Carmen POV:
Wyszłam z pokoju gościnnego, to tam spędziłam noc. Nie chciałam spać z Ashtonem.. Dużo myślałam. Gdy przyjemność się skończyła, pojęłam, jak głupia byłam. Po raz kolejny byłam słaba i uległa. Nieważne, jak bardzo tego pragnęłam, nie powinnam mu się oddawać. Pokazałam tym, że wszystko jest w porządku. Nie jest.
Przeszłam obok naszej sypialni. Nie zajrzałam do środka, mimo, że drzwi były otwarte. Zeszłam po schodach i dostałam się do kuchni.
Nasze ubrania porozrzucane na podłodze spowodowały u mnie negatywne uczucia. Podniosłam je, po czym odłożyłam je na krzesło.
Czasami nie wierzę, że daję się tak łatwo zmanipulować. Zaczęłam zadawać pytania, które były dla niego niewygodne. Nie chciał, abym więcej mówiła, więc znalazł na to idealny sposób. Zadziałał na mnie, wykorzystał moją słabość. Po raz kolejny..
Wyjęłam z lodówki potrzebne składniki, a następnie stanęłam przy blacie. Męczą mnie mdłości, ale wiem, że muszę zmusić się do zjedzenia czegokolwiek. Muszę o siebie dbać, już nie jestem tu sama. Nie chodzi tylko o mnie.. To takie dziwne, a zarazem piękne. Po raz pierwszy mam realny powód do dbania o swoje ciało. Wiem, że niszczeniem siebie niszczę również tę piękną istotę znajdującą się pod moim sercem..
Usłyszałam kroki Ashtona, ale ignorowałam go, skupiając się na przygotowaniu śniadania. Było tak, dopóki się do mnie nie zbliżył. Klepnął mnie w pośladek, próbował przytulić mnie od tyłu. Odniósł się do sytuacji z wczoraj, przez co aż się we mnie zagotowało. Od razu odsunęłam się, odtrąciłam go.
-O co Ci chodzi? -zapytał, ale nie odpowiedziałam. Próbowałam traktować go jak powietrze.
-Co znowu? -stanął obok mnie, zaczął wpatrywać się w moją twarz. Robił to przez jakiś czas.
-Chociaż na mnie popatrz. -poprosił, lecz znów spotkał się z ciszą.
-Kurwa, przecież wszystko już Ci powiedziałem. -stracił cierpliwość.Odłożyłam nóż, którym kroiłam pieczywo. Nie wytrzymałam, spojrzałam mu w oczy.
-A ja nie powiedziałam niczego.
-Że co? -zmarszczył brwi.
-Następnym razem nie będę taka głupia. Nie dam się tak łatwo zmanipulować.
-Zmanipulować? -parsknął śmiechem. -Chciałaś tego. Błagałaś o to, a dzisiaj masz do mnie pretensje? -przypomniał.
-Bardziej do siebie. Kolejny raz okazałam Ci słabość, kiedy miałam być silna. -przyznałam.
-To już nie moja wina, nie odpowiadam za to. -powiedział bezczelnie, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czasami zapominam jakim potrafi być dupkiem.
Miałam zamiar mu odpowiedzieć, ale przeszkodził mi w tym skurcz brzucha. Nie był bardzo intensywny, ale mimo to, automatycznie skrzywiłam się z bólu.
-Wszystko w porządku? -od razu się zmartwił.
-Usiądź.. -objął mnie i posadził na krześle. Musiałam wziąć kilka oddechów.
-Co się dzieje? -ponownie zadał pytanie, tym razem bardziej wystraszony.-Przestań tak panikować, denerwujesz mnie tym.. Za dużo się stresuję i takie są efekty, nie bądź zaskoczony. -odpowiedziałam, gdy ból ustał. Skurcz trwał tylko chwilę, na szczęście nie był poważny.
Westchnął, po czym poszedł nalać mi wody. To zadziałało na jego emocje, stał się spokojniejszy.
Wrócił ze szklanką, którą postawił na stole przede mną. Od razu wzięłam dużego łyka. Pusto wpatrzyłam się w szkło, nie odzywając się.-Przepraszam. -powiedział po pewnym czasie, lecz wiedziałam, że to jedynie puste, nic nie znaczące słowo.
-Przeproś mnie, kiedy nauczysz się wartości tego słowa, Ashton. -odpowiedziałam.