Then paint me

128 9 0
                                    

Odebrałam telefon, który leżał na komodzie i od kilku dobrych minut dzwonił nieustannie. Po wczorajszej rozmowie z Ally, wybaczyliśmy sobie nawzajem i wytłumaczyłam dziewczynom, o co chodzi. Shawn również był, co bardzo mnie ucieszyło. Mogłam wszystko załatwić za jednym razem. Przedstawiłam im Alexe na rozmowie wideo. Wszyscy ją polubili.

-Halo? - zapytałam chowając sztućce oraz talerze do szafek

-Karla? Odebrałaś - talerz który trzymałam w ręce, upadł na ziemię i rozstrzaskał się na małe kawałeczki. Stałam w miejscu i wpatrywałam się w wielki napis "Lauren <3" który wcześniej przeoczyłam. Teraz już nie było odwrotu - Czy ja usłyszałam trzaskające się szkło? Co ty tam robisz? - zapytała prawie krzycząc

-Jest okej....- schyliłam się i zaczęłam zbierać kawałeczki porcelany- tylko mi spadł talerz nic więcej, mówiłam coś o tym żebyś do mnie nie pisała, a tym bardziej dzwoniła

-No tak ale nie było cię długo i się martwiłam - musiałam ją zapytać o to co robiła pod moim domem, ale nie wiedziałam jak

-Nie wiem czy mi się zdawało, ale ostatnio bardzo często podchodziłaś pod taki jeden dom, spotykasz się z kimś czy stalkujesz? - zapytałam omijając bardzo temat skąd to wiem

-Siostra mnie poprosiła żebym podeszła bo się martwi o swoją przyjaciółkę, ponoć zaginęła i kazała mi patrzeć czy się znalazła, idę tam ponownie, więc jeśli wiesz gdzie to jest to możesz tu przyjść i pogadamy - Ona tu szła!

-Haha, niestety jestem zajęta ale może innym razem- powiedziałam szybko rozłączając się. Niech se myśli o mnie co chce, ale nie dam rady się zdemaskować tak szybko. Musiałam się zachowywać normalnie.

Posprzątałam wszytsko i ogarnęłam do końca w kuchni. Zajęło to chwilę, prze stres który we mnie panował. Miałam świadomość, że Lauren zaraz tu przyjdzie i będę musiała udawać, że nic nie wiem.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To musiała być ona. Nikt inny nie uprzedzał o wizycie. Odłożyłam telefon do kuchni i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je a przedemną stanęł nie kto inny niż Lauren Pierdolona Perfekcja Jauregui.

-Mogę w czymś pomóc? - zapytałam cicho

-To ty jesteś tą przyjaciółką Taylor, która chciała mnie zobaczyć? Mówiła, że chciałaś się poznać, ale nie miałaś odwagi więc przyszłam sama- była zadziorna jak zawsze

Odsunęłam się i pokazałam gestem ręki, żeby weszła i się rozgościła. Zamknęłam za nią drzwi i razem z nią weszliśmy do kuchni, gdzie czarnowłosa usiadła przy barku a ja stanęłam po drugiej stronie lady.

-Czego pani sobie życzy? - schyliłam się po szklankę do whisky

-Jeśli pani umie robić drinki to najlepszego z menu - uśmiechnęła się przyglądając się mi

Nic nie mówiąc, wyciągnęłam drugą szklankę i zaczęłam mieszać alkohole. Dla siebie zrobiłam zwykłe whisky z colą, a dla dziewczyny moją ulubioną mieszankę, była mocna, ale również w miarę słodka. Kochałam to połączenie. Widziałam zaciekawienie w jej oczach. Mało kiedy zdążą się, że ktoś umie tak dobrze i szybko obsługiwać się przy barze, pewnie dla niej,  nie mając nawet 18 lat. Ona wiedziała na 100% ile mam bo Tay jej powiedziała.

-Zawsze masz tu tak posprzątane? - zapytała zaciekawiona, gdy podałam jej, jej trunek

-Akurat dzisiaj jest trochę ważny dzień, więc posprzątałam przed przybyciem gości - uśmiechnęłam się delikatnie upijając już kolejny łyk

-Uuuu a cóż to za święto? - upiła łyk, a w jej oczach można było zauważyć radość jakby wypiła napój bogów

-Nic takiego, mam urodziny i po prostu spedzam je ze znajomymi, więc no niestety nie mogę cię długo gościć - wzruszyłam ramionami i odłożyłam pustą szklankę do zlewu

-A twoi rodzice? Wyjechali na ten czas? - i uderzyła w sedno. Wytarłam pojedynczą łzę spływająca po moim policzku i odwróciłam wzrok.

-Wyjechali....- stwierdziłam po cichu i skierowałam się do pokoju, dając znać Lauren, żeby wyszła. Zatrzasnełam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku. Myślałam że ten dzień nie może być gorszy. 

Wpatrywałam się w sufit i rozmyślałam o tym jak szybko się uspokoić. Przerwało mi pukanie do drzwi. Wiedziałam że to nie kto inny niż Lauren. Każdy raczej wchodził bez pukania.

-Prosze- powiedziałam dalej wpatrując się w biały kawałek sufitu.

Drzwi lekko zaskrzypiały, a po chiwli poczułam uginający się obok mnie materac.

-To ty jesteś autorką tych obrazów? - zapytała, a ja wtedy zdałam sobie sprawę, że mam tu wszytskie obrazy Lauren, które malowałam i nie wysłałam nikomu.

-Tak to ja, zarabiałam na nich fortunę, bo wszyscy chcieli je kupować - odwróciłam się lekko w jej stronę - lecz po moim wyjeździe zamknęłam "biznes" i na razie wszytsko stoi tak jak to zostawiłam. Jak chcesz to weź sobie jeden za darmo mi już nie są potrzebne - usiadłam i spojrzałam na niedokończony obraz.

-Wezmę ten - pokazała na dokładnie ten, na który spoglądałam

-Ale jest niedokończony, musze go skończyć i wysłać do osoby która go zamówiła, jeśli jeszcze go chce, ale mam pełno innych również podobnych- odparłam podchodząc do niego

Chwyciłam za płótno i zaczełam.go pakować w folie ochronną. Musiałam go tak naprawdę poprawiać od nowa, ponieważ kawałki kurzu przykleiły się do zastygającej farby. Wszytsko to było widać, więc tak naprawdę obraz był dany na straty. Obrałam go obok innych obrazów i zaczęłam chować sztalugę.

-Zaczekaj, jeśli nie mogę mieć tamtego, to czy namalujesz mi tsraz jakiś ładny obraz? Puki nie przyszli jeszcze goście - jej głos odbił się echem w mojej głowie

-Ja nie umiem malować jak ktoś patrzy, po drugie nie mam weny jak na razie - odparłam śmiejąc się z jej propozycji

-To namaluj mnie - uśmiechnęła się zadziornie kiedy na nią spojrzałam

-A ty myślisz, że co jest na innych obrazach? Ludzie chcą tylko twój wizerunek, nikogo innego! - trzasnęłam drzwiczkami i zastygłam przypominając sobie, że zamieniam się w Karle

-Dobra nie rzucaj się tak mała - wstała i podeszłam do mnie. Dała dłonie na moje ramiona i spojrzała na mnie - uspokój się bo ci żyłka pęknie - wsadziła jedną rękę do kieszeni swojej skórzanej kurtki i wyciągnęła małą karteczkę

-Miała to dostać inna osoba, ale znalazłam to na miejscu gdzie się spotkaliśmy kilka godzin wcześniej i karteczka była już spalona, mam nadzieję że jie przeszkadza, ale przypominasz mi tamtą osobę, nie jest to, co mogłabym ci najlepszego dać, ale i mam nadzieję, że się podoba - podała mi to i się odsunęła - niestety muszę już lecieć do domu, bo masz za chwilę gości, a ja nie chce przeszkadzać

Uśmiechnęła się i wyszła z mojego domu, zostawiając mnie w osłupieniu. Ona mnie dotknęła i dała karteczkę?! Otworzyłam dłoń i zamarłam. Karteczkę którą mi dała, była karteczka którą sama spaliłam. Karteczka, która miała zostać zabrana do domu i nigdy nie znaleziona. Dała mi coś co zniszczyłam myśląc, że jestem kimś innym.

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz