She is nobody

217 17 0
                                    

Obudził mnie dzwięk budzika oznaczający, że muszę wstać i zebrać się do szkoły. Cholernie tego nie chciałam, ale Shawn byłby wkurwiony, a ja i tak musiałam poprawić ostatni sprawdzian. Niechętnie zgramoliłam się z materaca i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej grantowe dżinsy z lekkimi przetarciami i za duży sweter koloru czarnego. Szybko przebrałam się, nie zapominając o białych trampkach. Nie ubierałam się jakoś nadzwyczajnie a tak na prawdę to nudno.

Usłyszałam cichą melodie, która oznaczała połączenie i odebrałam widząc imię przyjaciela.

-Hej, co tam? - zapytałam zaspanym głosem

-No hejka, słyszałaś może o nowej? Ponoć jest piekna i każdy o niej gada, co ty by o nią powalczyć? - spytał a ja zaśmiałam się w myślach. Ten idiota naprawdę chce ze mną rywalizować o kolejną?

-Jak wygląda? I czy jest jak te inne, czyli chciwa? Jeśli tak to odpadam - odpowiedziałam malując delikatne kreski.

-Ponoć ma brązowe, prawie czarne włosy do pasa i kolczyk w nosie, a jej zielone oczy to jakieś kryształy, jest jebaną perfekcją młoda, a co do charakteru to ci nie powiem, sami się przekonamy, czekam przed domem - powiedział i się rozłączył a ja spojrzałam przez okno gdzie zobaczyłam jego auto. No to jestem w dupie.

Szybko zaczęłam kończyć makijaż, gdy skończyłam, wzięłam szybko plecak i zbiegłam na dół. Wybiegłam z domu szybko go zamykając i wsiadłam do auta na miejsce pasażera. Popsikałam się mgiełką o zapachu wanilii, żeby się trochę odprężyć.

-Czemu nie dałeś wcześniej znać, że przyjeżdżasz po mnie? - spytałam, trochę zła na niego. Nienawidziłam, kiedy ktoś robił coś, wbrew mojej woli.

-Pisałem wieczorem, że przyjeżdżam, po drugie zawsze tak robię o tej samej godzinie, zaczęłaś się spóźniać, więc zadzwoniłem - powiedział i ruszył przed siebie by nie spóźnić się na lekcje- a to że wczoraj nie przyjechałem to mówiłem, że zaczynałem poprawą z matmy, po której mnie uratowałaś od tej suki - kontynuował obojętnie ale wiedziałam że go to bawi

-Dobra ja nie myślę, stresuję się tym wyścigiem, pojedziesz tam ze mną? Musze mieć kogoś wsparcie, a Normanii jest w szpitalu jeszcze, a ty jesteś moją jedyną opcją, to jak? zgadzasz się czy mam szukać kogoś innego- powiedziałam prawie na jedynym wdechu

-Młoda spokojnie, oddychaj, pojadę z tobą nie bój się, tylko od teraz będę u ciebie o 22 by wziąć cię na ćwiczenia, słyszałem że w z Californii nikt nie wraca, bez conajmniej złamania otwartego - spojrzałam na niego, czy to była prawda? 

-Żartujesz teraz?! ja nie mogę zginąć! Soffi musi wyjść z tego pierdolnika!- gdy tylko zaparkował wysiadłam z auta i zaczęłam chodzić zdenerwowana w kółko, gdy poczułam delikatną dłoń na moim ramieniu 

Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam, te zielone tęczówki dokładnie na przeciwko moich. to była ona, ciemno brązowe włosy, oczy niczym blade szmaragdy i kolczyk w piegowatym nosie.

-Nowa? -zapytałam zaciekawiona, chcąc powiedzieć jej, żeby wróciła do szkoły i nie zwracała na mnie uwagi 

-Tak widziałam, że się stresujesz więc podeszłam, też jesteś tu nowa? - zapytała

-Nie, ale lepiej już idź - odpowiedziałam szybko

-No właśnie odsuń się od niej, jest tylko głupim kujonem, którego nikt nie chce znać - słyszałam te słowa za każdym razem jak przechodziłam obok lub ktoś nowy podszedł się ze mną zapoznać, praktycznie znałam je na pamięć- jedyne co umie robić to czytać i pisać, bo więcej jej matka nie nauczyła, a przepraszam, ona nie ma mamy!!!- krzyknęła pokazując na mnie palcem- tylko chłopak ją musi utrzymywać, więc chodź do nas i nie trać na nią czasu, jest nic nie wartym śmieciem- Lucy skończyła swoje "przemówienie", mimo częstego słuchania tych słów, to one i tak bolały.

Odwróciłam wzrok i skierowałam w stronę budynku, by znowu opowiedzieć Shawnowi, tą samą sytuację, jak za każdym razem. Nagle usłyszałam, że zawartość plecaka, -który został mi zabrany podczas monologu brunetki- upada na ziemię. Mimo, że miałam tam wszystko razem z kanapkami od Ally, nie miałam sił znowu się prosić o to by mi oddały. Wolałam wrócić się po niego, jak już z tamtąd pójdą. Nie raz kiedy próbowałam  jej odebrać swoją własność, kończyłam z niczym i musiałam odkupywać wszystkie książki.

Poczułam na ramieniu ponownie delikatną dłoń. Odwróciłam się, a tam stała ponownie ciemnowłosa.

-Dalej nie skończyłaś? Powiedziały samą prawdę, więc możesz już iść- powiedziałam obojętnie i znowu skierowałam się w  stronę wejścia, ale zostałam zatrzymana przed postać, która stanęła na przeciwko mnie.

-Jestem Tay, Taylor Morgado- powiedziała podając mi rękę- i chce się z tobą zaprzyjaźnić - dodała a mnie zamurowało. Dlaczego ona dalej chciała tutaj ze mną być? Czy one nie dały jej jasno do zrozumienia, że nie ma to sensu?

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz