I have it somewhere!

165 15 9
                                    

Ubieranie się, nie zajęło mi aż tak długo. Mimo wyznania jej prawdy, nie wsiadłabym na motor, ani bez peruki, ani bez maski na twarz. Była to jednak nieodłączna część Karli. Patrząc w lustro dotarło do mnie, że moje życie zmieni się diamentralnie przez Taylor. Nie będę już taka sukowata dla każdego. Otworzę się na ludzi. A tego nie chce. Do tego muszę jakoś zarobić na ten wyścig.

Nagle zza uchylonego okna usłyszałam podjeżdżający motor, co oznaczało tylko jedno. Shawn już na mnie czeka, a ja jak zawsze nie umiałam się wyrobić. Chwyciłam kask leżący na łóżku i zbiegłam na dół, po drodze chwytając klucze.

Zamknęłam drzwi na dwa spusty. Od niedawna coraz więcej złodziei kręciło się w okół mojego osiedla, co nie wróżyło nic dobrego. Ludzie zaczeli węszyć, nie tylko policja, jak i złodzieje. Tyle dobrze, że ostatni wyścig nie odbędzie się w Miami. Jeśli policja by nas znalazła, to zamknęliby mnie do więzienia, jako że miałabym za kilka miesięcy urodziny, oraz Sofii straciła by kontakt z jakąkolwiek rodziną i jaką kolwiek szansę na dobry start. Nie mogłam do tego dopuścić.

-Karla? - wybudził mnie z zamyślenia głos Shawna - mamy dwie minuty do dwudziestej drugiej więc wsiadaj i jedziemy - dodał po tym, jak spoglądałam przez na niego ze zdziwieniem

Ubrałam szybko kask i prawie wskoczyłam na maszyne, wywracając ją. Odpaliłam motor i dając znak, kiwnięciem głowy, odjechałam szybko w stronę miejsca spotkań.

Kilka minut po powrocie ze szkoły, napisałam do Taylor, że zobaczyny się gdzie indziej, niż obok jej domu, ponieważ ktoś mógł nas zobaczyć i zgłosić.

Podjechałam na dokładne miejsce spotkań, kiedy na moim zegarki wybiła pełna godzina. Jej jeszcze nie było co mnie wkurzyło. Obiecała że przyjdzie na czas. Nie tolerowałam niczyich spóźnień. Dla mnie tacy ludzie, nie szanowali czasu innych. Może było to toksyczne podejście ale taka prawda. Może to przez wspomnienia. W dzieciństwie minuta spóźnienia, oznaczała kare na tydzień, lub więcej. Byłam wtedy bardzo kontrolowana. Dla innych wręcz idealna córeczka. Ale co mi do tego, jak ja się tak nie czułam....

-Karla! O której to się wraca do domu!? - usłyszałam krzyk ojca kiedy prawie minute po daje godzinie się pojawiłam

-Ja...tylko się zagadałam...i rower musiałam schować...nie chciałam..- mój głos wręcz drżał od strachu

-O nie! Tak nie się nie bawimy! Do pokoju i nie chce cię widzieć przez najbliższy miesiąc! - krzyknął na co się wdrygnełam a moja dolna warka wręcz drżała

-Ale są wakacje tato....- odpowiedziałam cicho, wręcz nie słyszalnie

-Gdzieś to mam! Do pokoju! - to były ostatnie słowa zanim pobiegłam do pokoju i trzasnąłem drzwi

-Karla? - usłyszałam głos znajomego - Taylor przyjechała... odpłynęłaś - dopowiedział

-Jedziemy - odpowiedziałam oschle i odpaliłam motor - jedziemy tam gdzie zawsze, prowadź Shawn

Po tych słowach już nikt się nie odezwał. Odjechaliśmy z tamtego miejsca i skierowaliśmy się w stronę dobrze znanego nam lasu. To tam zawsze trenowaliśmy, i tam właśnie zaczęłam swoją przygodę z motorami. Właśnie na tej samej polanie, na której stanęliśmy w trójkę, Ally wychowała mnie na buntowniczkę, na osobę która umie wreszcie się  komuś postawić. Za to w domu wychowała mnie na pilną uczennice, grzeczną i elegancką, za co jej dziękuje do dzisiaj.

-Znowu odpłynęłaś - tym razem odezwała się Tay o której totalnie zapomniałam - jak chcesz poćwiczymy innym razem - dodała podchodząc do mnie

Ściągnęłam kask i spojrzałam przed siebie. Tym razem zaczęłam rozmyślać o tarasie, która mamy pokonać.

-Shawn, stoper na 2 minuty, jadę w okół tego lasu, wybieram inna drogę, tą bardziej niebezpieczną - uśmiechnęłam się wypowiadając te słowa i ponowanie ubrałam narzędzie bezpieczeństwa.

-Ale jest noc, tam jest pełno dziur - powiedziała młoda na co kiwnąłem głową, mając tego świadomość

-Jeśli mi się coś stanie, ty pojedziesz za mną do Californii - powiedziałam zanim podjechałam do "linii startu"

Chłopak zaczął odliczać. Gdy wypowiedziała słowo "START" prawie je wykrzykując, nacisnęłam gaz i ustawiłam nogę na stopce. Pędziłam. Na liczniku było prawie 200hm/h co mnie jeszcze bardziej sadyswakcynowało. Każda dziure omijałam, a na każdej wypustce skakałam kilkanaście centymetrów nad ziemią. To kochałam najbardziej w takich momentach. Adrenalina. Niebezpieczeństwo. Nieprzewidywalna śmierć. 

Zachamowalam gwałtownie, kiedy przejechałam koło dwójki, która spoglądała na mnie ze zdziwieniem.  Nigdy tak nie robiłam, i tak jak dla Shawna było to pod tym względem dziwne, to dla Tay pewnie tym bardziej, bo nigdy mnie nie widziałam, aż z taką desperacją.

-Nie całe dwie minuty młoda, widzę że spędzimy tu dłużej niż kilka godzin, Taylor ty się przygotuj, że nie wrócisz na noc do domu - jego uśmiech, mimo braku światła w okół, było bardzo dobrze widać.

-To było zajebiste! Naucz mnie tak! - krzyknęła dziewczyna na co się lekko wdrygnełam

-Po pierwsze nie krzycz - mój głos był stłumionym przez kask na głównej, na co nie zwróciłam szczególnej uwagi- po drugie będziesz musiała se załatwić lepszą maszynę, a po trzecie wskakuj -tym razem uśmiech nie zagościł tylko na ustach Shawna, ale i na naszej dwójce.

Dziewczyna posłuchała moich słów i wtuliła się w moją talię co dawało mi wiele pewności w siebie.

-Minut- to jedyne co powiedziała zanim ruszyłam, zostawiając za sobą tylko kurz.

-------------------------------------------------------
Mam wrażenie, że mnie zabijecie za to, że Lauren pieprzinej perfekcji Jauregui dalej nie ma, ale pojawi się mam nadzieję że za niedługo

Ps. Mam napisane jeszcze z 6 rozdziałów i się pojawi połowicznie, czyli będzie jakaś wzmianka (nawet duża) ale Lauren jako postaci tak jakby nie będzie

Za to mam nadzieję że jak dobijemy do 100 gwiazdek to może przyspieszę ten proces

Ps2. TAK TO SZANTAŻ

Ashlia

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz