Odłożyłam telefon na miejsce. Dzisiaj miałam odebrać Sofi z domu dziecka. Oficjalnie podpisałam wszytskie papiery i od wczorajszego wieczoru miałam całkowite prawo opieki nad nią. Cieszyłam się niesamowicie. Nie musiałam wracać do tamtego okrojonego miejsca. Pokój dla niej był już prawie gotowy. Ostatnie dekoracje, oraz tort, miała przywieźć za chwilę Ally. Niestety musiałam z tej okazji odmówić spotkania z Lauren. Podałam jej mojego messengera po kilku spotkaniach, a ona od razu wypisywała. A szczęście nie prosiła mnie o numer telefonu, bo wtedy byłabym w dupie. Dziewczyna niedawno wróciła ze swojej kolejnej trasy koncertowej. Miałyśmy ustalone spotkanie od dobrego miesiąca. Wszytsko miałyśmy zaplanowane, ale nagła decyzja domu dziecka, o odebraniu Sofi, zmieniła wszystko. Musiałam jej wcisnąć kit o tym, że siostra wraca z wyjazdu u dziadków i nie ma kto się nia opiekować. Nie byłam w stanie jej powiedzieć prawdy o domu dziecka, i o tym że zabiłam rodziców...
Dostałam powiadomienie od Ally, że jest już w drodze do domu i że mam już jechać po siostre. Narzuciłam kurtkę na siebie i chwyciłam kluczyki do auta. Nie myśląc za dużo o tym, co mam zabrać, wsiadłam za kółko i odjechałam. Cieszyłam się z prezentu urodzinowego, które było autem. Nie spodziewałam się, że kobieta wyda aż tyle pieniędzy na mnie. Nie było to jakiś pierwsze lepsze auto. Na samochodach się w cholerę nie znam, ale i tak cieszyłam się z tego co mam. Był to Peugeot 508, koloru czarnego.
Zaparkowałam na najbliższym wolnym miejscu i skierowałam w stronę wejścia. Byłam tym mocno podekscytowana. Za chwilę zobaczę moją Sofi i nie będę musiała się z nią żegnać. Wiedziałam, że właśnie wygrałam walkę z większością przeszkód. Jednakże dalej pozostawał temat wyścigów. Jeśli zabiorę Sofi do siebie, to muszę mieć pewność, że nie zginę. Nie chce również jej okłamywać, bo nie wie nic, a jeśli wychodziłabym tak co dwa tygodnie, to skapnęła by się na pewno.
Zamyślając się, nie zauważyłam, że w moją stronę biegnie, mniejsza wersja mnie. Dopiero jak przytuliła mnie z całej swojej siły, wróciłam do żywych i odwzajemniłam uścisk. Łzy napłynęły mi do oczu. Byłam tak szczęśliwa. Podniosłam ją na ręce i obróciłam nas w okół naszej osi. Dziewczynka z wielkim uśmiechem pokazała mi swoje wszystkie torby, w których były jej ubrania, oraz wszystkie inne rzeczy.
-Gotowa na nowy dom? Mam nadzieję, że ci się spodoba, próbowałam z wszystkich swoich sił. - kucnęłam przed nią gdy tylko postawiłam ją na ziemie.
-Taaaak!!!!!!- krzyknęła podekscytowana i zaczęła biec w stronę mojego samochodu. Było widać szczęście w jej oczach.
Chwyciłam jej torby w ręce i żegnając się po kolei z każdym pracownikiem, wyszłam na zewnątrz. Dziewczyna już siedziała na miejscu pasażera. Była zafascynowana samochodem. Spoglądała na wszystko.
Kiedy spakowałam jej wszystkie rzeczy, podeszłam do drzwi kierowcy i je otworzyłam. Pomachałam jeszcze do pracowników i wsiadłam szybko za kierownicę. Odjechałam powoli, by nie urządzić żadnej stłuczki.
Droga nie zajęła nam długo, ponieważ nie mieszkałam daleko. Było to tylko kilka ulic dalej. Miałam nadzieję, że Ally wszystko przygotowała, to co miała. Dała mi znak że mam jechać, więc raczej wszystko było już gotowe.
-Więc, co chciałabyś porobić jak wrócimy? -zapytałam spoglądając na nią, ale uważając dalej na drodze
-Pooglądać jakiś film i spędzić z toba duuuuużo czasu! -powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy
-Dobrze, zrobimy to, później poznasz moją znajomą, może nie dzisiaj, ale chce tylko żebyś nie mówiła jej o domu dziecka, ani naszej przeszłości dobrze? - zapytałam niepewnie
-Dobrze, zero mówienia o domu dziecka- odetchnęłam z ulgą, nie chciałam jej mówić dlaczego tak bardzo wstydziłam się tamtego miejsca
Sofii nigdy nie wiedziała dlaczego jej rodzice tak na prawdę nie żyją i wolałam by tak zostało. Powiedzenie jej, że to przeze mnie nie miała dzieciństwa, było najtrudniejszą prawda jaką mogła usłyszeć. Gdy rodzice zgineli, była jeszcze dzieckiem. Nie rozumiała tego co się stało. Najważniejsze było jednak to, że ona przeżyła.
-Jesteśmy - powiedziałam podjeżdżając na podjazd
Wyłączyłam silnik i wysiadłam. Dziewczyna zrobiła dokładnie to samo i podeszła do bagażnika, by zacząć wyciągać swoje torby. Pomogłam jej i skierowałyśmy się do wejścia do domu.
Kiedy drzwi się otworzyły, dziewczyna ujrzała tort stojący na komodzie, a obok niego mały pakunek. Sam tort nie był też dużych rozmiarów, ponieważ nie planowałyśmy dużej imprezy. Miało to byś kameralne spotkanie, mieszczące tylko najbliższe nam osoby.
Młodsza szybko wbiegła do domu i zaczęła skakać ze szczęścia. Nie wiedziała jeszcze co jest największą niespodzianką tego dnia. W innym pokoju czekała już Ally, Dinah, Shawn i Normani. Miały przyjść kiedy ja pojadę po Sofii.
Kiedy dziewczyna wbiegła do domu, usłyszałam głośne "Niespodzianką!!" z innego pokoju. Weszłam za nią i oparłam się o framugę drzwi. Wszyscy się przywitali z moją młodsza wersją i zaczęliśmy imprezę. Każdy się świetnie bawił i wszyscy ostatecznie skończyliśmy, śpiewając karaoke w salonie. Nie czuliśmy nawet jak czas nam leci.
Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo więcej nie zapraszałam. Nie zamawiałam również jedzenia. Była późna godzina, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam, ujrzałam Lauren. Co ona tu robiła!?. Spojrzałam na nią lekko przerażona. Nie chciałam żeby zobaczyła Sofii. Zamknęłam szybko za sobą drzwi.
-Co ty tu robisz? - zapytałam spanikowana
-Przeszkodziłam ci w czymś? Nie odpisywałaś i myślałam że coś się stało... ktoś jest u ciebie? - spojrzała na drzwi które zaczęły się za mną otwierać
-Nie wychodź proszę - powiedziałam, zanim zamknęłam drzwi - tak, a teraz musze kończyć - chciałam już zamknąć drzwi, ale jej ręka zatrzymała tą czynność
-Chce porozmwiać...- odezwała się z pełną powagą w głosie
CZYTASZ
śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTA
Actionjeden niebezpiecznych wyścig może zmienić życie nastolatki dla której niebezpieczeństwo stoi na pierwszym miejscu Karla/Camila Cabello - 17-nastolenia dziewczyna która nigdy nie doznała miłości od nikogo i żyje w ciągłym cierpieniu a jedyne co kocha...