był tak duży, że żadne słowa nie byłyby w stanie go opisać.

Nagle ktoś mnie od niego odciągnął. Od razu zaczęłam uciekać, nie zastanawiałam się ani sekundy. Wybuchnęłam płaczem, rozsuwając bluzę. Wyrzuciłam ją, w tym samym czasie biegnąc najszybciej, jak się da.

Zatrzymałam się dopiero, gdy poczułam ból w płucach. Opadłam z sił, siadając na brudnym chodniku. Zaczęłam płakać, łzy same cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam przestać szlochać, ciężko było mi wziąć oddech. Chyba nie jestem tak twarda, jak myślałam..

Ashton POV:

Wściekły wpatrywałem się w wybudzającego się Kevina, analizując wszystkie krzywdy, które mi wyrządził. Wszystkie sytuacje, za które dzisiaj zginie. Czekałem na tą chwilę długo.. Zdecydowanie za długo. Czułem wiele emocji, lecz gniew i odraza były najsilniejsze.

Próbował poruszyć rękami, ale były one mocno przywiązane do oparcia krzesła. Obezwładniłem go tak, aby nie mógł wykonać chociażby najmniejszego ruchu.

Otworzył oczy, a ja zbliżyłem się do niego. Nie wiedział co się dzieje, prawdopodobnie w ogóle nie pamięta jak się tutaj znalazł. Wybrałem miejsce, w którym nikt mi nie przeszkodzi. Znajdujemy się w piwnicy rozpadającego się domu, a raczej tego, co po nim pozostało. Wokół pustostanu nie ma dosłownie niczego. Miejsce to umarło lata temu.

-Nie musisz tego robić.. -wymamrotał nieprzytomnie.

-Ty też nie musiałeś, a jednak próbowałeś zniszczyć mi życie. -wycedziłem z zaciśniętą szczęką.

-A może próbowałem je naprawić? Zastanów się. -powiedział, jakby wyświadczył mi przysługę.

-O czym Ty, kurwa, mówisz?!

-Stałeś się słaby, tak, jak Carmen. Po co to robisz? Dla niej? Miłość nie istnieje, przecież o tym wiesz. -parsknął. Zagotowało się we mnie, gdy usłyszałem jej imię wydobywające się z jego ust.

-Jeszcze raz wypowiesz to imię, a odetnę Ci język, pierdolony śmieciu! -krzyknąłem.

-Nie muszę mówić, wystarczy, że codziennie o niej myślę. Podoba mi się to, że jest taka słodka i niewinna. Wszystkie dziewczyny, które wykorzystałem były wulgarne i wyzywające, nawet, gdy udawały urocze. Ona jest inna.. Jest nieskazitelna. -przyznał. Na niczym mu już nie zależało. Mówił to, co myślał. To sprawiło, że nie wytrzymałem i z całej siły uderzyłem go w twarz. Powtórzyłem to, aż ten zakrztusił się swoją własną krwią.

-Możesz bić mnie w nieskończoność, ale nie zmienię zdania. Nigdy nie byłem tak podnieciony, jak wtedy, gdy usłyszałem jej krzyk.. Zacząłem wyobrażać sobie sytuacje, w których krzyczy przeze mnie. -zaczął snuć chore fantazje.

-Pożałujesz tego.. -warknąłem przepełniony gniewem.

-Jedyne, czego żałuję, to tego, że nie zgwałciłem Twojej dziewczyny, kiedy miałem do tego okazję. Gdy z nią mieszkałem, ciężko było mi się powstrzymać. Kiedy zostawaliśmy sami, patrzyłem na nią i wyobrażałem sobie jak ją rżnę. Ty robisz to często, jaka jest w łóżku?
-zapytał. Wiedział, że i tak umrze, więc przestał się hamować. Wpadłem w szał.. Chyba nigdy nie byłem aż tak wściekły.
Szybko sięgnąłem po pistolet. jego oczach dostrzegłem przerażenie. Bał się, ale jak zwykle udawał nieustraszonego.

-Zatłukę Cię, gnoju! -wywrzeszczałem, zadając mu kolejny cios. Robiłem to tak długo, aż moje pięści nie pokryły się krwią. Złość zawładnęła całym moim ciałem.

-Wściekasz się, bo doskonale wiesz, że jesteś taki sam, jak ja. Bylibyśmy identyczni, gdyby nie jedna różnica. Ja nie udaję, że jestem dobrym człowiekiem. -mruknął. Przestałem nad sobą panować. Przystawiłem mu broń do czoła. Od pociągnięcia za spust dzieliły sekundy.

-Zobaczymy się w piekle. Trafiają tam takie potwory, jak Ty. Możesz oszukać Carmen, ale nie mnie. Znamy się za długo, żebym w to uwierzył. Ja wiem, kim jesteś. Ona też niedługo się o tym dowie. -wybełkotał nieprzytomnie.

Przestałem nad sobą panować. Strzeliłem, nad niczym się nie zastanawiając. W pomieszczeniu rozległ się głośny, wręcz ogłuszający dźwięk strzału. Gdy zobaczyłem go martwego, coś we mnie pękło..

Odwróciłem wzrok, aby na niego nie patrzeć. Nigdy nie zabiłem osoby, która kiedyś była moim przyjacielem, to mnie przytłoczyło. Poczułem łzy w oczach, ale nie pozwoliłem im spłynąć. Wszystkie te rzeczy, które mówił zawładnęły mną, nie byłem w stanie wyrzucić ich z głowy. Wizja skrzywdzenia jedynej osoby, którą kocham jest nie do zniesienia.

Wrzasnąłem, z całej siły uderzając w ścianę. Ból fizyczny na chwilę odwracał uwagę od tego psychicznego.

♡♡♡

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz