Odsunęłam się od niej i skuliłam kolana pod brodą. Nigdy nikogo nie całowałam. Bynajmniej nie z miłości. Tylko że ja jej nie kocham. Nie kocham Lauren jako dziewczyna, tylko fanka swojej idolki. Czemu to musi być tak skomplikowane!?
Nie odezwałam się ani słowem. Mimo, że podobało mi się to cholernie, to nie było żadnej możliwej przyszłości z nią. Nie dla mnie.
Chwyciłam kluczyki i ubrałam szybko kask. Nie wiedziałam jak duży błąd czynie w tamtym momencie, ale nie mogłam tam zostać.
-To było miłe....lecz....nie pisz do mnie już nigdy więcej....zapomnij o mnie, albo po prostu zakochaj się w kimś kto będzie tego wart - usiadłam na maszynę i nie zwracając uwagi na dziewczynę, odjechałam szybko, kierując się w stronę domu. Nie wiedziałam, że można tak pięknie, a zarazem boleśnie rozpocząć pierwszy dzień tygodnia z samego rana. Łzy nabierały się w moich oczach. Nie mogłam się jednak im poddać, ponieważ w tej porze roku, drogi stawały się śliskie od deszczu, który raz po nie raz kapał. Nie chciałam jeszcze umierać. Nie, dopóki nie byłam pewna czy u Sofi wszytsko okej.
Skręciłam w kierunku domu dziecka, skąd za niedługo miała wyjść moja siostra. Ulice były puste, więc pozwoliłam sobie na większą prędkość niż ukazywały znaki. Tak naprawdę mój licznik ukazywał już ponad 120km/h, a dozwolone było tylko 70. Sama nie wiedziałam co mną kierowało, może była to adrenalina, a może złamane serce dalej popychało mnie w stronę przepaści. Chyba największym bólem było to, że wybrała Karle, tajemniczą dziewczynę, kochająca wyzwania, a zignorowała moje prawdziwe ja. Spokojna, troskliwa i po uszy zakochana w Lauren.
Telefon co chwilę grał muzykę, ponieważ bardzo dobrze znana mi osoba wydzwaniała co chwilę. Nie zrobiła nawet chwili przerwy. A jeszcze w międzyczasie dostawałam pełno wiadomości. Próbowała się do mnie dobijać, ale ja nie chciałam jej już robić nadziei. To była po części moja wina, bo dałam jej pozwolenie na jakikolwiek ruch.
Podjechałam na parking i ściągnęłam kask, oraz całe "przebranie". Chciałam porozmawiać z dyrektorką, o możliwości zaadoptowaniu Sofi w tym momencie, bo miałam tylko kilka dni do 18. Wiedziałam, że to będzie ciężka rozmowa, ponieważ pewnie zostali poinformowani o moim pobycie na oddziale.
Zadzwoniłam na domofon i czekałam, próbując się uspokoić, głębokimi oddechami. Otworzyła mi jedna z opiekunek i miło zaprosiła. Pracowała tutaj długo więc mnie od razu poznała. Zaprosiła do pokoju gościnnego i poszła zawołać resztę kadry. Przekazałam jej na jaki temat chce pogadać i że zależy mi na tym. Wiedziałam, że to zrozumie, tak jak i cała kadra.
Kiedy wszyscy co mieli, zebrali się w pokoju, zaczęłam mówić to co miałam. Nie chciałam przedłużać, więc w skrócie opowiedziałam jak miałaby wyglądać moja opieka nad nią, oraz że mam zapewniony dom i nie trzeba martwić się o pieniądze. Teraz od mojego i Sofi życia zależała tylko decyzja prokuratury. Opiekunowie stwierdzili, że nadaje się do opieki i przez to że za kilka dni będę miała 18 lat, to mogę zacząć ogarniać papiery.
Cieszyłam się mocno, ponieważ chciałam ją z tamtąd wyciągnąć jak najszybciej. Personel był na prawdę super, ale dzieciaki były okropne. Wyzywały, poniżały mimo że staliśmy na tym samym. Wszyscy tam byli tak samo traktorami, ale ona chyba wywodziły się z jakieś ohydnie bogatej rodzinie, że się tak zachowywały. Nikt z tym nic nie mógł zrobić. Nawet personel miał ich czasami dość.
Podziękowałam wszystkim i wyszłam z budynku. Zadzwoniłam do Ally, nie zważając na to czy śpi czy nie. Chciałam się pochwalić taką cudowną nowiną. Wiedziałam, że ona będzie się cieszyć razem ze mną i będzie wspierać.
-Halo?....Stało się coś....? - odezwał się zaspany głos blondynki z głośnika telefonu
-Nie, nic takiego, wiem że jest dopiero 6 rano i że cię obudziłam, ale byłam u Sofi i dowiedziałam się że już za niedługo będę mogła ją z tamtąd zabrać - prawie pisknełam ze szczęścia mówiąc to i ubierając po woli perukę
-To świetnie kochana, ale porozmwiamy jak wrócę z pracy dobrze? Chce się jeszcze chwilę zdrzemnąć puki mam czas....- ziewnęła kolejny raz
-Tak jasne nie przeszkadzam, zadzwoń jakbyś się do mnie wybierała, ponieważ mam w planach gdzieś pojechać na motorze- oznajmiłam ubierając kask
-Dobrze, do później
-Do zobaczenia - rozłączyłam się i schowałam rzeczy do kufrów
Usiadłam na motorze i odjechałam spowrotem w tamto miejsce, by zobaczyć wschód słońca, który zaraz miał się zacząć. Miałam odrobinę nadziei, że Lauren już tam nie będzie i że zapomni o Karli. Musiałam zrezygnować z tego wszytskiego dla Sofi. Nie była to wcale łatwa do podjęcia decyzja, ale nie miałam wyboru. A razem z odejściem Karli, zniknie również miłość Lauren do niej. Wolałabym ją poznać jako Camila, by nie martwić się o nic. Tylko nie wiedziałam czy to jest wykonalne. Jeśli jako Karla powiedziałabym jej, że jsstem również Camilą to nie byłaby aż tak zła, jakbym jej powiedziała jako Camila, że to ja porzuciłam ją w środku nocy samą w lesie, po tym jak zaproponowała przyjaźń.
Zaparkowałam w tym samym miejscu co wczensiej. Nie było jej. Prawdopodobnie odeszła stąd jak tylko odjechałam. Usiadłam na ławeczce i podkuliłam kolana pod brodę wpatrując się w piękne, kilku kolorowe niebo. Były na nim odcienie różu, pomarańczy ale i czerwonego. Liście podobnego koloru dodawały tylko większego uroku temu miejscu.
Obok mnie. Leżała karteczka, karteczka z podpisem "Dla Karli". Karteczka, którą mogła zostawić tylko jedna osoba. Lauren. Otworzyłam ją ostrożnie i zaczęłam czytać.
Hej Karla, to ja Lauren, nie wiem czym tak spierdoliłam, ale strasznie cię za to przrpraszam....za kilka dni zaczynam nową trasę, więc się nie zobaczymy, ale jakbyś zmieniła jednak zdanie to przychodzę tutaj codziennie by się uspokoić i pooglądać wschód słońca, który dzisiaj nie wypalił.....napisz mi tylko czy trafiłaś bezpiecznie do domu, bo jestem przekonana, że tu jednak po coś przyjechałaś a teraz nawet wróciłaś...
~Lauren~-------------------------------------------------------
Hejka, jak wiecie lub nie, robię aktualnie komiks oraz nagrywam covery no i ta książka, do tego szkoła i praca. Wiem jak bardzo czekacie na kolejne rozdziały i widzę to po polubieniach i głosach, lecz mam tego wszytskiego za dużo. Za niedługo znowu święta i drugi semestr, a nie jest u mnie najlepiej z ocenami z Geografii. Nie martwcie się, nie będę mieć zabranego telefonu, ale moja kreatywność upada, więc albo będą rozdziały rzadko albo będą pisane i w ogóle nie sprawdzane. Kocham was anonimki, ale martwię się że za niedługo będziemy musieli się pożegnać na zawsze.~Ashlia~
CZYTASZ
śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTA
Actionjeden niebezpiecznych wyścig może zmienić życie nastolatki dla której niebezpieczeństwo stoi na pierwszym miejscu Karla/Camila Cabello - 17-nastolenia dziewczyna która nigdy nie doznała miłości od nikogo i żyje w ciągłym cierpieniu a jedyne co kocha...