I'm leaving

161 14 5
                                    

Dedykacja dla niecierpliwego/j ZywyTrup_, Pisałem że wczoraj wstawię ale jest dzisiaj, dzisiaj więc rozdział może być później

-------------------------------------------------------

Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, ale nie zwracałam na to uwagi. Chciałam dalej spać, jednakże ta osoba dalej próbowała mnie wybudzić z tego jakże cudownego snu. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Obok mnie stał szatyn. Jego postać była oświetlona tylko i wyłącznie lampką stojącą w rogu pokoju.

Pomrugałam, by przyzwyczaić się do rego pomruku i lekko obróciłam, co skończyło się moim jęknięcie z bólu. Zasnęłam, w tak, nie wygodnej pozycji, że plecy będą się domagały o masaż.

-Mila, chodź, przebierzesz się i pójdziesz spać do łóżka -mówiąc to, pomógł mi wstać i przejść do walizek

Byłam tak zmęczona, że nie byłam w stanie kontaktować za bardzo. Praktycznie ledwo co rozumiałam, co kto do mnie mówi. Dlatego Shawn musiał mnie przebrać i odprowadzić do sypialni. Jak się położyłam, to nie minęła nawet sekunda a ja już spałam jak zabita, skulona w małą kuleczkę.

Obudziłam się i zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Wstałam gwałtownie zauważając, że wybiła już godzina druga, a ja nie byłam spakowana na lot, ani nie przygotowana. Gdzie jest ten idiota i dlaczego mnie nie obudził?

Podbiegłam do walizki i otworzyłam ją, by zacząć się pakować. Na moje szczęście wszytsko było poukładane, nawet wszytski kosmetyki włożone były do kosmetyczki. Wyciągnęłam ją i zaczęłam tuszować rzęsy. Od razu po tym, włożyłam kosmetyczkę do walizki i zaczęłam robić kawę. Mimo, że była godzina dość późna, dalej nie wiedziałam dlaczego bruneta nie ma i gdzie w ogóle jest. Próbowałam do niego zadzwonić, ale miał wyłączony telefon.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zaczęłam się szybko ubierać, ponieważ mógł być to ktoś z obsługi a ja pracowałam w samej bieliźnie. Ubrałam szybko sukienkę i tenisówki.

Uchylilam drzwi i ujrzałam znowu tą piękność. Kurwa przecież nie mam peruki ubranek ani maski. Zatrzasnęła drzwi i szybko ubrałam potrzebny arsenał. Jakoś jej to wytłumaczę. Przecież gdyby mnie zauważyła całą bez peruki, to poznałaby mnie od razu na spotkaniu w Miami. A nie taki był cel.

Otworzyłam drzwi ponownie. Przyjrzała mi się dokładnie od góry do dołu, jakby szukała czegoś nowego w moim wyglądzie.

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - odezwałam się cicho, z powodu bolącego gardła

-Chciałam poinformować, że dzisiaj wieczorem urządzamy bal z okazji 10-ciolecia tego cudownego miejsca i chciałam zaprosić ciebie i twojego przyjaciela, oczywiście jeśli tylko chcesz - uśmiechnęła się do mnie, ukazując mi szereg białych zębów

-Bardzo mi miło, ale dzisiaj wracamy do domu, rezerwację mieliśmy da dzisiaj, może kiedyś - uśmiechnęłam się smutno

-Myślałam że zostaniecie dłużej - odparła opierając się o framugę - i nie musisz przy mnie nosić maski

-Ale chce, a teraz muszę poszukać znajomego przepraszam - chciałam zamknąć drzwi, ale czyjąś ręką mi to nie umożliwiała

-A może podasz mi swój numer, byśmy się spotkały jeszcze - uśmiechnęła się

-Ale dlaczego ja? - zapytałam krzyżując ręce pod piersiami

To było pytanie, które nurtowało mnie od samego początku. Przecież to mógł być każdy.

-Inyrygujesz mnie od samego początku jak tylko o tobie usłyszałam - stwierdziła i podała mi telefon

Chwyciłam urządzenie do ręki i zaczęłam wpisywać ciąg liczb. Skrzywiłam się, ponieważ nie wiedziałam jak się dokładnie podpisać. Dziewczyna zauważając mój grymas, zapytała czy wszytsko okej, na co tylko kiwnełam głową i podpisałam się "Karla". Na nic innego mnie nie było stać.

Oddałam jej własność i uśmiechnęłam się do niej czule.

-Zadzwnie jak tylko będę miała chwilę czasu, a teraz nie przeszkadzam - stwierdziła i odeszła w stronę windy, która wczoraj wjeżdżaliśmy

Zamknęłam drzwi i chwyciłam swój telefon, by zadzwonić ponownie do chłopaka. Po kilku sygnałach odebrał.

-Jezus gdzie ty jesteś!?

-Byłem załatwić kilka spraw z organizatorami, właśnie wchodzę do hotelu

-Masz szczęście - odparłam z ulgą

-Ooo idzie twoja piękność - O nie!

-Nawet nie waż się do niej odezwać - syknęłam przez zęby

-Okej, uspokój się Karla, właśnie wchodzę do windy

-Ale ona nie działała!

-Teraz działa, dobra zaraz będę - rozłączył się

Serio kurwa? Winda na prawdę musiała się zepsuć akurat jak jej potrzebowałam najbardziej? A teraz se tak po prostu działa? Czy ten dzień nie mógł być gorszy?

Odłożyłam urządzenie i zaczęłam się rozglądać czy na pewno wszytsko mam. Po chwili stwierdziłam, że chłopak jednak wszytsko spakował, więc wróci, bierzemy walizki i oddajemy karty.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i się obroniłam w ich kierunku. Do pomieszczenia wszedł brunet i się do mnie uśmiechnął, co odwzajemniłam.

-To co mała? Bierzemy najpotrzebniejsze rzeczy i spierdalamy, zostały nam tzry godizny, a musimy się wstawić tam wcześniej - odłożył kartę na stół i podszedł do naszych pakunków

-Tak, Lauren tu była i wzięła mój numer telefonu, rozumiesz że teraz muszę być bardziej ostrożna, nie chce by poznała mnie jako Camila. Znaczy chciałam, ale nie żeby poznała moją prawdę - mówiłam tak szybko, że musiałam się uspokoić

Teraz całe moje życie wisiało na włosku. Bardzo delikatnym włosku. Poznanie Lauren to było moje marzenie, ale przecież nie wszystko musi iść zgodnie z planem. Jedynym plusem tego wszystkiego, było to że poznałam jej harakter i miałam 90% szans na fo że nie wyrzuci mojego prezentu.

-Więc uważaj, bo nie miał nikt wiedzieć a Mani już wie - chwycił walizkę i skierował się w stronę drzwi

-Wiem - nic więcej nie powiedziałam i uczyniłam to co on

Wyszliśmy na korytarz i podałam mu swoją kartę. Nie chciałam stąd wyjeżdżać. Czułam się w tym "mieszkaniu" bardzo dobrze. Nie było ono w jakiś luksusach, ale miał swój cudowny klimat. Za to mój dom, był po prostu pustym mieszkaniem, bez żadnego uczucia. Po prostu pustka. Wszytsko w sztucznych barwach. Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam nie do windy. Nacisnęłam przycisk i spojrzałam w stronę bruneta.

-Wracamy do pustych czterech ścian- odparłam smutno

-Ale wrócisz do Taylor, Mani i Dj, a najważniejsze, do Ally i Sofi - miał rację, tutaj czułam się dobrze, als tam miałam najważniejszych ludzie w moim życiu.

Weszłam do windy i nacisnęłam przycisk z cyfrą 0. Droga nie trwała jakoś długo. Wyszłam z "pomieszczenia" i skierowałam się do obrotowych drzwi. Wychodząc przez nie, myślałam tylko o tym, że właśnie w tym momencie skończyła się moja historia z Californii i zostaną tylko wspomnienia. Bardzo przyjemne wspomnienia.

-------------------------------------------------------

Tak kochani, na ten moment Lauren zniknie, ale obiecuję że jeszcze o niej usłyszycie, jak myślicie, czy shizy Camili, wniosą coś do całej fabuły? A może to tylko chwilowa sytuacja? Zobaczymy za niedługo.

Ps. Co do rozdziałów w roku szkolnym, albo będą w niedzielę albo coś wykombinuje

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz