Rozdział 21

1.2K 72 7
                                    

Carmen POV:

Ashton uspokajał mnie jeszcze przez długi czas. Moglibyśmy od razu iść na komisariat, ale byłam zbyt zmęczona. Chciałam tylko wrócić do domu i zasnąć. Ta sytuacja za bardzo mną wstrząsnęła.. Stwierdziłam, że będzie lepiej, gdy jako pierwsza dowie się o tym dyrekcja. Wtedy wszystko powinno stać się łatwiejsze.

Zaparkowaliśmy pod szkołą. Nie byłam gotowa, aby tam wejść.. Gdy tylko na nią spojrzałam, poczułam się spięta.

-Musimy.. -Ashton delikatnie złapał mnie za rękę. Daje mi dużo wsparcia i stara się mnie uspokajać. Próbuje, chociaż widzę, że sam jest wściekły. 

Wysiedliśmy z samochodu. Szłam bardzo wolno, odwlekając to jak tylko się dało. Podświadomie nie chciałam wracać do tego miejsca.

-Jestem z Tobą. Jesteś już bezpieczna, nie masz czego się bać. -przypomniał, kładąc mi rękę na plecach. To trochę mi pomogło.

-Dziękuję.. -zbliżyłam się, aby ten mógł mocniej mnie objąć.

Weszliśmy do budynku. Gabinet dyrektora znajdował się na parterze, więc od razu się do niego udaliśmy.

Nie miałam odwagi zapukać, więc Ashton zrobił to za mnie. Nikt nie otwierał, ale słychać było, jak mężczyzna rozmawia przez telefon.

Zapukał kolejny raz. Znów zero reakcji. Pociągnął za klamkę i bez zbędnego myślenia wszedł do środka.

-Proszę poczekać! -uniósł się.

-Nie ma na co czekać. -trzasnął za nami drzwiami.

-Poczekaj, zaraz oddzwonię.. -był zmuszony zakończyć rozmowę.

-Co było takie ważne, że nie mogliście poczekać dwóch minut?

-Nie mam zamiaru czekać ani sekundy. Wczoraj Carmen prawie została zgwałcona. -stawał się coraz bardziej wściekły.

-To idźcie na policję. Co ma do tego szkoła?

-To, że był to nauczyciel. Wiesz w ogóle kogo zatrudniasz?! -krzyknął, a ten jedynie podniósł brwi. Nie był w ogóle zaskoczony,  patrzył na nas z kpiną.

-Może dajmy mówić dziewczynie. Wydaje mi się, że nie potrzebuje Cię jako adwokata. -to zdanie sprawiło, że wyszedł z równowagi. Złapałam go za dłoń i lekko ją ścisnęłam, aby go uspokoić.

-To wydarzyło się wczoraj po dziesiątej lekcji i.. -przerwał mi.

-Ciekawe, po dziesiątej lekcji wystąpiła awaria prądu. Monitoring nie był w stanie niczego zarejestrować. -nie pozwolił dojść mi do słowa.

-Zaczął dotykać mnie od razu po odłączeniu. -na samo wspomnienie poczułam się spięta.

-Mhm.. I kto niby to zrobił? -nawet nie próbował ukryć swojego lekceważącego tonu. Nie mogłam w to uwierzyć.

-Niby?! -Ashton nie wytrzymał i się odezwał. Ja też traciłam cierpliwość.

-Mendez.

-Mendez.. -zaśmiał się, jakby to była bzdura.

-Tak, Mendez! -podniosłam głos. Wcześniej byłam opanowana, ale teraz przepełniła mnie złość.

-Powiedzmy, że to zrobił. I co? Tak po prostu Cię puścił? Powiedział ,,odechciało mi się"?  Przecież to niedorzeczne.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam się jak szmata. Jak nic nie warta oszustka, chociaż mówiłam samą prawdę.

-Weszła sprzątaczka. Puścił mnie i uciekłam.

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz