Rozdział 57

844 46 2
                                    

Carmen POV:

Chciałam pobyć na lodowisku trochę dłużej, ale Ashton w pewnym momencie zaczął dziwnie się zachowywać. Zaczął się spieszyć, był niecierpliwy. Nalegał, abyśmy jak najszybciej wrócili do hotelu. Ciągle powtarzał, że nie mogę się przeziębić, to było jego głównym pretekstem.

-Hotel jest w drugą stronę. -skojarzyłam zdziwiona, gdy skręcił w złą uliczkę. To sprawiło, że zwolniłam.

-Pójdziemy skrótem. -odpowiedział, nie zatrzymując się.

-Dziwnie się zachowujesz.. Wszystko w porządku? -zmarszczyłam brwi, doganiając go.

-Mhm. -mruknął.

-Chociaż zwolnij!

-Nie idę szybko, to Ty idziesz powoli. -parsknął śmiechem.

-Wcale, że nie! muszę Cię gonić, przesadzasz.

-Jeszcze chwila, jakoś wytrzymasz. -powiedział. Coś planuje, jestem tego pewna.

-O co Ci chodzi? Gdzie tak biegniesz? -zasypałam go pytaniami, na które nie dostałam odpowiedzi.
-Zaczynam się bać, dobrze wiesz, że nie lubię tego typu niespodzianek..

-Ta akurat Ci się spodoba. -potwierdził to. Tak, jak myślałam.. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo się zatrzymał. Przed nami dostrzegłam studio piercingu.

-Chcesz pokaleczyć mi twarz? -spojrzałam na niego przerażona, a ten wybuchł śmiechem.

-Taka też byłabyś śliczna, ale nie. Nie chcę kaleczyć Ci twarzy. -zaśmiał się, wykonując jeszcze kilka kroków. -Spójrz w bok. -powiedział. Tak też zrobiłam. Moim oczom ukazał się salon fryzjerski. Ten pomysł był znacznie mniej przerażający, ale nadal wzbudzał we mnie głównie negatywne emocje. Nie ufam fryzjerom, u których nigdy wcześniej nie byłam. Nie lubię również niczego zmieniać.. Od wielu lat jedynie odświeżam blond.

-A to nie jest tak, że do fryzjera chodzi się z koleżankami? -podniosłam brwi.

-Mogę udawać Twoją koleżankę, nie ma problemu. -spowodował mój śmiech.

-Nie wiem.. Nie lubię zmian. -westchnęłam.

-Wiem. Wiem też, że od dwóch miesięcy mówisz o tym, jak bardzo chcesz mieć różowe refleksy na włosach. -zapamiętał. Tak naprawdę, myślę o tym od roku, jednak nie mam odwagi.

-No chcę, ale.. -przerwał mi.

-Więc idziemy. Jeśli czegoś chcesz, po prostu to zrób. Nie analizuj, nie zamartwiaj się. Po. Prostu. To. Zrób. -dokładnie podkreślił każde słowo, patrząc mi w oczy. Wtedy to do mnie dotarło.. Uśmiechnęłam się, przytulając go. Cieszę się, że mam go przy sobie. Niczego się nie boi, bywa, że jest totalnym przeciwieństwem mnie. Potrafi spontanicznie podejmować decyzje, nad którymi ja zastanawiałabym się przez tydzień. Nie zawsze są dobre, ale jak to mówi ,, Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się tego nie zrobiło ".

-Dobra. -zgodziłam się. Zdecydowana podeszłam do drzwi. Odwróciłam się, aby ostatni raz się do niego uśmiechnąć.

-Będziesz wyglądać przesłodko.

Weszliśmy do środka. Od razu powitała nas młoda fryzjerka, w salonie nie było poza nią nikogo innego. Pierwsze w oczy rzuciły mi się jej intensywnie niebieskie włosy. Chwilę po tym dostrzegłam jej ciepły, szczery uśmiech.

-Ta od niespodzianki? -zapytała, na co Ash przytaknął. Ściągnął kurtkę i powiesił ją na wieszaku znajdującym się obok.
-Twój narzeczony zadzwonił wczoraj i umówił wizytę. Dzisiaj miałam zamiar skończyć pracę wyjątkowo wcześnie, ale wzruszyło mnie to, że tak bardzo chce sprawić Ci radość. Niedługo wyjeżdżacie, prawda?

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz