Rozdział 50

927 49 3
                                    

Carmen POV:

Minął tydzień. Ashton oddalił się ode mnie, nie poznaję go. Zachowuje się, jakby był zupełnie inną osobą. Stał się chłodny i niemiły, czasem nawet agresywny. Rzadko kiedy jest w domu, mało rozmawiamy. Gdy pytam co się dzieje, wybucha gniewem. Dlatego przestałam.. Nie poruszam tego tematu, chociaż naprawdę chciałabym dostać choć jedną odpowiedź. Zastanawiam się, co zrobiłam źle. Czy to przeze mnie i czy mogę jakoś to naprawić..
Przypomniałam sobie, jak to jest być samotną. Nienawidzę tego uczucia.

Wpatrywałam się w talerz, bawiąc się widelcem. Zerknęłam na Jamesa, a następnie na Ashtona. Dawno nie siedzieliśmy przy jednym stole. Ugotowałam obiad specjalnie po to, aby chwilę z nim pobyć.

-Dlaczego nie jesz? -zapytał. Jego ton był wredny, mimo, że nic się nie stało.

-Nie jestem głodna. -skłamałam. Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu męczą mnie mdłości. Powoli oswajam się z przerażającą myślą, że mogę być w ciąży. Nadal tego nie akceptuję, ale przestałam tak bardzo panikować. Zrobiłabym test ciążowy, ale nie wyobrażam sobie tego w tej sytuacji. Ashton wścieka się o najmniejsze bzdury, nie powiem mu o dziecku. Zabiłby mnie.. To nie ten moment.

Mocno postawił szklankę na stole, przez co cała zadrżałam. Prawie pękła..

-Nie jesz od dwóch dni! Znowu chcesz się zabić, czy co?! -nawrzeszczał na mnie. James spojrzał zszokowany, ale nie odezwał się, brakowało mu słów. Nie wierzę, że powiedział to przy nim.. Że w ogóle to powiedział.

-Powiedziałam, że nie jestem głodna! Nie będę jeść na siłę! -nie wytrzymałam i również zareagowałam złością.

-Mam wystarczająco dużo problemów, nie będę martwil się i o Ciebie! -krzyknął z wyrzutami.

-Nagle się martwisz? Jakoś wcześniej Cię nie interesowałam! W ogóle nie obchodzi Cię nasze życie! Nie chcesz powiedzieć mi ani słowa o tym, co przechodzisz, więc skończ mi rozkazywać! -przestałam się hamować.

-Albo nie jesz wcale, albo objadasz się, a potem rzygasz, to jest chore! Niszczysz swój organizm! -wypomniał mi, jakby zależało to ode mnie. W ogóle nie domyśla się, co może się za tym kryć. To sprawia mi cholerną przykrość.

-Chory jesteś Ty i to wszystko, co robisz! Mam Cię dość! -wykrzyczałam ze łzami w oczach. Wstałam od stołu, po czym pobiegłam na górę. Nie chciałam przebywać z nim ani sekundy dłużej.

Weszłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Wplątałam palce we włosy, starając się nie płakać. Poczułam się strasznie.. To, co powiedziałam nie jest prawdą. Mam dosyć tej popieprzonej strony w nim, ale nie jego. Za nim tęsknię. Za tym prawdziwym Ashem, który rozśmieszał mnie i czule przytulał. Teraz jest zupełnie kimś innym. To nie on.

Usiadłam na łóżku, a następnie powoli opadłam na poduszkę. Położyłam się na boku i wpatrzyłam się w okno. W takich chwilach zastanawiam się, czym sobie na to zasłużyłam. Zastraszanie, nękanie, a teraz takie traktowanie.. I to przez osobę, którą kocham najbardziej.

Po jakimś czasie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nie odwróciłam się, i bez tego wiedziałam kto wchodzi.

-Jeżeli przyszedłeś tu, aby dalej na mnie krzyczeć, to wyjdź. -odezwałam się jako pierwsza.

-Nie mam takiego zamiaru.. -westchnął. Wydawał się być spokojniejszy, jakby zrozumiał, że przesadził. Usiadł na łóżku, a ja podkuliłam nogi, aby mnie nie dotykał. Skrzywdził mnie, z resztą nie pierwszy raz.
-Po prostu denerwuje mnie to, że nie jesz.

-Denerwuje Cię wszystko. Przestań gadać, jakby to we mnie był problem. -mruknęłam, ale nie odpowiedział. Nastała cisza. Postanowiłam wyrzucić z siebie raniącą niczym ostrze myśl.
-Boję się, że przestałeś mnie kochać. -mówiąc to, załamał mi się głos. Gdy wypowiedziałam to na głos, zabolało dużo bardziej.

-Kocham Cię i nigdy nie przestanę. -odpowiedział bez ani sekundy zastanowienia.
-Przepraszam. -odparł, choć z trudem.
-Po prostu.. Ostatnio wydarzyło się dużo chorych rzeczy, nie mogę sobie z tym poradzić. Te wszystkie okrutne myśli.. Nie dają mi spokoju. Obwiniam się, czuję się jak potwór. -wyznał, a ja powoli usiadłam. Przejęta wpatrzyłam się w niego, licząc na to, że wreszcie czegoś się dowiem. Jego oczy zabłysnęły smutkiem. Kryło się w nich sporo bólu.. Odwrócił wzrok.

-Co? Powiedz mi co się stało. -złapałam go za dłoń. Dotknęłam jego zdartych pięści. Gdy wrócił tamtej nocy, krwawiły, jakby w coś nimi uderzał..
-Ashton, błagam Cię. Chcę zrozumieć.. Zrobię wszystko, żeby Ci pomóc. Tęsknię za Tobą i chwilami, w których byliśmy choć trochę szczęśliwi.. Chcę Cię z powrotem. -poczułam łzę spływającą po policzku. Gdy widzę jego cierpienie, łamie mi się serce.

Wziął wdech. Zbliżyłam się do niego, czekając na szczerość.

-Kiedy zobaczyłem martwego Kevina, coś we mnie pękło. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie czułem wtedy czystej nienawiści. Powinienem, ale tak nie było. Mimo całego tego zła, które nam wyrządził, poczułem się, jakbym stracił przyjaciela.. Kiedyś byliśmy ze sobą bardzo zżyci, znaliśmy się od dziecka. To tak strasznie pojebane.. Nie potrafię tego wytłumaczyć. -ciężko było mu o tym mówić.

-Jezu, Ashton.. Zabiłeś go? -zapytałam przerażona. Przeszły mnie ciarki..

-Nie. -odpowiedział, a mi ulżyło. Przez chwilę zobaczyłam w nim coś strasznego.. Zupełnie, jakby siedział przede mną ktoś obcy.
-Popelnił samobójstwo. Powiesił się.. Znalazłem zwłoki w jego mieszkaniu, rozkładały się od dawna. Ten smród i robactwo.. Nie mogę wyrzucić tego z pamięci. -wymamrotał. Wyobraziłam to sobie, przez co zrobiło mi się niedobrze. Zabrałam drżące ręce, wpatrzyłam się w podłogę. Doznałam szoku.

-Czy ja przyczyniłam się do czyjejś śmierci?.. Boże, przecież to miało związek też ze mną.. -poczułam, jakby oblała mnie fala poczucia winy. Przestałam panować nad łzami, po prostu pozwalałam im spływać. Pragnęłam spokoju, ale nie życzyłam mu śmierci..

-Nie myśl tak, nie masz prawa. On był chory. Wiele razy leżał w psychiatryku.. Nie możesz się o to obwiniać, to Ty byłaś ofiarą. To Ciebie dręczył. To Ciebie próbował zgwałcić.. To Tobie chciał zniszczyć życie. -powtarzał, aby to do mnie dotarło. Zobaczył w jakim jestem stanie, przez co szybko mnie przytulił. Wtuliłam się w jego tors, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Załkałam kilka razy, analizując to, co usłyszałam. To dla mnie za dużo..

-Musimy stąd wyjechać, chociażby na kilka dni. Potrzebuję odpocząć od tego miejsca. Zarezerwuję jakiś hotel, pojedziemy na krótkie wakacje, dobrze? -nieco się odsunął, aby na mnie spojrzeć. Pokiwałam twierdząco głową, a ten znów zamknął mnie w swoich silnych ramionach.
-Wyjedziemy jutro rano. Jak najszybciej..

♡♡♡

Już kończą się te smutne rozdziały, przysięgam 😭😭

Instagram: wiktoria_salvatore
♡♡♡

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz