Wyciągnęłam niepewnie telefon z kufra i weszłam na numer Lauren. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, serce biło tak jakby miało zaraz wyrwać się z mojej klatki piersiowej. Stresowałam się co mam teraz zrobić. Było widać po typie jej pisma, oraz kilku kroplach wody, a raczej łez na kartce, że zabolało ją to za mocno.
Do lauren: 7:08 pm
Wróciłam bezpiecznie :)
Odłożyłam telefon obok i złożyłam karteczkę do takiego stanu, w jakim ją znalazłam. Nie wiedziałam czy mam ją wyrzucić czy zostawić. Nie wiedziałam co w ogóle mam robić. Wyciągnęłam paczkę i zapaliłam dzisiaj już kolejnego papierosa. Zaciągając się dymem, uspokajałam się powoli.
Może nie był to za mądry pomysł, ale wzięłam zapalniczkę i karteczkę i podpaliłam ją. Ta samowolnie upadła, rozkładając się i odwracając tekstem do ziemi. Zaciągnęłam się powoli trucizną i zauważyłam czarny napis, który ogień prawie zaczął niszczyć. Zgasiłam ogień butem i podniosłam przypaloną karteczkę. Był tam jej podpis, takie który daje każdemu na spotkaniach, lecz ten był trochę inny. Był z dedykacją, która prawie całą zniknęła, zamieniając się w popiół. Schowałam ją w kieszeni i odpaliłam papierosa do filtra. Rzuciłam w stronę klifu, a ten spadł na sam dół do wody.
Wstałam i zobaczyłam, że przyszła mi kolejna wiadomość. Nie był to oczywiście nikt inny jak Lauren. Nie była ona długa, a tak naprawdę była skrócona do kilku słów.
Od lauren: 7:15
Cieszę się bardzo, miłego dnia ;)
Ona chyba nie dawała za wygraną. Dałam jej konkretne znaki, że nic nie będzie z naszej znajomości. Odłożyłam telefon do kufra i ubrałam kask, który wisiał na kierownicy. Zapiełam kurtkę i wsiadłam na motor. Po chwili byłam już na dróżce prowadzącą na asfalt. Tak jak wcześniej powiedziałam Ally, miałam jechać na wycieczkę, więc to zrobiłam. Po prostu skręciłam w odwrotnym kierunku do mojego domu i nie zwracając na znaki, wyjechałam z miasta.
~~~
Nie było mnie dwa, może trzy dni. Miałam ponad 50 nieodebranych połączeń od każdego. Ally, Shawn, Dinah, Normani, a nawet Lauren się tam pojawiła. Tylko że od niej wiadomość jako jedyna nie dotyczyła mojego zniknięcia. Pytała czy już się zastanowiłam i czy ma na mnie czekać, jednak odpowiedzi nie dostała. Pewnie zastanawiacie się gdzie się podziałam.
Od razu po imprezie, na której upiłam się niemiłosiernie do parwie nieprzytomności. Później zostałam zabrana do czyjegoś mieszkania, w którym ostatecznie się obudziłam. Okazało się, że była to cudowna dziewczyna. Wytłumaczyła mi, że widziała jak źle ze mną, więc wzięła mnie pod skrzydło. Zrobiła śniadanie i opowiedziała kilka rzeczy o sobie. Zaproponowała mi pomoc i kilkudniowy pobyt. Motor następnego dnia odebraliśmy z pod klubu, więc nie musiałam się już o to martwić. Lecz dalej została jedna kwestia. Dlaczego zostałam? Jak widać coś mnie odrzucało od Miami. A może to tylko świadomość spotkania Lauren. Dowiedziałam się również, że opowiedziałam swoją historie, oraz to że jestem Karlą. Na szczęście tylko jej, co mnie bardzo cieszyło.
Na stoliku przedemną leżało opakowanie tabletek, a obok nich, butelka czystek wódki. Byłam sama w mieszkaniu. Alexa musiała iść do pracy, więc zostawiła mi klucze i pozwoliła się rozgościć. Wczensiejsze wzięła kilka dni urlopu, by mnie przypilnować, ale dzisiaj powiedziała że mi ufa i mogę czuć się jak u siebie. To właśnie tak się czułam. Wreszcie czułam się sobą i jakbym była w domu. Dalej nikomu nie odpisałam na wiadomość. W planach miałam zadzonid na kamerce do Ally, tylko bałam się jej reakcji, oraz wolałam zrobić to właśnie z Alexą, która wiem, że by mnie wsparła. Planowo miała wrócić za niecałą godzinę, więc siedziałam zastanawiając się co mam wziąść. Tabletkę na uspokojenie, czy upić się i zebrać siły psychiczne. Wiedziałam że na pewno tego nie pomieszam ze względu na jeszcze odrobinę rozumu. Wzięłam ostatecznie tabletki i wzięłam je popijając zwykła wodą ze szklanki. Uśmiechnęłam się, wiedząc o tym, że wygrałam walkę z myślami samobójczymi. Był to dla mnie nowy, ale i bardzo miły krok.
Nagle do mieszkania ktoś wszedł i zamknął drzwi kluczami. Charakterystyczny dźwięk kluczy odbijających się od blatu, rozniósł się echem, a do pomieszczenia weszła uśmiechnięta brunetka. Gdy tylko mnie zobaczyła, upuściła torbę, która trzymała i podbiegła przyglądając mi się. Spojrzałam na nią zdziwiona. Dopiero po chwili zrozumiałam jak to wygląda
-Nie martw się....nie zrobiłam tego, wzięłam tylko tabletkę uspokajająca...- odezwałam się powoli wstając z ziemi, na której siedziałam przez ostatnie kilka godzin
-Dzięki Bogu! Ale dlaczego ją wzięłaś? Coś się stało? - położyła rękę na moim ramieniu i podniosła się razem ze mną
-Musze zadzwonić do opiekunki i powiedzieć jej gdzie jestem....boje się że zaraz policja tu przyjedzie, a ciebie zamkną za ukrywanie mnie czy coś.... chciałabym żebyś była ze mną przy tym - oznajmiłam z zamkniętymi oczami
-Jasne, możemy nawet teraz, przyniosę ci wodę i zadzwonisz, będę siedziała obok i cię wspierać - pogłaskała mnie po plecach i skierowała w stronę kuchni.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Ręce mi się trzęsły ze strachu. Czułam się dokładnie tak samo, kiedy miałam napisać do Lauren.
Dziewczyna wróciła i usiadła obok mnie na kanapie. Ustawiłam telefon tak by było widzieć tylko mnie i zadzowniłam. Kiedy tylko ujrzałam zapłakaną twarz Ally, poczułam mocny ucisk w sercu.
-Camila...?.Camila!? Boże dziecko gdzie ty jesteś! Nie ma cię od kilku dni! Miałaś jechać na wycieczkę, nie odbierałaś, zero kontaktu! Dziecko kochane..... mogłaś powiedzieć jak jest ci aż tak źle, a nie uciekać...
-Ale mamo...znaczy Ally - ugryzłam się w język za to przejęzyczenie
-Mówiłam ci że możesz do mnie mówić "mamo" - przerwała chwilę ciszy
-Tak wiem...ale ty znasz moje zdanie na ten temat....a teraz posłuchaj, jeśli zgłosiłaś moje zaginięcie i mnie policja szuka, to błagam usuń to.....jestem bezpieczna, wrócę za jakiś czas...
-Nie odzywałaś się.....policja cię szuka i nie znalazła dalej, skąd mogę wiedzieć, że nie jesteś porwana a oni cię do tego zmuszają!?
Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Bałam się jej reakcji na to wszytsko. Mrugnęłam do brunetki i przesunęłam się bardziej na lewo. Twarz Ally była zdziwiona, ale kiedy w kadrze kamery zobaczyła drugą osobą, zdziwienie zmieniło się w totalną mieszanine emocji.
-Mamo....to jest Alexa...osoba u której spędziłam ostatnie dni....
-------------------------------------------------------
Do osób, które przeczytały ten rozdział i skończył się tak po prostu, to przepraszam moja wina, opublikowałam go zamiast zapisać to co miałam do tego momentu. Jednakże dużo nie zmieniłam, a tylko dopisałam zakończenie, przepraszam za utrudnienia i mam nadzieję że nie ma żadnych dziur w fabule
~Ashlia~
CZYTASZ
śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTA
Actionjeden niebezpiecznych wyścig może zmienić życie nastolatki dla której niebezpieczeństwo stoi na pierwszym miejscu Karla/Camila Cabello - 17-nastolenia dziewczyna która nigdy nie doznała miłości od nikogo i żyje w ciągłym cierpieniu a jedyne co kocha...